[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślę, że za ostatniego chyba - rzekł Krzychnik - ale mi obojętne oboje.Ja jużnic z nimi nie spodziewam się dokazać, więc pozbyć się ich, to jedyna myślmoja, a przede wszystkim Zamojskiego, bo ten tu osią, na której się ich robotyobracają.- Teraz mu, jako królewiątku, buta urośnie! - wtrącił Andrzej i począł z innejbeczki.- Krakowaście nie widzieli teraz - dodał.- Zawczasu się już gotują na obrzędtaki, aby o nim ludzie pamiętali.Krocie to kosztować będzie, gdy na wojnępieniędzy nie ma.Batorówna jeszcze w tym miesiącu od granicy przybywa worszaku znacznym, naprzeciwko której Andrzej Opaliński wyjeżdża.Ze Spiglerowej kamienicy królestwo ichmość na owe sztuki, które się na Rynkuodbywać mają, patrzeć będą.Siła szlachty do turniejów stanie, a cudzoziemcówi ciekawego tłumu Kraków chyba nie pomieści.Zaleją nas.- Toć by dla rozumnego człeka najlepsza była pora coś przedsięwziąć - rzekłKrzychnik - bo diabła zjedzą, jeśli się upilnują i wszystkich znać będą.Ani król,ani hetman, niebezpieczeństwa żadnego przeczuwać nie będą.Andrzej obejrzał się z przestrachem i dał mu znak, aby milczał, a podczaszy teżgo usłuchał.- Nie teraz, to pózniej, puszczę na niego Samka, jak Samko puszczałniedzwiedzia na tego Włocha.- Ano, patrz - odezwał się marszałek - aby jak Włoch niedzwiedziowi, on mu sięnie wyrwał, bo naówczas biada nam!- Samko gorzej niedzwiedzia - rzekł Krzychnik - tegom pewny.do pierwszegospotkania.Zaczem zamilkli oba, bo służba wieczerzę przyniosła, a z nią razem miejskieplotki, na które szczególniej podczaszy był łakomym.Opowiadano, co się nazamku, co po mieście działo i jak wszyscy, od biskupa począwszy, dwory swe,służbę, czeladz, wozy i konie, na nowo stroili, złocili, odświeżali, aby się z nimipopisali.Starszym ludziom wszystko to mocno wesele Zygmunta Augusta z pierwsząjego żoną, o którym dotąd pamiętano w Krakowie, przypominało.Nawszystkich ustach było to porównanie, które w nieprzyjaciołach Zamojskiego donajwyższego stopnia rozjątrzenie budziło.- Teraz dopiero - mówili - podniesie głowę synowczyk królewski, że do niegoprzystąpić nie będzie można szlachcicowi, choć on sam z biednego szarakawyszedł.- Butę jego przykrócić potrzeba - powiadali drudzy - inaczej oni we dwu zkrólem wszystką szlachtę w chłopów obrócą i sami się tu bez nas rządzić będą.Krzysztof, gdy to słyszał mówiących w poufnym kole, dodawał na swój młynwodę prowadząc:- Propter absolutum dominium obawialiście się Rakuszanina, a ten by się nigdyna wolności nasze tak nie ważył jako oni i byłby nam siłę z sobą przyniósłprzeciwko Turkom i Moskwie, gdy teraz on ich na nas poduszczać i wspomagaćbędzie, co się wprędce okaże.Ciekawy, niespokojny, potrzebujący ciągle jakiegoś zajęcia, które całe sięwszakże na zręcznie rzucanych słowach, zagrzewaniach i podbudzaniu drugichograniczało, pan Krzysztof, nigdzie się nie ukazując prawie, pozostał wKrakowie.Wiedział on, że hetmanowi i królowi na nieprzyjaciołach niezbywało, chodził więc i sznurkował, azali co przedsiębrać nie myśleli.Pan Andrzej przeciwnie, choć się na występ żaden przy weselu nie gotował,jawnie po Krakowie chodził, okazywał się i chciał przez to dowieść, że niczłego nie zamierzał, ani się obawiał o siebie i ukrywać myślał.Gdy go drudzy zapytywali, czyli Zborowscy też obok innych nie myślą królowii hetmanowi zalecić się tym, ażeby albo w turnieju czasu wesela, lub wmaszkarach i popisach udział wzięli, odpowiadał marszałek:- Dobrze to drugim czynić, co mają z czego, bo im król jurgieltu i starostw nieskąpi.Gdybyśmy Knyszyn mieli albo choć co mniejszego.Ano, zubożeliśmy itak na usługach Rzeczypospolitej, kasztelan Gdańsk królowi przywrócił, a comu z tego przyszło? Będziemy się onym cudom przypatrywali ochotnie, dziwilii w ręce klaskali, ale my się do nich nie przyczynimy.Marszałek i na zamek, i do królowej chadzał, choć nigdzie miru wielkiego niemiał, wystrzegano go się i nie dowierzano.Choć więc przy królowej Annie byłowielu, co do króla i Zamojskiego za nią żal mieli, nikt z panem Andrzejem sięnie chciał wiązać ani mu z tym wydawać.Krzysztof we dnie tak jak nie pokazywał się wcale i urzędownie z bytnością swąw mieście nie występował.Do tych, z którymi znajomym był dawniej,wieczorami chodził lub w takich godzinach, aby się u nich nie spotykał iżinnymi.Wymykał się z Franciszkańskiej ulicy o mroku, nie postrzeżony, i albosam, lub z jednym sługą po mieście błądził.Ale miał tu swoich, co mu do domuprzynosili wiadomości i cokolwiek po mieście chodziło.Szły stąd od niego mnogie listy do Samuela, które na to były przeznaczone, abyupokorzenie familii okazywały i do zemsty pobudzały.Znał podczaszy brata, iżjak płomienny ogień prędko gorzał i gwałtownie, ale krótko, więc i nienawiść dohetmana potrzeba było podsycać nieustannie, aby nie zagasła.Miał w tym pomoc pan Krzysztof wielką w siostrzenicy ulubionej panaSamuela, Włodkowej, tuż pod Krakowem w Piekarach mieszkającej, która zgorączką niewieścią podzielała wszystkie ich uczucia i myśli.Różnie tam o tej wielkiej przyjazni pana Samuela dla onej siostrzenicymówiono, posądzając jego i ją, bo się jejmość młoda, przystojna, żywa,ruchawa, czynna, wcale nie ukrywała, że wuja jako bohatera wielbiła i równegomu drugiego nie znała na świecie.Gdzie panowie Andrzej i Krzychnik sami się obawiali iść, mówić a działać, tamWłodkowę posyłali, która gotowa była na wszystko dla ukochanego Samuela.Aż nadto może daleko posuwała się jejmość, bo jej dom jawnym byłzbiegowiskiem nieprzyjaciół hetmana i króla i stąd na nich wszystkie baśnie ipotwarze płynęły, tu się zbierali spiskujący.Andrzej mniej się tu okazywał, bo ten zawsze jeszcze wyobrażał sobie, iż nadwu stołkach wysiedzi i za takiego, jak bracia, nieprzyjaciela zdeklarowanegoliczonym nie będzie.W tym się mylił, bo jego i politykę, jaką zachowywał,znano dobrze.Krzysztof nie mający nic do stracenia, niemal co dzień do Piekar jezdził i tamwoził, co pochwycił na bruku, i nawzajem dostawał języka o Samuelu, który iwrzekomo, i na oko, aby ludzi zwieść - choć nikt w to nie wierzył - do Włochsię wybierał, skąd już wcale powracać nie miał, jeżeliby się w Polsce rzeczy niezmieniły.Rozgłaszał to i pan Krzysztof ostentacyjnie, aby pokryć przygotowania, któreciągle czyniono, nawet czasu tych weselnych przyborów.W Krakowie jednakprzekonał się rychło podczaszy, że na teraz nic ani myśleć było przedsiębrać.Szczęście pana hetmana, powodzenie królewskie w sprawie z Moskwą, w którejpo raz pierwszy od dawna Batory silniejszym się okazał i groznym, jak z jednejstrony nieprzyjaciół budziło, tak z drugiej wielu nawracało, bo widzieli, żebezsilne ich pokuszenia przeciwko rozumowi i szczęściu Zamojskiego nic niezdołają.Drażniło go to niepomiernie, iż wielu z tych, co dawniej na Wilcze Zębywykrzykiwali i odgrażali się, a Nigrum Concilium Zamojskiego w błocie tarzali- teraz z pohamowaniem o jednym, z postrachem o drugim, z ostrożnościąwielką o nich obu się odzywali.Na pomocników czynnych widział, iż mało mógł rachować, samym im zSamuelem o sobie myśleć było potrzeba.Brata tego na chyż wystawić i popchnąć bynajmniej się nie wahał podczaszy,miał go bowiem za straconego i tak, a chciał zużytkować, siebie o ile możnościoszczędzając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]