[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak kto już schodził z trzeciego piętra do sklepu, załatwiałcoś innym.Tutaj, w odróżnieniu od poddasza, nie mieliśmy żadnych bliskichsąsiadów, żadnej wspólnej klatki schodowej, korytarza ani niczego w tymrodzaju.Mieliśmy oddzielne wejście od ulicy, własną sień.Z czasem zaczęli zaglądać do nas mieszkańcy otoczonego ogrodembudynku parafialnego: organista, żona kościelnego i niektórzy księża.Ja,zajęta bez przerwy, raczej u nich nie bywałam.Dom ich, ukryty w gęstwiniekrzewów, za żelaznym parkanem, robił wrażenie niedostępnego i owianegotajemnicą.Bardzo szybko polubiłam moje przestronne mieszkanie, a przedewszystkim to, że tak cudownie chroni prywatność.Zupełnie jakby sięmieszkało we własnym domu.Dopóki się nie przenieśliśmy, nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaki todobry punkt.Wszędzie stąd blisko, sklepy są tuż-tuż i kino, i kościół, i parknie dalej niż o pięć minut drogi.Wszystkie nasze okna w dodatku wychodzą na deptak miejski.To dobrze izle zarazem.Dobrze, bo ulica jest zamknięta dla ruchu kołowego, a zle, bociągle tu pełno ciekawskich przechodniów, więc sprawa firanek i zasłon stajesię pilna.Póki co, poszyłam z perkalu zazdroski i kiedy je zaciągam, nikt zulicy zajrzeć nie może, bo podłoga w mieszkaniu jest na znacznie wyższympoziomie niż chodnik.Gdybym miała upodobanie do wnikania w życiebliznich, miałabym z domu znakomite pole do obserwacji.Tu wszędzie po drodze, a zatem prawie każdy mieszkaniec miasteczkamusi kilka razy dziennie przejść pod moimi oknami.W niedzielę możnaobejrzeć wszystkich w paradnych strojach, kiedy wracają z kościoła lub dońpodążają, tędy przechodzą zakochane pary kierując się w stronę parku, tędyRS 85idą na dworzec udający się w podróż, łatwo więc się domyślić, kto dokądwyjeżdża czy skąd przyjeżdża.Rozkład jazdy pociągów nie jest zbytzagęszczony.Są dwa na dobę w kierunku wschodnim, gdzie przecież granicatuż-tuż, i dwa w zachodnim.Dopiero na sąsiedniej węzłowej stacji tory roz-gałęziają się do różnych miejsc w Polsce.Słowem, chcę czy nie chcę wiem oludziach wiele, nie ruszając się z domu.Drzwi wejściowe są od stronyFloriańskiej, czterysta metrów dalej jest miejsce, które bardzo niedobrze namsię kojarzy  wiadomy urząd, w podziemiach którego tak niedawno mójmąż spędził kilka miesięcy.Brr.wolę nie patrzeć w tamtą stronę!Ania biega jak szalona po wielkich pokojach i serce mi się kraje, że nie mado towarzystwa Kasi - jakżeby się razem bawiły!Oprócz lekcji angielskiego przyjęłam jednak znowu trochę szycia; mamyokropnie dużo wydatków, tyle jeszcze rzeczy do domu brakuje.Powolijednak robi się w naszym gniezdzie coraz milej i przytulniej.Ogrommieszkania, który mnie na początku przerażał, zaczęłam już po troszebłogosławić.Jaka to wygoda, gdy wszystko ma swoje miejsce, rzeczy leżąnie ściśnięte i kiedy potrzebuję coś znalezć, nie muszę zaraz przewrócić dogóry nogami całego domu.Teofila - w odróżnieniu ode mnie - ciągłość prac domowych wyprowadzaz równowagi.Jest pochłonięty przygotowaniem się do spotkania ze swymistudentami.Nie mówimy o tym, ale widzę, że ma sporą tremę.W końcu jestto jego powrót do ekonomii po wielu latach, a i wtedy nie pracował przecieżjeszcze naukowo, chciał się tylko do tego przymierzać.Rozumiem go istaram się nie absorbować zbytnio urządzaniem domu, choć jego pomocmogłaby być mi bardzo przydatna.Mam wrażenie, że jego napięcie znacznieopadnie po pierwszych szkolnych doświadczeniach.Nastąpi to nie wcześniejjak po feriach świątecznych, a więc do tego czasu muszę sobie radzić sama.Sama też muszę zadbać o aprowizację na święta, a to jest nie lada zadanie,zważywszy, że półki w sklepach są raczej puste.Zapowiedziano zniesienieod stycznia kartkowego systemu sprzedaży żywności, ale w zaopatrzeniusklepów nie spodziewamy się cudu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl