[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A więc jest pan naprawdę d\entelmenem.Jakie\ to prowo-kujące!Stephen zdał sobie sprawę, \e w salonie jest coraz mniej ludzi.Słyszał, jak w sali balowej orkiestra stroi instrumenty.Wstał i podałdłoń lady Paget.- Proszę mi pozwolić, \ebym panią przedstawił.- zaczął.Elliott szedł ju\ ku nim i Stephen nagle zrozumiał, czemu torobi.Rodzina zwierała szyki - nie wiedział tylko, czy chodziło im oMeg, czy o niego.-.księciu Moreland - powiedział, kończąc zdanie.- To mójszwagier, Elliott.Elliotcie, to lady Paget.- Miło mi panią poznać, madame.- Elliott skłonił się przed niąwytwornie.- Witam, wasza wysokość.- Lady Paget skinęła głową i wstała,ściskając w dłoni wachlarz.Wydała mu się nagle pełna rezerwy iwyniosła.- Czy będzie pani tak uprzejma i zatańczy ze mną? - spytałElliott.- Z przyjemnością - odparła i przyjęła jego ramię, nie patrzącna Stephena.57Zimna herbata pozostawiła szarawy nalot na obu fili\ankach.Nie zjadł niczego, a i ona ledwie spróbowała jedzenia.Kilka lattemu uznałby to za niewybaczalne marnotrawstwo.Postanowił, \e lepiej sobie pójdzie i odnajdzie swoją partnerkę.Jeszcze nie jest za pózno.Czy naprawdę dziś w nocy posiądzie lady Paget? A mo\e na-wią\e z nią dłu\szy romans?Mo\e powinien dowiedzieć się o niej czegoś więcej? O śmiercijej mę\a, o faktach, o których krą\ą szkaradne pogłoski.Plotkidotarły do Londynu przed jej przyjazdem i zrobiły z niej wyrzutka.Ale czy pozwoli się jej uwieść? Obawiał się, \e tak.Czy było ju\ za pózno, by zmienić zamiary? Obawiał się, \etak.Czy naprawdę tego chce? Obawiał się, \e nie.Ruszył ku sali balowej.Ksią\ę Moreland był owym mę\czyzną, który stał koło hra-biego Mertona, gdy Cassandra przybyła na bal.To on tak bardzoprzypominał z wyglądu Huxtable'a, diabła dostrze\onego przez niąwczoraj.Choć ksią\ę miał niebieskie oczy i wyglądał mniej srogo, rów-nie\ robił wra\enie kogoś, kto byłby groznym przeciwnikiem.Ona jednak nie miała nic na sumieniu.On sam zaprosił ją dotańca.Rzecz jasna, jako szwagier lady Sheringford robił, co mógł,by zapobiec skandalowi, jakim była obecność Cassandry na tymbalu.Mo\e nawet ju\ rozmyślał, jak wyrwać lorda Mertona z jejszponów:Nie przestawała wzgardliwie się uśmiechać.Taniec był \ywy i nie dawał sposobności do rozmowy.Wy-mienili tylko parę nieistotnych pochwał pięknej kwiatowej deko-58racji sali, znakomitej orkiestry i umiejętności kucharza markizaClaverbrooka.- Czy mogę odprowadzić panią do jej towarzysza, madame? -spytał ksią\ę, gdy taniec się skończył, choć z pewnością wiedział,\e nikogo takiego nie ma.- Przyszłam tu sama, lecz proszę się o mnie nie troszczyć,wasza wysokość.Stali blisko otwartych na oście\ francuskich okien.Być mo\ezdołałaby się tędy wymknąć.Dojrzała obszerny balkon, gdzie niebyło zbyt wielu osób.Nagle zapragnęła znalezć się daleko stąd.- Proszę mi więc pozwolić, bym przedstawił panią kilku osobom.Nim zdą\yła się wymówić, podeszła do nich pogodnieuśmiechnięta jejmość z mę\czyzną o statecznym wyglądzie.Ksią\ęprzedstawił ich jako sir Grahama i lady Carling.- Lady Paget - odezwała się lady Carling, gdy ju\ wymieniliukłony - nieomal zzieleniałam z zazdrości, proszę mi wybaczyćten \arcik, na widok pani sukni.Czemu ja nigdy nie mogę trafićna równie wspaniały materiał? Choć zapewne nie byłoby mi dotwarzy w tym odcieniu zieleni, on by mnie po prostu przesłonił.Mimo wszystko.O, widzę, \e Graham ju\ jest do cna znudzony,a Moreland tylko patrzy, jak by się stąd wymknąć!Roześmiała się i ujęła Cassandrę pod ramię.- Chodzmy, lady Paget, pospacerujemy sobie trochę i porozmawiamy o sukniach i fasonach kapeluszy, ile nam się tylko będzie podobało.A potem, zgodnie z tym, co zapowiedziała, oprowadziła Cas-sandrę wokół całej sali, gdzie pary ustawiały się ju\ do kolejnegotańca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]