[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle dopadł mnie pierwszy miniszok, kiedy w mojejgłowie nagle powstała ta myśl: Też taka byłam".W głowie mi się zakręciło i poprawiłam się na fotelu.Jednak te słowa znów mnie dopadły i mną wstrząsnę-ły. Też taka byłam".Walcząc o odzyskanie równowagi, powiedziałam sobie stanowczo, że wcale nie.Jednak jeszcze donośniejszy głos zauważył, że i owszem.A mój mechanizm obronny, osłabiony przez po-nad miesiąc bezustannego bombardowania, ukojony opowieścią Noli, która zapewniła mu złudne poczucie bezpie-czeństwa, zaczął się sypać.Ku swojemu zaniepokojeniu odkryłam, że lada chwila zderzę się czołowo z bardzo nieprzyjemnymi nowi-nami.Nagle nie mogłam już uniknąć jasnej jak słońce konstatacji, że myślałam o kokainie, valium, amfie i tablet-kach nasennych właściwie bez przerwy; i o tym, skąd wziąć na nie pieniądze, jak znalezć Wayne'a albo Digby'ego,żeby kupić to, na co mnie stać, potem o tym, jak znalezć czas, żeby to wziąć, jak znalezć bezpieczne miejsce dowzięcia.Ciągle główkowałam, jak ukryć zakupy przed Brigit, potem przed Luke'em, usiłowałam udawać, że jestemtrzezwa w pracy, usiłowałam coś robić, kiedy mój umysł fruwał.Przerażona przypomniałam sobie, co Luke napisał w kwestionariuszu co to było? Jeśli jakiś narkotykistnieje, Rachel z pewnością go wzięła.Pewnie brała też narkotyki, których jeszcze nie wynaleziono".Znów wpa-dłam w furię, jak zawsze, kiedy myślałam o nim i o tym, co mi zrobił.Nie chciałam, żeby chociaż jedno jego słowookazało się prawdą.Czułam się wściekła, przerażona i było mi niedobrze.Niemal wpadłam w panikę.I kiedy Nola zapytała: Nic ci nie jest, Rachel? Wydajesz się trochę.Z ulgą wykrztusiłam: Ja też taka byłam, ciągle o tym myślałam.Nie jestem szczęśliwa. Mój głos brzmiał nieco histerycznie. Wcale nie jestem szczęśliwa.Nie chcę taka być.Czułam, że inni na mnie spoglądają, i bardzo pragnęłam, żeby ich tu nie było.Zwłaszcza Chrisa.Nie chcia-łam, żeby był świadkiem mojej słabości, ale za bardzo się bałam, żeby ją ukryć.Spojrzałam błagalnie na Nolę, ma-rząc o tym, by powiedziała mi, że wszystko będzie dobrze.Trzeba jej przyznać, że próbowała. Popatrz na mnie. Uśmiechnęła się łagodnie. Nigdy nie myślę o narkotykach.Jestem wolna.A terazpopatrz na siebie dodała. Jesteś tu, ile, cztery tygodnie? Przez cały ten czas nie wzięłaś narkotyków.RLTNie wzięłam.Szczerze mówiąc, to kupa czasu.Nawet nie myślałam o narkotykach.To znaczy trochę myśla-łam, ale nie bez przerwy, nie tak jak jeszcze pięć tygodni wcześniej.Przed oczyma błysnęło mi widmo wolności, obraz innego życia.Jednak strach i zmieszanie natychmiast po-wróciły.Kiedy Nola wychodziła, wydarła kartkę ze swojego notatnika i coś na niej nabazgrała. To mój numer. Podała mi kartkę. Kiedy wyjdziesz, zadzwoń do mnie.Jeśli tylko będziesz chciałapogadać, koniecznie daj mi znać.Oszołomiona, dałam jej swój numer, tak wypadało.Potem powlokłam się do jadalni, gdzie Eddie rozłożył nastole zawartość torby z żelkami. Wiedziałem! wrzasnął, a ja aż podskoczyłam. Po prostu wiedziałem. Co wiedziałeś? spytał ktoś.Słuchałam jednym uchem. Niech Luke nie ma racji" myślałam. Jest więcej żółtych niż innych oświadczył Eddie. I mniej czarnych.Patrzcie! Dwie czarne.Pięćczerwonych.Pięć zielonych.Osiem pomarańczowych.I osiem.dziewięć.dziesięć.dwanaście, co najmniej dwa-naście żółtych.To niesprawiedliwe.Ludzie kupują je dla czarnych, a wpycha się nam te świńskie okropne żółte. Mogą być żółte odezwał się inny głos. Ty chory sukinsynu powiedział ktoś.Wybuchła hałaśliwa kłótnia, ale mnie nie interesowała.Pra-cowicie usiłowałam oszacować rozmiar zniszczeń.Zastanawiałam się, czy gdybym musiała na jakiś czas odpuścićsobie narkotyki co nie jest powiedziane dałabym sobie radę.Co bym robiła? Na pewno już nigdy nie byłabymw stanie dobrze się bawić.Co nie znaczy, że dotąd dobrze się bawiłam, musiałam to przyznać.Jednak z pewnościąjuż nie miałabym po co żyć.Równie dobrze mogłabym umrzeć. Zawsze przecież mogłam ograniczyć narkotyki" pomyślałam rozpaczliwie.Ale w przeszłości już usiło-wałam ograniczać i nic z tego nie wyszło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]