[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótcekolory zbledną, jakby oko się zamknęło do snu, ale noc, która potem nastąpi, także będzie ichobserwować.Jeśli gdzieś w tej ogromnej przestrzeni znajdują się jakieś domki czy gospodarstwa, to stoją tak daleko od szosy, że nie widać ich nawet z wysokiej szoferki pojazdu, ich okna zasłaniają łanyzdziczałej trawy i gęste kępy drzew, a poza tym te okna są po prostu bardzo daleko.Na południe zmierza niewiele pojazdów, mijają ich z taką prędkością, jakby przed czymśuciekały.Na północ kieruje się jeszcze mniej samochodów, nie dlatego że ten pas jest bardziejpusty, lecz ponieważ Poiły wyciska ogromną prędkość ze swojego stalowego rumaka; wymijająich tylko najbardziej zdeterminowani kierowcy, w tym ktoś w srebrnej corvetcie  70, na którejwidok obie siostry, miłośniczki motoryzacji, wydają gwizdnięcie pełne podziwu.Ze względu na trwające przez całe życie wspólne zainteresowanie jazdą na nartach,skakaniem ze spadochronem, kryminałami, rodeami, duchami i poltergeistami, big-ban-dami,technikami surviwalowymi oraz wyrobem ozdób z kości słoniowej i muszelek (między innymi)Poiły i Cass są fascynującymi towarzyszkami podróży, których nie tylko słucha sięz przyjemnością, lecz na które na dodatek miło popatrzeć.Curtis jest bardzo zainteresowany ich wiadomościami na temat UFO, barwnymispekulacjami na temat życia na innych planetach i mrocznymi podejrzeniami co do motywówdziałalności Obcych na Ziemi.Jak się przekonał, ludzie jako jedyny gatunek umiejąwyprodukować wizje życia w nieznanym wszechświecie, które są dziwniejsze od rzeczywistości.W oddali pojawia się jakieś światło, nie punkty zbliżających się reflektorów, lecz bardziejnieruchome, na poboczu.Dojeżdżają do rozstajów dróg, w których pobliżu stoi połączenie stacji benzynowej zesklepem.Nie jest to lśniący, plastikowy, standardowy sklep, jeden z wielu w łańcuchuidentycznych, lecz rodzinny interes w nieco pochyłym drewnianym budyneczku, pomalowanymna biało, choć nieco obłażącym już z farby, z oknami oszronionymi kurzem.W filmach w takich miejscach przeważnie gnieżdżą się szaleńcy najróżniejszego rodzaju.W tak odludnym miejscu najłatwiej jest ukryć makabryczne zbrodnie.Ponieważ ruch wprowadza zamieszanie, Curtis wolałby, żeby się nie zatrzymywali, dopókinie dojadą do jakiegoś dużego miasta.Ale blizniaczki nie lubią, kiedy zapas benzyny spadaponiżej dwustu litrów, a w tej chwili mają ich niespełna dwieście siedemdziesiąt.Poiły zjeżdża z szosy na żwirowaną zatoczkę przed budynkiem.%7łwir bębni o podwoziesamochodu.Trzy pompy  dwie z benzyną, jedna z paliwem do diesla  nie są zadaszone, jak nanowoczesnych stacjach, lecz stoją wystawione na działanie żywiołów.Obok dwa słupy,pomiędzy którymi zwisają lampki choinkowe, zupełnie nie w porę.Pompy są smuklejsze od tychnowoczesnych, mają ponad dwa metry, a każda jest zwieńczona czymś w rodzaju dużejkryształowej kuli. Fantastyczne.Prawdopodobnie z lat trzydziestych  mówi Poiły. Rzadko się już takiewiduje.Kiedy bierze się paliwo, widać, jak wiruje w tej kuli.  Dlaczego?  pyta Curtis.Poiły wzrusza ramionami. Bo tak działają.Słaby podmuch wiatru kołysze od niechcenia sznurkiem choinkowych światełek, czerwonei bursztynowe żarówki migoczą, wirują i mrugają, odbite w kryształowej kuli, jakby w każdejz nich tańczyły duszki.Curtis dziwi się, zafascynowany tą magiczną maszynerią: Czy oprócz tego jeszcze przepowiadają przyszłość? Nie.Ale są fajne. Zadali sobie tyle trudu z dołączeniem do konstrukcji tej wielkiej szklanej kuli tylkodlatego, że jest fajna?  Chłopiec kręci głową z podziwu dla gatunku, który potrafi tworzyć dziełasztuki nawet z przedmiotów codziennego użytku. Ta planeta jest cudowna  mówi z uczuciem.Blizniaczki wysiadają pierwsze  Cass z wielką torbą na ramieniu  gotowe przystąpić dokontroli pojazdu, wojskowej w swojej dokładności i precyzji.Należy sprawdzić z latarkąwszystkie dziesięć kół, potem przychodzi pora na olej i płyn hamulcowy, następnie trzeba dolaćpłynu do wycieraczek.Misja Starego Rudzielca jest bardziej prozaiczna.Psina musi się załatwić.A Curtis idzie,żeby dotrzymać jej towarzystwa.Razem z psiną staje u stóp schodów i nasłuchują szmeru wietrzyka, który przybył do nichz oświetlonych księżycem równin na północnym zachodzie, zza stacji benzynowej, którą obecniezasłania ich pojazd.Najwyrazniej w nocnym powietrzu unosi się jakaś niepokojąca woń, bo StaryRudzielec natychmiast unosi swój genialny nos, porusza nozdrzami i zastanawia się nad zródłemzapachu.Starodawne pompy znajdują się na przeciwnym krańcu domu na kółkach.Blizniaczki znikająchłopcu z oczu, zajęte kontrolą, a psina biegnie w drugą stronę, ale nie od niechcenia,zaciekawiona czymś tam, jak to pies, lecz skupiona na jakimś celu.Curtis podąża za swojąsiostrzyczką.Po okrążeniu tyłu samochodu, gdy znalezli się z lewego boku, ich oczom ukazuje się niecopodniszczony budynek za pompami, w odległości jakichś stu dwudziestu metrów.Drzwi sąuchylone, a zawiasy na tyle mocne, że stawiają opór wiatrowi.Psina staje.Cofa się o krok.Możefantastyczne pompy zbiły ją z tropu.Po głębszym namyśle Curtis uznaje, że pompy są może nie mniej magiczne, leczzdecydowanie mniej urocze niż wydawały się z samochodu.Teraz kryształowe kule, wypełnioneczernią, nie wirującym paliwem, odbijają czerwone i bursztynowe światełka, które jednakwyglądają jak rój owadów, i nagle atmosfera staje się nieprzyjemna.Wydaje się, że w tychkulach wzbiera coś pożądliwego i złośliwego.W pobliżu maski domu na kółkach stoi wysoki łysy mężczyzna.Rozmawia z blizniaczkami. Jest odwrócony tyłem do Curtisa i dość daleko, ale coś się w nim nie zgadza.Sierść jeży się psinie na karku, a chłopiec podejrzewa, że niepokój, który czuje,przywędrował od niej dzięki ich szczególnej więzi.Choć Stary Rudzielec warczy cichutko i wyraznie nie lubi łysego mężczyzny, interesuje jącoś innego.Oddala się truchtem od pojazdu, niemal pędzi w stronę zachodniej ściany budynku,a Curtis pędzi za nią.Jest już całkiem pewien, że nie chodzi o siusiu.Budynek stoi w rogu działki, zwrócony raczej w stronę skrzyżowania niż którejś konkretnejdrogi, i w oknach sklepu palą się wszystkie światła.Za jego rogiem jest już ciemniej.A jeszczedalej, gdzie w drewnianej ścianie znajdują się drzwi, ale nie ma okien, jest już zupełnie ciemno,a mrok rozprasza tylko księżyc  skąpiec oszczędnie rozdzielający srebrne pieniążki.W mroku stoi ford explorer, światło ledwie obrysowuje jego kontury.Curtis podejrzewa, żejest to własność mężczyzny, który rozmawia z blizniaczkami.Jest tutaj także srebrna corvetta, która minęła ich na szosie.Stary Rudzielec skomli,wpatrując się z natężeniem w pojazd.Księżyc traktuje sportowy samochód lepiej od fordaexplorera, nadaje jego chromowi i lakierowi kolor szczerego srebra.Curtis robi krok w stronę corvetty, ale psina puszcza się pędem do bagażnika explorera.Wspina się na tylne łapy, przednie kładzie na zderzaku, spogląda na okno z tyłu pojazdu, zbytwysoko położone, żeby mogła coś przez nie zobaczyć.Ogląda się na Curtisa, w ciemnych oczach lśni światło księżyca.Kiedy chłopiec niepodchodzi od razu, niecierpliwie uderza łapą w zderzak.W tych ciemnościach chłopiec nie widzi jej dygotu, ale przez łączącą ich psychicznąpępowinę wyczuwa głębię jej strachu.Lęk wkrada się w jego serce niczym kot, z serca przenika w całe jego ciało, a teraz sięgapazurami ku jego kościom.Chłopiec podchodzi do Starego Rudzielca i spogląda przez tylne drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl