[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co się stało?Maria zeszła na dół, zawołała Randara.Nikt jej nie odpowiedział.Dopiero teraz zobaczyła, że przy nabrzeżu nie ma lodzi.Randar popłynął do wsi.Prawdopodobnie po to, by przekazać Gjertrud lensmanowi.jak on mógł!Oczy Marii napełniły się łzami wściekłości, rozpacz i rozczarowanie piekły ją wpiersiach.Czułość ostatniej nocy zastępował powoli zimny, niebezpieczny gniew na tego nicnie rozumiejącego mężczyznę.Czy naprawdę zabrał stąd jej przyjaciółkę, posiał ją na śmierć, nie mówiąc żonie anisłowa?Maria oczyma wyobrazni zobaczyła Gjertrud, tę drobną, dzielną kobietę, jak klęczyprzed Randarem.Musiała go błagać, składać swoje życie w jego ręce.Ale on nie miał dość miłosierdzia, by jej pomóc.Może nie miałby go nawet dla własnej żony?Uznałby z pewnością, że Maria miała widocznie swoje powody, by przez wieletygodni dawać schronienie poszukiwanej kobiecie.Teraz zrozumiała, że postąpiła właściwie, ukrywając wszystko przed mężem.A tymczasem ona nie ujawniała tajemnicy, bo chciała mu oszczędzić trudnegodylematu.Jakże była głupia! Okazuje się, że on nie ma żadnych dylematów.Okazuje się, że bardzo dobrze wie,komu winien jest lojalność.Poświęci uczucia żony dla zimnych wymagań sprawiedliwości.Randar raz jeszcze stanął po niewłaściwej stronie!Maria płakała i zgrzytała zębami, rozgoryczona zaciskała pięści i czuła, że rozpacz zpowodu losu Gjertrud odbiera jej wszelką siłę.- Czy nie mogłeś zaczekać, naprawdę nie mogłeś? Naprawdę tak lubisz patrzeć, gdyludzie konają u twoich stóp? Takie to dla ciebie ważne, by widzieć wciąż nowe odpadającegłowy? Powiadasz, że nienawidzisz swoich obowiązków, ale jednocześnie to ty pomagaszludziom króla, by chwytali jak najwięcej biednych nieszczęśników, to ty pomagasz, żeby sięwykrwawiali wobec tego, co nazywasz sprawiedliwością! Niczym się nie różnisz odspragnionego krwi rosomaka, jesteś podstępnym, nieobliczalnym mordercą! Ostry głos Mariikaleczy! boleśnie jego duszę, choć Randar wiedział, że brutalne słowa dyktował jej gniew ibunt.Rozum jej się mącił, był o tym przekonany, nie mogła tak o nim myśleć.Czuł się niczym trędowaty, kiedy tak stał pochylony we własnej izbie, bez żadnejochrony wobec nienawistnych słów, lecących na niego niczym grad, i to z dwóch stron.I Sunniva, i Maria płakały i rozpaczały, obie posyłały mu spojrzenia, od którychnajchętniej zapadłby się pod ziemię.Nie dopuściły go do głosu, dopóki nie wykrzyczały wszystkich strasznych oskarżeń inie pogrążyły się w cichym rozpaczliwym płaczu.Bogu dzięki.Teraz on może zacząć się bronić.I powiedział wszystko, co myślał.dlaczego, na miłość boską.Gjertrud ani słowa mu o niczym nie wspomniała? Dlaczego nie wyjawiła, że to Mariaukryła ją na sianie, przynosiła jej jedzenie i dbała o bezpieczeństwo, dopóki władze wysyłałyludzi na poszukiwania zbiegłej morderczyni?Randar potrząsał głową, jakby chciał ulokować myśli na właściwym miejscu.Odczego powinien zacząć? jak to wszystko wyjaśnić?Odniósł przecież niejasne wrażenie, że ta kobieta pragnęła położyć kres swojejucieczce, że chciała wyjść na spotkanie sprawiedliwości z tą samą chłodną odwagą, którapchnęła ją do walki z gwałcicielem.Tak, Randar wierzył w prawdziwość jej historii.Ale równie dobrze jak ona wiedział, że to nic nie pomoże, kiedy sędziowiezasiadający na wysokich ławach zaczną roztrząsać jej sprawę. Może uda jej się zachować życie, może skończy się dożywotnim więzieniem.A możesędziowie uznają, że wystarczy chłosta.Ale może też zostać zesłana do ponurego obozurybackiego daleko na północy kraju, skąd jeszcze nigdy żadna kobieta żywa nie wróciła dodomu.Najbardziej prawdopodobny jest jednak wyrok śmierci.Zabójstwo to poważnasprawa.I nikt nie będzie jej traktował łagodniej tylko dlatego, że jest kobietą.Zwłaszcza żeGjertrud to biedna, pochodząca z komorniczej rodziny dziewczyna, a ten, któregozamordowała, posiadał zagrodę i ziemię.Takie rzeczy bierze się pod uwagę.Bo przecież.gdyby tak każda zgwałcona dziewczyna chciała odbierać życie swojemu panu, to wsiezaczęłyby się wyludniać.Randar delikatnie przytulił do siebie Marię, drugą ręką objął Sunnivę.Serce by mupękło, gdyby one obie odwróciły się od niego.Ja przecież nie wiedziałem.nawet mi dogłowy nie przyszło, że wy ją znacie.Myślałem, że wślizgnęła się tutaj i ukryła, cieszyłem się,że to ja odkryłem jej obecność, że nie przeraziła żadnej z was.Maria opanowała się, pojęła, że on rzeczywiście cierpi wraz z nimi.To przecież jednowielkie nieporozumienie.Gjertrud nie błagała go o życie.Nie odważyła się wyjawićtajemnicy, nie chciała stwarzać złej krwi pomiędzy Marią i jej mężem.Cóż za lojalność! Jakaodwaga! I kobieta o takim charakterze, taka dumna, ma być teraz zaciągnięta na ting iukarana, zamordowana za przestępstwo wcale nie większe od tego, którego sama była ofiarą.- Randar, bardzo mi przykro.Byłam zbyt ostra, wiedziałam za mało.Ja.niedobrze,że wpadłam w taką złość, ale wiesz przecież, że czasami gniew odbiera mi rozum.I byłamtaka rozczarowana.myślałam, że wydałbyś Gjertrud, nawet gdybyś wiedział, jak bardzo jąlubię.- Nie, nie, skąd! Ona nie wspomniała ani słowem, że się znacie.Ona była.nie wiem,jakaś taka zimna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl