[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.My chcemy odjechaæ.- W rzeczy samej mowa by³a krótka - parskn¹³ Mikula.- Wy chcecie odjechaæ.A my chcemy wypruæ z was flaki.Co ty na to?Bobo³ak b³ysn¹³ szpiczastymi zêbami, prostuj¹c w siodle sw¹ maleñk¹ postaæ.- Myœlisz, ¿e paktujê ze strachu przed wami, przed wasz¹ band¹ zasrañców w s³omianych³apciach? Proszê bardzo, jeœli chcecie, przejedziemy wam po brzuchach.To nasze rzemios³o,ch³opie.Wiem, czym ryzykujemy.Nawet jeœli czêœæ padnie, reszta przejedzie.Takiejest ¿ycie.- Wóz nie przejedzie - wycedzi³ Korin.- Takie jest ¿ycie.- Mamy to wkalkulowane.- Co jest na wozie?Bobo³ak splun¹³ przez prawe ramiê.- Jedna dwudziesta tego, co zosta³o w jaskini.I ¿eby wszystko by³o jasne: ka¿eciezostawiæ wóz, nie ma zgody.Je¿eli mamy wyjœæ z tej hecy bez profitu, to wolimy zeœwiadomoœci¹, ¿e nie bez walki.No, jak bêdzie? Je¿eli mamy siê biæ, to wolê terazrano, zanim s³onko nie zacznie przypiekaæ.- Œmia³y jesteœ - powiedzia³ Mikula.- Wszyscy tacy w mojej rodzinie.- Puœcimy was, jeœli z³o¿ycie broñ.Bobo³ak splun¹³ ponownie, dla odmiany przez lewe ramiê.- Nic z tego - warkn¹³ krótko.- Tu ciê boli - zaœmia³ siê Korin.- Bez broni jesteœcie œmiecie.- A ty czym jesteœ bez broni? - zapyta³ karze³ bez emocji.- Królewiczem? Przecie¿widzê, coœ za jeden.Myœlisz, ¿e jestem œlepy?- Z broni¹ gotowiœcie jutro wróciæ - powiedzia³ wolno Mikula.- Choæby po resztêtego, co zosta³o w jaskini, jako powiadasz.Po jeszcze wiêkszy profit.Bobo³ak wyszczerzy³ zêby.- By³a taka koncepcja.Ale zrezygnowaliœmy z niej po krótkiej dyskusji.- Bardzo s³usznie - rzek³a nagle Visenna, wysuwaj¹c siê przed Korina, staj¹ctu¿ przed konnym.- Bardzo s³usznie, ¿e zrezygnowaliœcie, Kehl.Korinowi wyda³o siê, ¿e wiatr raptownie siê wzmóg³, zawy³ wœród ska³ i traw,uderzy³ zimnem.Visenna mówi³a dalej nie swoim, metalicznym g³osem:- Ka¿dy z was, który spróbuje tu wróciæ, umrze.Widzê to i przepowiadam.OdejdŸciest¹d natychmiast.Natychmiast.Zaraz.Ka¿dy, kto spróbuje wróciæ, umrze.Bobo³ak pochyli³ siê, spojrza³ na czarodziejkê znad koñskiego karku.Nie by³m³ody - futro mia³ ju¿ prawie popielate, upstrzone bia³ymi kosmykami.- To ty? Tak myœla³em.Rad jestem, ¿e.Mniejsza z tym.Powiedzia³em, ¿e niezamierzam tu wracaæ.Do³¹czyliœmy do Fregenala dla zarobku.To siê skoñczy³o.Terazmamy na karku Kr¹g i ca³e wsie, a Fregenal zacz¹³ bredziæ o w³adzy nad œwiatem.Mamydoœæ i jego, i tego straszyd³a z prze³êczy.Szarpn¹³ wodzami, obróci³ konia.- Po co ja to mówiê? Odchodzimy.Bywajcie w zdrowiu.Nikt mu nie odpowiedzia³.Bobo³ak zawaha³ siê, spojrza³ na skraj lasu, potemobejrza³ siê na nieruchomy szereg swoich jeŸdŸców.Znowu pochyli³ siê w siodle izajrza³ w oczy Visenny.- By³em przeciwny zamachowi na ciebie - powiedzia³.- Teraz widzê, ¿e s³usznie.Jeœli ci powiem, ¿e koœciej to œmieræ, to i tak pójdziesz na prze³êcz, prawda?- Prawda.Kehl wyprostowa³ siê, krzykn¹³ na konia, pocwa³owa³ do swoich.Po chwili konniformuj¹c kolumnê, otaczaj¹c wóz, ruszyli w stronê drogi.Mikula ju¿ by³ przy swoich,perorowa³, uspokaja³ brodacza z Poroga oraz innych, ¿¹dnych krwi i zemsty.Korini Visenna w milczeniu obserwowali mijaj¹cy ich oddzia³.Tamci jechali wolno, patrz¹cprzed siebie, demonstruj¹c spokój i zimn¹ pogardê.Jedynie Kehl, mijaj¹c ich, uniós³lekko d³oñ w po¿egnalnym geœcie, z dziwnym grymasem na twarzy przypatruj¹c siê Visennie.Potem raptownie poderwa³ konia, popêdzi³ na czo³o kolumny, znikn¹³ wœród drzew.VIIPierwszy trup le¿a³ przy samym wejœciu do pieczar, st³amszony, wciœniêty miêdzyworki z owsem i kupê chrustu.Korytarz rozwidla³ siê, tu¿ za rozwidleniem le¿a³ynastêpne dwa - jeden prawie zupe³nie pozbawiony g³owy uderzeniem maczugi lub obucha,drugi pokryty zakrzep³¹ krwi¹ z licznych ran [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl