[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wycieram rękę o spodnie i nagle walę pięściąw kierownicę, na co Mia wydaje stłumiony krzyk.Powinienem skręcić w Wacker Drive, ale nie skręcam.Jadę dalej.Wiem, że to głupie.Wiem, że to nie może się udać, aletak czy owak to robię.Zerkam w lusterko, upewniam się,że nikt za nami nie jedzie, i wciskam gaz do dechy.PędzęMichigan Avenue, potem Ontario Street i jestem na I-90,zanim cyferki przeskoczą na drugą piętnaście.Nie odzywam się do Mii, bo i tak nie uwierzy w nic,co jej powiem. Nie jestem pewien, w którym momencie to się dzieje.Chyba kiedy już wyjeżdżamy z miasta, kiedy światła bu-dynków nikną w ciemności, a horyzont oddala sięw nieskończoność.Mia wierci się na fotelu, zaczyna tracićpanowanie nad sobą.Rozgląda się, odwraca głowę i patrzyza oddalającym się miastem, zupełnie jakby ktoś wcisnąłguzik i dopiero teraz dotarło do niej, co jest grane. Dokąd jedziemy?  pyta histerycznym tonem.Kamienna twarz ustąpiła szeroko otwartym oczomi rumianym policzkom.Widzę jej minę w świetle latarni,które co pięć sekund rozjaśniają wnętrze auta.Prosi mnie cicho, żebym ją wypuścił.Odpowiadam, żema się zamknąć.Nie mam ochoty tego słuchać.Płacze,zupełnie jakby ktoś odkręcił kran, beczy, maże się, błaga,bym darował jej wolność.Ponownie pyta, dokąd jedziemy.Podnoszę pistolet.Nie mogę znieść tego przenikliwego,jęczącego głosu.Mówię, że jeśli się nie zamknie, zrobię jejkrzywdę.Celuję do niej z broni i powtarzam, żeby stuliładziób.Posłusznie się zamyka, ale wciąż płacze i wycieranos w krótki rękaw bluzki.Zostawiamy centrum dalekoz tyłu, mkniemy przez przedmieścia.Zamiast wieżowcówmijamy szpalery wysokich drzew.Pomiędzy jezdniamiautostrady widać tory kolejki. EVEPOMia siedzi w kuchni przy stole i trzyma szarą kopertę,na której ktoś bardzo męskim pismem, wersalikami, napi-sał jej imię.Przygotowuję kolację dla siebie i dla Mii.W sąsiednim pokoju gra telewizor, tworzy szum w tle,brzęczenie wlewa się do kuchni i częściowo wypełnia za-legającą między nami ciszę.Mia tego nie zauważa, ale ci-sza działa mi na nerwy, toteż staram się walczyć z nią ja-łową rozmową. Masz ochotę na kurczaka do sałatki?  Gdy odpo-wiada wzruszeniem ramion, dodaję:  Jakie chcesz bułki?Zwykłe czy razowe?  Jednak Mia nie reaguje. Więczrobię kurczaka.Ojciec chętnie by go zjadł. Obie wiemy,że Jamesa nie będzie w domu. Co to takiego?  pytam,wskazując to, co trzyma w ręku. Co? Ta koperta. Ach  mówi. To.Stawiam patelnię na palniku.Robię to zbyt szybko,metal głośno uderza o metal, a Mia podskakuje.Wypełniamnie poczucie winy. Och, przepraszam, kochanie.Nie chciałam cięprzestraszyć. Mia dopiero po chwili kojarzy przyśpie- szone bicie serca i zimny pot na plecach z brzęknięciempatelni lądującej na kuchence.I się uspokaja.Mówi, że nie wie, dlaczego tak się czuje.Mówi, że kiedyś lubiła zapadającą ciemność, techwile, gdy zmieniał się świat na zewnątrz.Opisuje, jaklatarnie i światła domów migoczą na nocnym niebie.Mó-wi, że lubiła tę anonimowość i możliwości, które dawałanoc.Dziś jednak mrok ją przeraża, boi się nieokreślonychrzeczy czających się po drugiej stronie jedwabnych zasłon.Nigdy się nie bała.Wychodziła na miasto grubo pozapadnięciu zmroku i zawsze czuła się bezpiecznie.Znajdowała pewną pociechę w ogłuszającym zgiełku uli-cy, w natrętnych klaksonach i wyjących o różnych porachsyrenach.Za to teraz podskakuje na brzęk patelni.Wiem, że przesadzam z przeprosinami, a Mia odpo-wiada, że nic się nie stało.Słucha telewizora.Skończyły sięwiadomości, zaczął się serial o dziewiętnastej. Mia?  mówię. Co?  Odwraca się do mnie. Koperta. Pokazuję ją brodą. A tak&  Przypomina sobie, że już pytałam o nią,obraca kopertę w palcach. Dostałam ją od tego policjanta mówi.Kroję pomidora. Od detektywa Hoffmana? Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl