[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czubkami palców dotknęła nazwiska Marcy Lamson, wypisa-nego na stronie księgi.- Nie sądzisz, że Marcy byłaby zdziwiona, gdyby do-wiedziała się, że jacyś obcy ludzie w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątympierwszym roku czytają jej nazwisko i zastanawiają się nad jej życiem? Prawdo-podobnie nigdy nawet nie wyobrażała sobie tak odległej daty.W pewnym sensieRLT- Connie zawahała się - jest to pewien rodzaj nieśmiertelności.Przynajmniej ktośją wspomina.Albo o niej myśli.Zauważa, że istniała.Dotykając palcem kartki, ujrzała zaskakująco wyrazny obraz pogodnej twa-rzy, upstrzonej piegami i osłoniętej dużym słomkowym kapeluszem.Kobieta by-ła stara, mrużyła łagodne niebieskie oczy i z czegoś się śmiała.Wizja znikła taksamo nagle, jak się pojawiła, a Connie poczuła, że brakuje jej tchu.Moc tegodoznania była oszałamiająca.Nie mogła dłużej tłumaczyć wszystkiego jako senna jawie, to było coś innego.Zupełnie jakby na miejscu realnego świata pojawiałsię nagle film na celuloidowej błonie, przesłaniający pole widzenia.- To prawda - przyznał Sam, zamykając trzymaną na kolanach księgęi splatając ręce za głową.Odchylił się i odetchnął głęboko, nie zwracając uwagina to, że zaszło coś dziwnego.- Mniejsza o to - powiedziała, starając się, by jej głos zabrzmiał obo-jętnie.Jednocześnie masowała sobie skroń.Musiała o tym z kimś porozmawiać.Z Grace, a może z lekarzem.- Wygląda na to, że straciliśmy mnóstwo czasu.Dziękuję za pomoc, Sam.Nie chciałam zająć ci całego popołudnia.- Nie żartuj - odparł.- Kopuła nie ucieknie.Uwielbiam pod jakimś pretek-stem poszperać w tym archiwum.Zresztą zostało jeszcze jedno miejsce, gdziepowinniśmy zajrzeć. Roczniki członkowskie".- Bez przesady - jęknęła.- Nawet jeśli ten napis odnosi się do osoby, czegoprzecież na pewno nie wiemy, to nie urodziła się tutaj, nie wzięła ślubu i nieumarła.Co miałaby robić w Rocznikach członkowskich"?Uciszył ją lekceważącym psyknięciem.- No, no.A już myślałem, że Harvard to porządna szkoła.- Wstał, wyciągnąłtrzy tomiska z dolnej półki przy drzwiach i rzucił je na stolik.- Nie uczono cię natym ekskluzywnym uniwersytecie, jak prowadzić dogłębne badania? Wyczuwamw tym postawę typową dla studiów licencjackich.Dalej, Connie.Jeszcze godzinai skończymy.RLTZe śmiechem sięgnęła po najbliższą księgę.Dobrotliwe docinki Sama po-mogły jej zwalczyć powracający ból głowy, mogła więc znów czerpać przyjem-ność z pracy.Zerknęła z uznaniem na tego dziwnego młodego człowieka, któryją zawstydził, a mimo to zachęcił do wysiłku.Odwzajemnił jej uśmiech.Pracowali w milczeniu przez następną godzinę, kartkując listy mieszkańcówmiasteczka, którym zaproponowano pełne członkostwo w Kościele.Niektórenazwiska pojawiały się przez całe dekady, zanim zostały zaakceptowane.Conniezdziwiły te uprzedzenia i hermetyczność grupy, na które wskazywała treść rocz-ników.Ogarnęła ją wręcz niechęć do wspólnoty, której kulturę zamierzała stu-diować przez resztę życia.Zwykle podobał się jej brak przejrzystości tego ro-dzaju archiwów, związana z nimi zagadka.Po odpowiednim połączeniu pozornieoderwane od siebie, rozbieżne fakty tworzyły bowiem obraz świata, który oddawna już nie istniał.Czasem jednak obraz zrekonstruowany na podstawie fak-tów okazywał się zdumiewająco okrutny.Mimo wszelkich idealizacji, jakichdopuszczali się historycy, koloniści z Nowej Anglii potrafili być tak samo bez-względni i brutalni jak wszyscy inni ludzie i nie wolni od wad: małostkowi,kłamliwi, skłonni do manipulacji.Sięgnęła po ostatnią księgę, przewróciła kilka niezapisanych stron, ażwreszcie doszła do tytułowej.Zaskoczona uniosła brwi.Tytuł brzmiał: Eksko-munikowani".Księga wyglądała tak, jakby wciąż była aktualna, ponieważ pod koniec po-zostały jeszcze wolne strony.Ostatnią zapisaną ekskomunikę ogłoszono w poło-wie dziewiętnastego wieku, po czym Pierwszy Kościół w Salem musiał się sku-pić na problemach o mniej doktrynalnym charakterze.W latach poprzedzającychwojnę secesyjną wiele zborów Nowej Anglii wykazywało dużą aktywność wpracy na rzecz emancypacji społecznej.Connie wyobrażała sobie, że wewnętrznewalki w Kościele zapewne wydawały się błahostką wobec problemu niewolnic-twa.Powoli cofnęła się do początku.Pierwszy wpis pochodził z tysiąc sześćsetRLTdwudziestego siódmego roku, ale część strony została uszkodzona przez wilgoć,więc nie można było odczytać tekstu.Po założeniu kolonii pojedyncze kary eks-komuniki zdarzały się raz na kilka lat, ale do informacji o nich nigdy nie dołą-czano żadnych wyjaśnień.Pewna grupa przypadków, które wystąpiły w ciągukilku kolejnych lat, zdawała się pokrywać w czasie z kryzysem antynomistycz-nym, kiedy to światem purytanów zachwiała schizma religijna wywołana pro-blemem, czy dobre uczynki wystarczają do osiągnięcia łaski Bożej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]