[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To, cousłyszałam, nie brzmiało zbyt zachęcająco.Ann lekceważąco wzruszyła ramionami. Och, to, co się słyszy przypadkowo..często jest niezwykle interesujące dokończyła Laura Whitstable. Mężczyznisprawiali wrażenie całkiem przyzwoitych, natomiast ich opinia o Steenie była wręczprzygważdżająca.No i jest jeszcze Moira Denham, jego druga żona.Znałam ją, zanimpoślubiła Steene a i widywałam ją potem.Wiesz, co z niej zostało? Kompletny wrak.Załamana nerwowo. Czy sugerujesz mi, że Sarah. Nie, nie sugeruję, że Sarah mogłaby stać się podobnym wrakiem, jeśli poślubiłabyLawrence a Steene a.Ona jest bardziej odporna.Twojej Sarah nic nie złamie. Zatem. Myślę, że mogłaby być bardzo nieszczęśliwa.No i jest jeszcze jedna sprawa.Czytałaś może w gazetach o młodej kobiecie nazwiskiem Sheila Vaughan Wright? O tej rzekomej ofierze narkotyków, tak?112 Tak.Po raz drugi stanęła przed sądem.Swego czasu była przyjaciółką Lawrence aSteene a.Ann, ze znajomości z nim nic dobrego nie wyniknie.Lawrence Steene jestszczególnie podłym cynikiem.Oświadczam ci to na wypadek, gdybyś jeszcze o niczymnie wiedziała.Ale chyba wiesz, prawda? Wiem, że sporo się o nim mówi na mieście Ann przyznała dość niechętnie. Lecz czego właściwie spodziewasz się po mnie? Nie mogę zabronić Sarah wychodzićz domu.Gdybym tak zrobiła, poradziłaby sobie w inny sposób.Dziewczęta nie znoszą,gdy ktoś dyktuje im, co mają robić, nie muszę cię o tym przekonywać.Zakazy i nakazyczęsto przynoszą przeciwny do zamierzonego skutek.Na razie, jak przypuszczam, Sarahi Lawrence, to nic poważnego.On ją adoruje, a jej to schlebia.Ty natomiast, Lauro, uwa-żasz, że Lawrence Steene zamierza poślubić moją córkę. Tak.Tak właśnie uważam.Według mnie to zwykły kolekcjoner. Nie rozumiem. To swoisty typ człowieka, nie najlepszy.Załóżmy, że ona również zamierza się zaniego wydać i co wtedy? Jak ty się będziesz czuła? A cóż tu ma do rzeczy moje dobre czy złe samopoczucie? Dziewczęta robią do-kładnie to, co chcą i poślubiają tego, kto im się podoba. Lecz Sarah znajduje się pod twoim wpływem, Ann, to oczywiste. Och nie, Lauro.Tu się mylisz.Sarah idzie absolutnie własną drogą.Nie mieszamsię w jej życie.Laura Whitstable spojrzała Ann prosto w oczy. Wiesz, Ann, zupełnie nie potrafię cię rozgryzć.Czyż nie będziesz niezadowolona,kiedy Sarah poślubi tego człowieka?Ann zapaliła papierosa i niecierpliwie się zaciągnęła. To wszystko jest takie skomplikowane, Lauro.Bywa, że mężczyzni o złej reputacjizostają dobrymi mężami, po prostu najpierw muszą się wyszumieć.Patrząc na tę sprawęz czysto światowego punktu widzenia, Lawrence Steene jest bardzo dobrą partią. Nie powinnaś tak mówić, Ann.Pragniesz przecież jej szczęścia, nie materialnegozabezpieczenia. Och, oczywiście.Lecz Sarah, z czego chyba nie zdajesz sobie sprawy, uwielbia ota-czać się ładnymi rzeczami.Lubi luksusowe życie o wiele bardziej niż ja. Ale nie wyszłaby za mąż tylko z tego powodu? Chyba nie Ann odparła niezbyt pewnym głosem. Jeśli chodzi o Lawrence a,to na pewno jest nim zauroczona. A nie sądzisz, że pieniądze odgrywają tu swoją rolę? Nie wiem! Przecież mówię ci, że nie wiem! Przypuszczam tylko, że Sarah mogła-by.no dobrze, niech ci będzie, mogłaby zawahać się przed poślubieniem biednego ad-oratora.I zostawmy to tak, jak jest.113 Ciekawe podsumowała krótko Laura Whitstable. Dziewczęta w tych czasach zdają się myśleć i mówić wyłącznie o pieniądzach. Wiem coś na ten temat.Słyszałam, i owszem, co Sarah mówi.Przemawia przeznią rozsądek, bezwzględność i brak sentymentów.Lecz język jest dany człowiekowi za-równo po to, by wyrażał swe myśli, jak i po to, by je ukrywał.Młode kobiety każdegopokolenia mają swój kod językowy.Należałoby raczej zapytać, czego Sarah chce? Nie znam jej pragnień powiedziała ozięble Ann. Wyobrażam sobie nato-miast, że chce się dobrze zabawić.I to wszystko.Laura Whitstable rzuciła jej krótkie spojrzenie. Myślisz, że twoja córka jest szczęśliwa? Ależ tak.Doprawdy, Lauro, ona przeżywa urocze dni.Laura rzekła, jakby ważąc słowa: Według mnie Sarah nie wygląda na całkiem szczęśliwą. Wszystkie dziewczęta wyglądają dzisiaj na niezadowolone.To taka poza skwi-towała Ann. Być może.A więc nie zdaje ci się, byś mogła coś zaradzić, jeśli chodzi o Lawren-ce a Steene a? Nic tu po mnie, Lauro.Może byś tak porozmawiała z samą Sarah? Nie powinnam tego robić.Jestem tylko chrzestną matką.Znam swoje miejscew szeregu.Ann krew uderzyła do twarzy. Rozumiem, że według ciebie ja to powinnam zrobić. Ależ skąd.Sama powiedziałaś, że mówienie nie na wiele się zda. Ale upierasz się, bym coś zrobiła, prawda? Nie, niekoniecznie. Zatem, o co ci chodzi?Laura Whitstable patrzyła w zamyśleniu na drugą stronę salonu. Po prostu jestem ciekawa twoich procesów myślowych, Ann. Moich procesów myślowych? Właśnie. W moim mózgu nie zachodzą żadne procesy.%7ładne, jeśli chcesz wiedzieć.Spojrzenie Laury Whitstable ożywiło się; zerknęła na Ann krótkim, ptasim spojrze-niem. Tego się obawiałam powiedziała. Nie rozumiem cię ani trochę, Lauro. Cóż, Ann, twoje procesy myślowe zachodzą znacznie głębiej. Nie zamierzam wysłuchiwać żadnych nonsensów na temat podświadomości.Powiedz prosto z mostu, Lauro, że chcesz mnie oskarżyć.Bo chcesz, prawda? W taki czyinny sposób, ale chcesz.114 Nie oskarżam cię.Ann wstała i zaczęła przemierzać salon tam i z powrotem. Po prostu nie wiem, do czego zmierzasz.Jestem Sarah bardzo oddana.Nie muszęci mówić, jak wiele zawsze dla mnie znaczyła.Lauro, ja.ja przez wzgląd na nią zrezy-gnowałam ze wszystkiego. Wiem, że dwa lata temu złożyłaś siebie w ofierze przyznała Laura. No więc? Jeszcze ci mało? Mało czego? Dowodów na to, jak bardzo jestem oddana własnej córce. Moja droga, to nie ja sugerowałam, że nie jesteś! To ty sama zajęłaś pozycje obron-ne, lecz bynajmniej nie w związku z jakimś moim oskarżeniem. Laura podniosła sięz fotela. Muszę już iść.Może zrobiłam niemądrze, przychodząc tutaj.Ann towarzyszyła jej do drzwi. Widzisz Lauro, to wszystko jest tak niejasne, tak nieuchwytne.nic, co by się dałomocno pochwycić w dłonie. Tak, tak.Laura zatrzymała się w progu.Przemówiła z nieoczekiwaną energią. Kłopot z całopalną ofiarą polega na tym, że nie kończy się na jej złożeniu; świętyogień nienasycenia płonie dalej.Ann patrzyła na nią, nic nie rozumiejąc. Co chcesz przez to powiedzieć, Lauro? Nic.Niech cię Bóg błogosławi, moja kochana, a ty posłuchaj mojej rady, jednejz tych, których udzielam zawodowo.Nie żyj w takim tempie, jakie nie pozostawia ciczasu na myślenie.Ann zaśmiała się; wrócił jej dobry nastrój. Będę miała dość siedzenia i myślenia, kiedy się na tyle zestarzeję, by nie móc robićnic innego oznajmiła wesoło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]