[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od kiedy zaczęły ginąć kobiety w Zwierniku, babciacoraz jaÅ›niej zdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że to ja je zabijam.MaÅ‚o mia-Å‚a na to dowodów czy poszlak? Przy wypadku Kordaszewskiej itego chÅ‚opaka, którego zabiÅ‚em, bo mnie zaskoczyÅ‚ i rzuciÅ‚ siÄ™ naratunek mordowanej  moja babka nie mogÅ‚a już mieć w ogólewÄ…tpliwoÅ›ci.PrzybiegÅ‚em do niej z ramieniem skÅ‚utym przezsprężynowy nóż przeciwnika.A ona do mnie powiada: »Wiem, żety to robisz, ale nie ja ciÄ™ sÄ…dzić bÄ™dÄ™, Bóg ciebie osÄ…dzi.WiÄ™c jakja mogÄ™ ciebie wydać, mój wnuczku, mój skarbie jedyny, bo tyjeden mi zostaÅ‚eÅ› na Å›wiecie.Oni ciÄ™ ukrzywdzÄ….SÄ…d boski bywasprawiedliwszy i Å‚agodniejszy od ludzkiego, już ja o tym wiem.«Milicja przetrzÄ…saÅ‚a wtedy caÅ‚Ä… wieÅ›, ale mnie nie znalezli.TaksiÄ™ zÅ‚ożyÅ‚o, że nikt z sÄ…siadów nie zauważyÅ‚, kiedy wÅ›liznÄ…Å‚em siÄ™do babki obejÅ›cia.Na pytanie, czy bywa tu kto ze Å›wiernikowian,ludzie odpowiedzieli, że nie.Bo też ja dla nich nie byÅ‚em nikim»ze Zwiernika«, tylko tutejszym.Wnuczkiem starej Kaliniakowej.Tak jak Jula Kordaszewska byÅ‚a nikim wiÄ™cej, jak siostrÄ… zezowa-tej Walerki.A ja miaÅ‚em u babki skrytkÄ™, której do dziÅ› dnia niktnie odkryÅ‚.W czasie wojny partyzant jeden radziecki, ranny, tamsiÄ™ chowaÅ‚, kiedy Niemcy do wsi wpadali.W studni w ocembro-waniu dziura byÅ‚a wybita i jama w bok poziomo wykopana.CoÅ› wrodzaju jaskini albo komory.Zabezpieczona deskami.Wystarczy-Å‚o po Å‚aÅ„cuchu spuÅ›cić siÄ™ parÄ™ metrów w dół i deskÄ™ odsunąć.Zgóry nie widać.I żaden pies nie wywÄ™szy.CaÅ‚y dzieÅ„ tam przesie-dziaÅ‚em, kiedy milicja u babki rewizjÄ™ robiÅ‚a.PytajÄ… mnie wciąż lekarze, dlaczego wtedy, kiedy poradziÅ‚em249 już sobie z tym smarkaczem RyÅ›kiem, co mi od pewnego czasu popiÄ™tach deptaÅ‚, nie skoÅ„czyÅ‚em sprawy z JulÄ… KordaszewskÄ….Wi-dziaÅ‚em, że ona jeszcze żyje.To byÅ‚o ryzyko.A nuż jÄ… odratujÄ… iona mnie wyda.Ale nie mogÅ‚em.Po prostu nie potrafiÅ‚em.Walkana noże z RyÅ›kiem (ja miaÅ‚em brzytwÄ™) ocuciÅ‚a mnie z zamrocze-nia, z transu.Bo to byÅ‚o co innego niż walka z kobietÄ….Walczyli-Å›my na Å›mierć i życie.I chodziÅ‚o o moje życie.O moje ciaÅ‚o.Kie-dy zwyciężyÅ‚em, byÅ‚em z powrotem zwyczajnym sobÄ…, któregouratowaÅ‚ instynkt życia.A gdy jestem rozÅ‚adowany, nie umiemzabić.Ani kobiety, ani nikogo, ani niczego, co żyje.Nie daÅ‚oby mito żadnej satysfakcji.Poza tym byÅ‚em ranny.PrzestraszyÅ‚em siÄ™tej krwi, co ze mnie ciekÅ‚a.ZapomniaÅ‚em o Juli, o tym, czego odniej chciaÅ‚em.ChciaÅ‚em tylko jak najprÄ™dzej skryć siÄ™, żeby opa-trzyć rany.To chyba ludzkie, nie?Z tÄ… babkÄ… z parku, którÄ… udaÅ‚o mi siÄ™ tylko ogÅ‚uszyć, sprawabyÅ‚a