[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naturalnie, w wypadkach, gdy z powodu wielkiego znaczenia da-nego punktu oparcia dla bibuły  znaczenia, czy to z racji większej ilo-ści niecenzuralnych wydawnictw, przezeń przechodzących, czy też ab-solutnej ich konieczności przy planowym rozkładzie pracy rozwozowej organizacja nieraz jest zmuszoną odsunąć pewną jednostkę lub grupęod wszelkiej czynnej roboty, by w ten sposób zabezpieczyć dostarcza-nie bibuły.Punkty takie stają się częścią maszynerii rozwozowej, kółkami wogólnym systemie  są to zajazdy ściśle partyjne, przy których ludziebierną rolę zajazdowiczów łącza najczęściej z czynną rolą dystrybuto-rów bibuły.Wobec jednak kosztowności takiego urządzenia, kosztow-ności nie tylko ze względu na pieniądze, lecz i na siły, zużyte dla zor-ganizowania takich punktów, organizacja najczęściej zadawalać sięmusi nielicznymi przyjemnymi i licznymi, mniej lub więcej, przykrymizajazdami.Liczba zajazdów przyjemnych zmniejsza się jeszcze bardziej wo-bec tego, że taki zajazd związany jest nieraz ze stykaniem się z osoba-mi, nic wspólnego z ruchem rewolucyjnym nie mającymi.Oto np.synlub córka, mieszkający przy rodzinie, udzielają swego mieszkania nazajazd.Może on być przyjemnym ze względu na szczere przywiązaniedo sprawy części gospodarzy mieszkania, lecz nieprzyjemnym z powo-du podejrzliwości, a nawet wyraznej niechęci reszty.Jak mi opowiada-no, są zajazdy, gdzie żona w sekrecie do męża przyjmuje i przechowujebibułę.W takich wypadkach zastosować się trzeba ściśle do wskazówek,udzielonych przez przyjmujących bibułę.Trzeba się trzymać pewnych,z góry określonych godzin, trzeba nieraz kłamać i grać narzuconą sobierolę, trzeba często podtrzymywać rozmowę o najrozmaitszych, nierazzupełnie sobie nieznanych, rzeczach i sprawach.Ze nie należy to doNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG100przyjemnych rzeczy, że, przeciwnie, musi to nieraz męczyć takiegoaktora z musu  łatwo (o zrozumieć.Nieraz taki nieszczęśliwy  aktor jednego dnia udaje kolegę synatechnika i sam, będąc np.lekarzem, rozprawia o szkołach technicznychi nawet w razie potrzeby o różnych technicznych sprawach, na drugidzień przygotować się musi do rozmowy o gospodarce wiejskiej, o któ-rej, jako mieszczuch, najmniejszego wyobrażenia nie ma.I dobrze jest,jeśli go przynajmniej uprzedzą i dokładnie powiedzą, co właściwie my-śli o nim ten lub ów niewtajemniczony członek rodziny.Najczęściejwprost zgadywać trzeba należyte odpowiedzi na zapytania lub udawaćmruka, człowieka, nie umiejącego i trzech zliczyć.W każdym jednakrazie najprzykrzejszym jest uczucie strachu u gospodarzy.Jeden z towarzyszów, który miał sobie poruczone dostarczenie bi-buły do pewnego miasta w Królestwie, tak opowiadał o swym  zajez-dzie : W mieście N.N.stosunki nasze w tym czasie były strasznie za-szpiclowane i raz po raz zmieniano zajazdy, wyznaczając nowe, bez-pieczniejsze.Zajazdy stawały się coraz przykrzejsze, coraz częściejspotykały mię wydłużone twarze i niechętne spojrzenia.Przyszedł jednak świeży numer  Robotnika , trzeba było go do-starczyć i do N.N.Towarzysz, kierujący tam robotą, przy widzeniu sięze mną w Warszawie powiedział mi na pożegnanie: Słuchajcie, teraz z żadnymi pakunkami do nas nie przyjeżdżajcie.Tylko na sobie! Przycisnęli nas tam ostro ze wszystkich stron.Dawneadresy na nic.Dam wam nowy, ale uprzedzam, są to ludzie bardzo,bardzo tchórzliwi.Jak ten osioł, tyle ujedziesz, co ubijesz, co gwałtemwydusisz.Uprzedzicie mnie o dniu przyjazdu.Gdybym się nie zgłosiłna randkę, będzie to oznaczało, że zle jest i ze mną.Uprzedzę w każ-dym razie innego z naszych, by mnie w tym wypadku zastąpił.Noclegutam u nas nie szukajcie.Klimat tam obecnie niezupełnie zdrowy!Zmarszczyłem się, gdym się dowiedział, że będę miał do czynieniaz tchórzami.Mój towarzysz spostrzegł to. No!  dodał  nie podoba się wam taki interes!? Wierzę, ale co jana to poradzę?Więc po otrzymaniu  Robotnika opakowałem się nim jak osioł i,wyprostowany jakbym kij połknął, jazda do N.N.Przyjeżdżam, oglądam dworzec  rzeczywiście dosyć brzydko wy-gląda.Ciemnych, podejrzanych figur na dworcu i przed nim dosyć du-żo.Oglądają przyjezdnych najbezczelniej.Mnie nikt nie zaczepia, niktNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG101za mną się nie poruszył.Walę na wskazany adres.Dzwonię.Otworzyłmi drzwi młody, porządnie ubrany człowiek z semickimi rysami, którypatrzy na mnie pytającymi oczami. Przepraszam pana  mówię  pan Z.polecił mi zajść do pana ipoczekać na niego tutaj. Proszę, proszę  odzywa się mój amfitrion,  niech pan wejdzie.Ogląda mnie przy tym podejrzliwie, a gdym zdjął palto i wszedł dopokoju, pyta mnie nieśmiało. Pan od pana Z.? Pan Z.mnie uprzedzał, ale pan tylko czekać mana niego? Czy jaki inny interes jest jeszcze?Zawahałem się, czy mam powiedzieć o bibule, którą mam na sobie.Wreszcie postanowiłem zamilczeć i pozostawić tę sprawę do nadejściaZ., któremu, jako znajomemu, łatwiej przyjść do porozumienia z go-spodarzem. Pan dawno widział pana Z.?  zapytałem.Mój gospodarz zawahałsię również chwilkę, wreszcie przyciszonym głosem odpowiedział, żedzisiaj rano wpadł do niego Z.i uprzedził go o mojej wizycie. Ale  dodał,  pan ode mnie co zabierze? Nie zrozumiałem zapy-tania, alem się przekonał, żem dobrze postąpił, nie mówiąc nic o bibu-le. Nie, proszę pana  odpowiedziałem  nie zabiorę nic.Twarz mego gospodarza wydłużyła się nieco, lecz zostawił mię wspokoju.Z miną zagniewaną odszedł do drugiego pokoju, gdziem sły-szał lekkie kobiece kroki i dzwięki szkła, stawianego na stole.Pora by-ła wieczorna, po podróży w niewygodnej pozycji pić mi się chciało,ucieszyłem się więc nadzieją otrzymania herbaty.Lecz mój gospodarz drzwi za sobą zamknął i wkrótce z dzwięków,dochodzących do mnie z drugiego pokoju, musiałem wywnioskować,że spotka mię w tym wypadku zawód.Gospodarze, widocznie, posta-nowili nie zapraszać mnie na herbatę.Ten brak gościnności rozgniewał mię, ale czekałem cierpliwie.Lecz minęła godzina, o którą się umówiłem z Z., a jego.ani kogo inne-go z towarzyszów nie było.Wobec tego, że Z.mię uprzedzał, abymmnie nocował w N.N., musiałem coś przedsięwziąć  zbliżał się bowiemczas odejścia ostatniego pociągu, którym opuścić mogłem niegościnneN.N.Zdecydowałem się i zapukałem lekko do gospodarza, który zpochmurną miną wyszedł do mnie. Przepraszam pana  odezwałem się,  ale będę musiał iść do po-ciągu, a pan Z.dotąd się nie zgłosił do pana.Będzie pan łaskaw powie-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG102dzieć mu, że tu byłem, a oprócz tego zostawię u pana bibułę dla niego.Pan mu ją odda.Nie skończyłem jeszcze swego przemówienia, gdy mój gospodarzschwycił się za głowę. Co? bibułę?  jęczał,  panowie mnie zgubią.Pan zostawił wprzedpokoju pakunki z bibułę.tam chodzi służąca.zobaczyć mogła mówił urywanymi słowami, biegnąc do przedpokoju. Ależ, panie  uspakajałem go  żadnej bibuły w przedpokoju niezostawiałem.Gospodarz nie słuchał mnie, jak piorun wpadł do przedpokoju/pochwili wrócił, minę miał ogromnie wystraszoną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl