[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Angelika miała wrażenie, że Desgreznigdy nie wyrządzi jej krzywdy.Wydawał się też lepiej ubrany.Miał piękne botki i częstonosił perukę.Dotarłszy do tawerny, policjant pożegnał ceremonialnieAngelikę i poszedł w swoją stronę.Angelika patrzyła z zachwytem na wiszący nad drzwiamipiękny szyld, który namalował jej brat Gontran.Malunekprzedstawiał kobietę w mantyli w kwadraty z czarnej satyny.Pod czerwoną maską błyszczały zielone oczy.Wokół niejmalarz naszkicował ulicę Doliny Nędzy z jej starymi, niekształtnymi domami, wznoszącymi się na tle gwiazdzistegonieba i czerwonego blasku tawern.Handlarz winem wychodził już z oberży z dzbankiemw ręce. Dobre, zdrowe i czyste wino! Chodzcie do mnie, poczciwe kobietki! Obręcze beczki pękają.!Wraz z biciem dzwonów zaczynał się dzień pracy.A wieczorem Angelika poukłada pieniądze w kupki.Po przeliczeniu włoży je do małych torebek i zamknie w sejfie, którykazała kupić karczmarzowi.Co pewien czas Audiger przychodził ją prosić o rękę.Angelika, nie zapomniawszy o swych czekoladowych projektach, przyjmowała go z uśmiechem. A pański patent? Za kilka dni sprawa będzie zakończona!Angelika powiedziała mu w końcu: Nigdy nie dostanie pan patentu! Naprawdę, pani wróżko? A to dlaczego? Ponieważ oparł się pan na panu de Guiche, zięciu panade Seguier.Otóż nie wie pan, że małżeństwo pana de Guicheto istne piekło i że pan de Seguier utrzymuje swoją córkę.W przetrzymywaniu pańskiego patentu kanclerz widzi, między275innymi, okazję rozgniewania swego zięcia, a takiej okazjinie przepuści.Znała te detale od Zabłoconego Poety.Zraniony Audigerzaczął głośno krzyczeć.Zarejestrowanie jego patentu jestna dobrej drodze.Dowodem na to niech będzie fakt, żeprzy ulicy Zwiętego Honoriusza zaczął już budować salę dosprzedaży czekolady.Odwiedzając plac budowy, Angelika stwierdziła, że pod-stoli posłuchał jej rady.Były lustra i złocona boazeria.- Sądzę, że ta nowinka przyciągnie ludzi spragnionychnowości wyjaśnił Audiger, zapominając całkowicie, komu zawdzięcza pomysł. Ponieważ lansuje się nowy produkt, trzeba nowej atmosfery.- I zajął się pan sprowadzaniem tego produktu? Kiedy będę miał patent, problemy same znikną!ROZDZIAA IXAngelika odłożyła pióro na sekretarzyk i z satysfakcjąprzeczytała sporządzony rachunek.Wróciła z tawerny, gdzie przybyła hałaśliwa grupa młodzieńców, których koronkowe kołnierzyki i inne dodatkiobiecywały wysoką opłatę.Byli w maskach, co dodatkowoświadczyło o ich wysokiej pozycji społecznej.Niektóre osobistości dworu wolały zachować incognito, by w tawerniezapomnieć o etykiecie.Angelika, jak to się jej często ostatnio zdarzało, zostawiłakarczmarzowi i Dawidowi troskę o obsługę tych ważnychklientów.Teraz, kiedy tawerna osiągnęła już dobrą reputację, a Dawid przełamał się i zaczął przyrządzać swe kulinarne specjalności, Angelika więcej poświęcała się zakupomi finansowemu zarządzaniu zakładem.Zbliżał się koniec 1664 roku.Sytuacja powoli zmieniałasię w takim kierunku, że gdyby to można było przewidziećtrzy lata temu, cała ulica Doliny Nędzy pękałaby ze śmiechu.Nie wykupiwszy jeszcze domu Bourjusa, jak to sobieskrycie zaplanowała, stała się w pewnym stopniu jego właścicielką.Karczmarz pozostawał właścicielem, ale to onapokrywała wszystkie koszty i proporcjonalnie podnosiłaswój udział w zyskach.W rezultacie Bourjus otrzymywałnajmniejszą część.Zresztą był zadowolony, że uwolnił sięod wszelkich problemów i mógł dostatnio żyć w swej własnej oberży, odkładając małą sumkę na stare lata.Angelika277mogła zabierać tyle pieniędzy, ile chciała.Karczmarz wymagał jedynie pozostawania pod jej opiekuńczymi i zapobiegliwymi skrzydłami.Czasami mówiąc o niej używał określenia moja córka" z takim przekonaniem, że wielu klientów Czerwonej Maski" przekonanych było o ich pokrewieństwie.Aatwo popadający w melancholię i staleprzewidujący swój bliski koniec, rozpowiadał wokół, żeswym majątkiem sowicie obdarzy Angelikę, nie szkodzącinteresom siostrzeńca.Dawid nie mógł czuć się dotkniętydecyzją wuja względem kobiety, której nadal był całkowiciepodległy.Dawid wyrastał na przystojnego mężczyznę.Zdawał sobiez tego sprawę i nie tracił nadziei, że ta, którą uwielbiał,zostanie kiedyś jego kochanką.Angelika również dostrzegła postępy w sztuce miłosnejDawida.Oceniła je na podstawie własnych reakcji; o ilebowiem nietakty młodzieńca niegdyś mocno ją drażniły,o tyle teraz niektóre jego spojrzenia sprawiały jej nierazniepokojącą przyjemność.Nadal traktowała go ostro, szorstko, jak młodszego brata, ale w jej słowach można byłoczasami wyczuć pewną kokieterię, która sama sobie wyrzucała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]