[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pozór można było nawet sądzić, iż w tym się coś prawdy mieściło, bo nakonia gdy siadał, musiano mu stołeczek podstawiać, ale gdy był na siodle, podziesięć godzin wytrzymywał nie skarżąc się.Sama zaś myśl walki przeciwko poganom w obronie Krzyża Zwiętego tak goożywiała, poruszała, sił mu przyczyniała, że się stawał młodszym na jejwspomnienie.Nigdym jednak smutniejszym go nie widywał jak w chwili przedsejmowej:bolało go zawczasu, że przyjdzie sromotne odsłaniać zdrady.Królowa też, choć pono była uwiadomioną w części o intrygach Francuzów, niewiem, czy je wszystkie znała.Jabłonowski, któremu wierzyła, musiał jąuspokajać i nie dawać jej zajrzeć w to głębiej.Jak dawniej francuscy panowie, Forbin i inni, gośćmi byli najczęstszymi u króla,towarzyszami jego codziennymi, tak teraz nuncjusz papieski, poseł austriacki codzień przychodzili, przysyłali listy, nalegali na króla i królowę.Sobieski szedł, o ilem ja widział i czuł, z pobudek chrześcijańskich, w obroniewiary, a rachował, jak sam powiadał, że pod Wiedniem dobywał Kamieńca,królowej zaś szło o arcyksiężniczkę dla Jakuba i o koronę dziedziczną.Marszałkiem sejmowym wybrano Leszczyńskiego i dosyć spokojnie poczęły sięobrady, a natychmiast wprowadzono posłów od papieża i cesarza w sprawieprzymierza i pomocy Leopoldowi.Na to czekali spiskowi, aby wybuchnąć z całą gwałtownością długoposkramianej namiętności.Argumenta ich były na nieszczęście te, którymi się unas pokolenia karmiły, nienawiść i obawa rakuskiego domu. Cesarz poczęto wołać nie pomagał nam, gdy nas Turcy czekali, za cóż my mamy wpomoc mu przychodzić? My sobie z Turkami poradziemy, a że oni się nadDunajem usadowią, co nam to szkodzi? Naszymi wrogami nie są Turcy, aleBrandenburgi i Rakuszanie.Oni to już z dawna czyhają na to, aby Rzeczpospolitą rozerwać i podzielićpomiędzy siebie.Drudzy śmieli otwarcie wyrzucać Sobieskiemu, że z Austrią się łączył, abysobie zapewnił dziedzictwo tronu, to jest zagubę wszystkich swobódRzeczpospolitej!Nie dosyć, iż na sejmie krzyczano, ale tysiącami rozsypywano po polsku i połacinie piśmidła najgwałtowniejsze przeciwko królowi.Morsztyn widocznieprowadził cały ten zastęp krzykaczy i pismaków.Zaczęła partia francuska tak brać górę w sejmie, a z każdym dniem się bardziejuzuchwalać, iż nie pozostawało królowi, mimo wstrętu, jaki miał do wystąpieniajawnego z oskarżeniem, które wiele osób dotknąć mogło, tylko publicznieobwiniać Morsztyna i pozwać go przed sąd świata.Pochwycone przeze mnie i w Berlinie listy starczyły jako dowody zdrady;wprawdzie znaczniejsza ich część była cyframi pisana, ale toż samo świadczyło,iż się taić musiał, a zatem nic dobrego nie zamierzał.Listy te mając w ręku, król zwołał radę panów senatorów i kładąc przed nimi,domagał się sądu i kary.Dowody były tak jawne i przekonywające, iż tłumaczyćsię stawało niepodobieństwem.Powołany przed senatorów Morsztyn stawił sięzuchwale, przeczył ażeby działał na szkodę Rzeczpospolitej, klucza cyfry niechciał dać, wywijał się.Nie pomogło to, pozwano go przed sąd.W jednej chwililisty te, które, oprócz podskarbiego, mnóstwo osób kompromitowały, wywołałyzmianę całkowitą w usposobieniach; ci co się dali uwieść Morsztynowi, wyparlisię go, potępili, odstąpili.Złość i gniew zwróciły się potem przeciwko Vitremu, posłowi francuskiemu,który się w ulicy pokazywać nie śmiał.Król na winnych i wspólników Morsztyna musiał patrzeć przez szpary i niepociągać ich z nim razem.Morsztyn został z Francuzami sam i potępiony.Rozeszły się wiadomości o spisku na życie króla; szlachta, wszyscy wielbicielewojownika i bohatera, podnieśli się w jego obronie za nim, gotowi iść, gdziewskaże!Nie wszystko wyszło na jaw, co naówczas skutecznie tak przechyliło szalę nastronę króla, alem ja słuchał i patrzał, i mogę sumiennie powiedzieć, że w tymnie tyle było polityki, co uczciwego oburzenia przeciw pokątnej, tajemnejzdradzie, którą każdy u nas uczciwy człek miał w ohydzie; ani nuncjusz, aniposeł cesarski nie zrobili tyle, co rozchodzące się wieści, że Francuzi struć lub ztronu króla zrzucić chcieli, że mu gotowano już napój jakiś, że nasadzanozabójców.Przywiązanie do wiary świętej katolickiej działało też na umysły i serca, taksamo na króla jak na pospolitą szlachtę.Jednego więc dnia całe to rusztowanie francuskie, tak mozolnie wznoszone,runęło, gdy Morsztyna Lubomirski musiał pod straż wziąć, a podskarbispokorniawszy, na zwłokę tylko rachując, o sześć miesięcy prosił, aby dowodyniewinności swej zebrać.Domagano się cyfry od niego, ale tę podskarbinadowiedziawszy się o losie męża, zdarła i spaliła.Musiano więc słać do Francjidomagając się jej.Francuzi Duverne i Vitry, oba dotąd najpewniejsi zwycięstwa, choć wiedzieli,że im się nic nie stanie, choć Duverne opierał się rozkazowi wyjazdu i dumnieodpowiadał, musieli się przekonać, że sprawę na łeb przegrali.Vitry, którydumą i szorstkością wszystkich przeciwko sobie zraził, nadrabiał swąambasadorską powagą, ale i ta nie pomogła.Młody Tyszkiewicz mu pokazał, żesię go tu nie bano ani pana jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]