[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie rozumiem  powiedział.Gilbert siadając na oknie tak, że jego kolana dotykały rąk Nicole.Mogli teraz rozmawiać dalej na wpół osłonięci pędami powoju i nasturcji wijącymi się nad ich głowami.Nicole spojrzała na Gilberta czule.Ale Gilbert wzruszył ramionami, jakby rozumiał tylko słowa. Dobrze.Ponieważ wszystko ci trzeba powiedzieć, więc słuchaj  powiedziała Nicole. Słucham  rzekł Gilbert zimno. Panna Andrea chce mnie wziąć z sobą do Paryża. Dobrze. Chyba że. Chyba co? Chyba że wyszłabym za mąż. Koniecznie więc chcesz iść za mąż?  spytał obojętnie Gilbert.- 62 -  Tak zwłaszcza odkąd jestem bogata. Ach, jesteś bogata?  spytał z zimną krwią, co zdezorientowało dziewczynę. Bardzo bogata, Gilbercie. Doprawdy? Jakim cudem? Panna Andrea dała mi posag. To wielkie szczęście.Winszują ci, Nicole. Patrz!  powiedziała dziewczyna pobrzękując trzymanymi w ręku monetami.To mówiąc,patrzyła na Gilberta, aby pochwycić w jego oczach promyk radości albo przynajmniej pożądliwości.Gilbert nawet zmarszczył brwi. Dalibóg!  rzekł  to bardzo ładna sumka. To jeszcze nie wszystko  mówiła dalej Nicole. Pan baron będzie znowu bogaty.Myśli oodbudowie i upiększeniu Taverney. Wierzę. A wtedy trzeba będzie pilnować zamku. Bez wątpienia. I panna Andrea daje miejsce..odzwiernego szczęśliwemu małżonkowi Nicole  mówił Gilbert z ironią, wystarczającowyrazną, aby dotknęła dziewczynę. Szczęśliwemu małżonkowi Nicole  powtórzyła udając, że nie wyczuła ironii. Czy nie jest toktoś z twoich znajomych, Gilbercie? Kogo masz na myśli? No, czy zgłupiałeś, czy ja nie po francusku mówię?!  krzyknęła dziewczyna, zaczynając sięniecierpliwić. Rozumiem cię wybornie  rzekł Gilbert. Ofiarowujesz mi swoją rękę, nieprawdaż pannoLegay? Tak, panie Gilbert. Nawet z posagiem trwasz przy swoim zamiarze? Doprawdy, jestem ci bardzo wdzięczny. Naprawdę? Oczywiście. W takim razie bierz ten posag  powiedziała dobrodusznie. Ja? Zgadzasz się, prawda? Odmawiam.Nicole podskoczyła. Ach, to tak!  powiedziała. Jesteś zły albo.głupi, Gilbercie, i zapewniam cię, że to, co czyniszw tej chwili, nie przyniesie ci szczęścia.Gdybym cię jeszcze kochała i gdybym się teraz nie kierowałahonorem i uczciwością, zraniłbyś moje serce.Ale, Bóg mi świadkiem, nie chciałam, aby powiedziano,że Nicole, już nie uboga, wzgardziła Gilbertem i zapłaciła za obrazę pogardą.Teraz między namiwszystko skończone.Gilbert wzruszył obojętnie ramionami. Wiem już, co o tobie myśleć  ciągnęła dalej Nicole. Co do mnie, chyba nie sądzisz, żepostanowiłam zagrzebać się tutaj, kiedy czeka na mnie Paryż? %7łe miałabym patrzeć każdego dnia,cały rok i całe życie na tę zimną, nieprzeniknioną twarz, pod którą ukrywa się tyle szkaradnych myśli?!To byłaby ofiara.Nie zrozumiałeś tego, tym gorzej dla ciebie.Nie chcę powiedzieć, Gilbercie, żebędziesz mnie żałował, ale będziesz się mnie lękali wstydził, kiedy znajdę się tam, dokąd mnie twojapogarda doprowadzi.Mogłam pozostać uczciwą, ale brakło przyjaznej ręki, która by mnie zatrzymałanad przepaścią.Krzyczałam: ratuj mnie, zatrzymaj, a ty mnie odepchnąłeś.Toczę się w przepaść,ginę.Odpowiesz za tę zbrodnię przed Bogiem.%7łegnaj, Gilbercie.I dumna dziewczyna oddaliła się bez gniewu.Jej szlachetna dusza potrafiła w decydującymmomencie zdobyć się na wspaniałomyślność.Gilbert zamknął spokojnie okno i powrócił do tajemniczego zajęcia, które przerwało mu zjawieniesię Nicole.- 63 - XVIII.PO%7łEGNANIE Z TAVERNEYPo powrocie do zamku Nicole zatrzymała się na schodach, aby ochłonąć z gniewu, wywołanegorozmową z Gilbertem.Baron spotkał ją na schodach zamyśloną i tak w tym zamyśleniu ładną, że mimo kłopotów przedwyjazdem pocałował ją, niczym Richelieu, kiedy miał trzydzieści lat.Wyrwana z zadumy swawolnym postępkiem barona, Nicole pobiegła do Andrei, która zamykaławłaśnie kufer. No i co, namyśliłaś się? Już, proszę pani  odpowiedziała Nicole zdecydowanie. Wychodzisz za mąż? Nie. Ach! A ta wielka miłość? Nigdy nie znaczyłaby dla mnie tyle, ile znaczą łaski, jakimi mnie pani obsypuje bez ustanku.Służyłam pani i zawsze chcę służyć.Panią wybrałam sobie i znam dobrze, a czy znałabym tak dobrzemężczyznę, którego bym sobie wybrała?To wyznanie wzruszyło Andreę, która nie podejrzewała, że trzpiotowata Nicole zdolna jest do takichuczuć.Oczywiście nie wiedziała, że ta sama Nicole opowiada się za nią, przyciśnięta koniecznością.Uśmiechnęła się zadowolona, że spotyka istotę lepszą niż się spodziewała. To dobrze, że jesteś do mnie przywiązana, Nicole  odpowiedziała. Nie zapomnę o tym.Zdajsię na mnie i jeżeli los się do mnie uśmiechnie i ty doświadczysz jego dobrodziejstw, przyrzekam ci. Och, proszę pani, to rzecz zdecydowana: jadę z panią. Bez żalu? Choćby zaraz. To nie jest odpowiedz  rzekła Andrea. Nie chciałabym, żebyś decydowała nierozważnie ipózniej miała do mnie żal. %7łal miałabym tylko do siebie, proszę pani. Czy mówiłaś o tym z narzeczonym? Nicole zarumieniła się. Ja?  zapytała. Tak, ty.Widziałam, jak z nim rozmawiałaś.Nicole przygryzła wargi.Przypomniała sobie, że z pokoju Andrei okno izdebki Gilberta jestwidoczne. Tak, rozmawiałam z nim  przyznała, I co mu powiedziałaś? Powiedziałam, że go już nie chcę  odparła Nicole, w której słowa Andrei na nowo obudziłypodejrzenia.Andrea nie zrozumiała jednak intencji pokojówki, przekonana, że Nicole jej schlebia.Widać zrządzenie losu chciało, że obydwie kobiety: jedna czysta jak diament, druga z wrodzonąskłonnością do złego, nigdy nie będą się rozumieć.Tymczasem baron pakował się.Stara szpada, którą nosił pod Fontenoy, dokumentyzaświadczające, że miał prawo jezdzić karetami Jego Królewskiej Mości, roczniki  Gazette i listystanowiły największą część jego mienia.Jak Bias niósł to wszystko pod pachą.La Brie dzwigał za nim kufer.Szedł zgarbiony z miną człowieka, który poci się z wysiłku, chociażkufer był prawie pusty.W alei spotkali oficera, który urozmaicał sobie oczekiwanie ostatnią butelką wina z piwnicyTaverney.Nie przeszkodziło mu to dostrzec zgrabną sylwetkę Nicole, która mignęła mu wśród zieleni.Panu de Beausire, tak się bowiem nazywał ów oficer, przerwało to miłe zajęcie wezwanie barona opowóz.Natychmiast podskoczył, ukłonił się i donośnym głosem zawołał na stangreta, aby wjechał waleję.Kiedy kareta zajechała, La Brie umieścił kufer na resorach.Miał przy tym minę, w której radośćmieszała się Z pychą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl