[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważywszy to, chłopiec nieświadomie wyprostował się, rzucił wędzonejrybie pogardliwe spojrzenie, a gdy ucichły już kroki Candamira, szepnął:- Dzięki, bracie.Wyszedł i energicznie zamknął drewniane drzwi.- Zrób mi rygiel do mojego spichlerza, Haraldzie - poprosił Candamir.- Dam ciza to barani udziec.Kowal w ogóle się nie odezwał, czekając, aż młody człowiek usiądzie nadrewnianej ławie przy kominie i otrzepie buty ze śniegu.Jego spokojne milczenie jakzwykle nastroiło Candamira do rozmowy.- Nie jestem lepszy niż bóg mojego Saksona - rzucił.- Zwiodłem mojego brata natakie pokuszenie, któremu żaden człowiek by się nie oparł.W każdym razie nie w jegowieku.Harald w zamyśleniu pokiwał głową, wyciągnął z ognia dłuto, nad którymwłaśnie pracował, i uderzył w nie kowalskim młotkiem.- Zrobię ci ten rygiel - obiecał.- Zachowaj swój barani udziec.W lecie pomożeszmi przy żniwach przez dwa dni, to wystarczy za zapłatę.Teraz opowiedz, mój chłopcze,co cię trapi.Candamir wzruszył ramionami i z rozkoszą chłonął żar przypiekający mu plecyW jego izbie też zawsze było przyjemnie ciepło, ale kuznia była jedynym miejscem wElasundzie, gdzie także zimą był upał.Harald pracował, jak większość mężczyzn,półnagi, jego umięśniony tors i szerokie bary połyskiwały cienką warstewką potu.Pachniało tu zawsze żelazem i potem.Candamir uwielbiał to miejsce.W dzieciństwiewłaśnie kuznia była ulubionym celem ucieczki.Harald był dobrym przyjacielem jegoojca, ale gdy między ojcem i synem wybuchała sprzeczka - co zdarzało się często, bomieli taki sam krewki charakter - kowal zawsze zapewniał chłopcu schronienie.Jeszczedziś Candamir zachodził tutaj czasem po radę, ponieważ w przeciwieństwie do Olafa,zmarłego stryja Sigismunda i innych ludzi z pokolenia ojca, Harald nigdy nie próbowałmu niczego narzucać.- Czy rozmawiał z tobą Osmund? - zapytał w końcu Candamir.- Albo Olaf?Kowal ochłodził dłuto i odłożył na kowadło.- Osmunda nie widziałem od tygodni, wciąż się chowa i pogrąża w smutku.Uważam zresztą, że już pora, aby przestał, bo w ten sposób nie przeżyje wiosny Jegostryj Olaf i ja od dawna nie rozmawiamy ze sobą.Zciśle rzecz biorąc, od tego dnia sześćmiesięcy temu, kiedy jego miecz pękł i Olaf uznał, że to moja wina.- Rozumiem.- Candamir wstał niespokojnie i podszedł do kowadła, bezmyślniedotknął wiszących nad nim narzędzi, potem nowego dłuta, którym natychmiast sięoparzył.- Cóż, jak wiesz, Olaf nie jest akurat moim ulubionym sąsiadem.Przedstawiłjednak Osmundowi propozycję, która wciąż chodzi mi po głowie.- Ach tak? - Harald przygotował glinianą formę odlewniczą wyłożonąnawoskowanym suknem i do żelaznego czerpaka włożył niewielki kawałek żelaza.Potem dorzucił do pieca szuflę węgla drzewnego i wskazał na miech.- Dmuchaj.Candamir deptał miech powoli i równomiernie, tak jak go Harald nauczył wmłodości.- Olaf uważa, że powinniśmy wyjechać.Porzucić Elasund i poszukać nowejojczyzny, jak to kiedyś robiły niektóre z naszych plemion.Co to będzie? - Zzaciekawieniem wskazał na dziwnie ukształtowaną, płaską formę.- Twój klucz - odpowiedział stary - Cóż, nie sądz, że nigdy o tym nie myślałem.A od kiedy Turończycy napadli na nas po raz pierwszy i zabili mojego brata, myślę o tymznacznie częściej niż kiedyś.Ale dokąd? Niektórzy mówią, że do Brytanii, ale sam niewiem.Z tymi Anglosasami nie ma żartów, chociaż, jak słyszę, coraz więcej z nich czcitego bożego mięczaka.- Nie, Olaf nie myśli o Brytanii, ale o pewnej wyspie na zachodnim morzu, którąprzypadkowo odkrył - Candamir opowiedział kowalowi o krainie znalezionej przezOlafa.Gdy skończył, Harald długo milczał i w skupieniu rozmyślał.Wydawało się, żenie zwraca uwagi na to, co robiły jego ręce, mimo to, wlewając do małej formy płynne,rozżarzone do białości żelazo, czynił to ze zręcznością i ostrożnością nabytą dziękiwieloletniemu doświadczeniu.- Brzmi dobrze - odezwał się w końcu.- No.- Muszę się nad tym zastanowić.- Zrób to.- Hm.- mruknął kowal w zamyśleniu i pokiwał głową.- Jutro o tej porze zajrzędo ciebie i założę rygiel.Powiedz mi jeszcze, jak wyglądają sprawy z Osmundem i twojąsiostrą.Czy tym razem będą rozsądni i się pobiorą?Candamir westchnął ciężko i opadł na ławę.- %7łebym to ja wiedział.Dobrze się rozumieją, co do tego nie ma wątpliwości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]