[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego dniakrólewicz sam jadł z królową.Ojciec Guarini, który wieczerzy nie jadał.opodal siedział nataburecie dla czynienia towarzystwa.W zwykłych dniach, mniej żałobnych, zabawiał onFryderyka wesołymi zarcikami, równie jak dwaj jego trefnisie, Frosch i Storch.Najczęściejbili się oni i wygadywali błazeństwa, a królewicz śmiał się, podjudzał ich i był naówczas wnajlepszym humorze.%7łałoba świeża nie dopuszczała teraz, aby trefnisie wrócili już do swych obowiązków, zewzględu jednak na potrzebę rozerwania Fryderyka i rozchmurzenia posępnego czoła Guarinidozwolił, aby Frosch i Storch znajdowali się w kącie, nie dopuszczając się zwykłych figlów.Postawiono ich tak, aby królewicz zaraz mógł zobaczyć.Stół zastawiony był paradnie,oświecony rzęsiście.Fryderyk wszedł, podając rękę żonie, której twarz dziwnie pospolita iniepiękna odbijała przy wypogodzonej i wspaniałej, rysów regularnych, ale jakby zastygłejtwarzy męża.Typ habsburski w Józefinie wyraził się jak mógł najniekorzystniej.Młodajeszcze, nie miała wdzięku młodości: obwisła warga, chmurne oblicze, coś surowego agminnego odstręczało od niej.W czasie gdy o.Guarini odmawiał Benedicite121, oboje królewiczostwo ze złożonymi stalipobożnie rękami, służba czekała.Fryderyk usiadł roztargniony, ale w tym samym momenciewzrok jego bładząc po sali padł na stojących w kącie Froscha i Storcha, którzy obaj zrobiliminy tak poważne, tak nadęte, że się przez to śmieszniejszymi stali niż kiedykolwiek.Frosch był prawie karłowaty, Storch niepomiernie wysoki a chudy, z długim nosem, obajednakowo ubrani; choć cały dwór przywdział żałobę, mieli na sobie fraki pąsowe i pluszowespodeńki niebieskie.Na głowie Froscha siedziała peruczka w drobne loczki fryzowanapociesznie jak skórka barania, u Storcha była ona złożona z płasko spadających włosów, ztyłu ujętych w Haarbeutel122.Frosch stał jak kolos rodyjski123, rozkraczony, z rekami na121B e n e d i c i t e (łac.) dosł. Błogosławcie , modlitwa odmawiana przed jedzeniem.122H a a r b e u t e l (niem.) woreczek, siatka na włosy, używana w wieku XVII i XVIII przez mężczyzn.64plecach założonymi.a oczy wypukłe i twarz mopsowata istotnie coś mu żabiego nadawały.Storch, wyprostowany jak świeca, nogi obie ściśnięte jak u grenadiera na straży, ręce wzdlużboków obwisłe, głowa do góry zadarta, usta podniesione, bardzo też był zabawny.Królewicz, zobaczywszy ich, uśmiechnął się, ale im.pogroził z dala, aby się zachowalispokojnie.Storch, nie poruszając się, odpowiedział, oczy tylko znacząco zwracając naFroscha, a Frosch tak samo na Storcha.Z wielkim apetytem pijąc i jedząc zapamiętale i chciwie, królewicz ciągle spoglądał naswych dwóch faworytów; bolało go to, że im cugli nie mógł popuścić, ale wrzawa by się stalanieprzyzwoita, bo Frosch i Storch czasu obiadu dopuszczali się takich swawoli, iż nieraz wkłębek się zwinąwszy, toczyli aż pod stół pański.Sam ich widok już wprawił królewicza w humor nieco weselszy.Oprócz tego cieszyło go,iż Brhl i Sułkowski tak się z sobą doskonale godzili, Brhl bowiem dobrowolnie, heroiczniebardzo złożył wysoki urząd wielkiego ochmistrza dworu, aby król mógl nim przyoblecSułkowskiego, a sam ograniczył się prezydencją rady ministrów, akcyzą, cłami, podatkami iczuwaniem nad skarbem państwa.Miało to być tylko formalnym.Sułkowski się spodziewał,iż wszystko trzymać będzie we wszechwładnej dłoni.Lecz przyszłość była zakrytą.Brhl oświadczał się z jak najczulszą przyjaznią dla towarzysza swych trudów, a hrabia,też będąc serca pana swojego pewnym, wcale się rywala nie spodziewal.Zdawszy wszelkie troski na tych dwóch ludzi, królewicz jakby zrzucił brzemię z ramion,czuł się spokojnym, mógł powrócić do ulubionego, jednostajnego życia.Brak mu tylko byłojeszcze opery i ulubionej, równie jak ojcu, Faustyny, brak było łowów i ciężyła żałoba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]