prostsza.Zwyczajnie, zjawili siÄ™ jej kompani, a taki wyprepa-rowany z poczucia rzeczywistoÅ›ci mój wynaturzony blizniak niejest, żeby wdawać siÄ™ w bójkÄ™ z trzema osiÅ‚kami.MyÅ›lÄ™, że zaw-sze dotychczas, jak i w tym przypadku, ratowaÅ‚ go instynkt samo-zachowawczy.On, ten instynkt, szeptaÅ‚ mu na ucho, kiedy możnaatakować, a kiedy nie.I co robić, jak siÄ™ kryć, żeby nie wpaść.MiaÅ‚em stracha, kiedy okazaÅ‚o siÄ™, że ta ze Szczecina żyje.Aleto byÅ‚o bardzo podniecajÄ…ce uczucie.Jak hazard.Opisze mnie czynie potrafi? Widocznie nie daÅ‚a rady.RozlazÅ‚o siÄ™ po koÅ›ciach.Nie powiem, odetchnÄ…Å‚em z ulgÄ….Coraz jednak dotkliwiej drÄ™czyÅ‚a mnie z biegiem czasu bezce-lowość mojego dziaÅ‚ania.ZnalazÅ‚em siÄ™ w Å›lepym zauÅ‚ku bez250 wyjÅ›cia.Jak na karuzeli, której nie potrafiÅ‚em zatrzymać.Rozu-miaÅ‚em, że moje upojenie dlatego nie jest i nie bÄ™dzie nigdy peÅ‚ne,bo w moich aktach miÅ‚oÅ›ci brak jednego: wÅ‚aÅ›nie miÅ‚oÅ›ci.%7Å‚yciejest gruntem, na którym wyrasta miÅ‚ość, niosÄ…ca radość i ukojenie.Zmierć, zadawanie Å›mierci nie urodzi nie tylko nowego życia, ale iżadnej miÅ‚oÅ›ci.Ale ja wciąż jeszcze, prawie do koÅ„ca, do mojego schwytaniamiaÅ‚em nadziejÄ™.Wciąż jeszcze czekaÅ‚em, jeszcze siÄ™ spodziewa-Å‚em, jeszcze czaiÅ‚em siÄ™ jak rabuÅ› zza wÄ™gÅ‚a: może stanie siÄ™ kie-dyÅ› coÅ› takiego, jakiÅ› cud siÄ™ speÅ‚ni, jakiÅ› moment nadleci  i zÅ‚a-piÄ™ to, na co czyhaÅ‚em, nie wiedzÄ…c, czym ono jest.PrzeczuwaÅ‚emtylko, że to »coÅ›«, czego mi w życiu brakowaÅ‚o, abym mógÅ‚ do-peÅ‚nić tym elementem moje istnienie do prawdziwego ludzkiegoformatu  jest miÅ‚e, jest ciepÅ‚e i Å‚agodne, jest miÄ™kkie, jak naprzykÅ‚ad maÅ‚e puszyste zwierzÄ…tko, które mogÅ‚oby ogrzać mojewystygÅ‚e wnÄ™trze.LiczyÅ‚em na to, że jakaÅ› kobieta zachwyci mniei tak porwie swoim urokiem, siÅ‚Ä… uczucia, dobrociÄ…, bo ja wiemzresztÄ…, czym  że przestanÄ™ tak bardzo nienawidzić kobiet i takokrutnie ich pożądać.%7Å‚e jednÄ… z nich po prostu  pokocham.Opowiada siÄ™ przecież w bajkach, jak dobre i piÄ™kne dziewczyny zlitoÅ›ci kochajÄ… potwora.Ich miÅ‚ość zdejmuje z bestii zÅ‚y czar iwtedy potwór staje siÄ™ na powrót piÄ™knym i szlachetnym mÅ‚o-dzieÅ„cem.W pewnej chwili odkryÅ‚em, że kobieta, o której marzyÅ‚em istnieje.ChciaÅ‚em, żeby byÅ‚a przy mnie, ze mnÄ….ByÅ‚o mi obojÄ™t-ne, czy zostanie mojÄ… żonÄ…, czy kochankÄ…, czy tylko serdecznÄ…przyjaciółkÄ… i opiekunkÄ….Nawet bardziej potrzebowaÅ‚em jej zro-zumienia, współczucia, tkliwoÅ›ci niż miÅ‚oÅ›ci.Ale nie speÅ‚niÅ‚a251 moich nadziei.Teraz już za pózno na jakiekolwiek marzenia.Zapózno na wszystko.ZazdroszczÄ™ zwykÅ‚ym ludziom, że nie mogÅ‚em być szczęśliwy,jak oni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl