[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jest to dla mnie Å›wiÄ™tsze zwiÄ…zanie siÄ™, matko  wy-szeptaÅ‚a z trudem  aniżeli uroczystym Å›lubem czy obrÄ…czkÄ…Å›lubnÄ….Pani Stoddard westchnęła z widocznÄ… ulgÄ…. Czy mam wam powiedzieć, czym jest to dla mnie? Po-zwala mi umrzeć jako osobie szczęśliwej.Nad wyraz szczęśli-wej! PrzeżyÅ‚am caÅ‚e swoje życie z dobrym i wiernym mi czÅ‚o-wiekiem.Tak, byÅ‚eÅ› nim dla mnie zawsze, John.Bogu jedyne-mu wiadomo, jak szczerze byÅ‚am do ciebie przywiÄ…zana.GÅ‚os jej nabrzmiaÅ‚ wzruszeniem. Nie mów nic, Mario  powiedziaÅ‚ drżącym z przejÄ™ciagÅ‚osem nie mniej niż ona wzruszony farmer. A jednak czÄ…stka mojej duszy pozostaÅ‚a wierna pierwszej96 mojej miÅ‚oÅ›ci, ojcu twojemu, Clintonie! John wie o tym i ro-zumie mnie.Nie legÅ‚o to jednak nigdy cieniem pomiÄ™dzy nami.Doktor ukradkiem rzuciÅ‚ okiem na zacnego farmera.NiedostrzegÅ‚ jednak na jego twarzy nic prócz najgÅ‚Ä™bszego współ-czucia i uwielbienia, niezaćmionego Å›ladem przyziemnej za-zdroÅ›ci.Możliwe, że i on także kochaÅ‚ przez caÅ‚e życie tÄ™ kobietÄ™ tymgorÄ™cej, że zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™ z niecaÅ‚kowitego zdobycia jejserca. Tak, Mario, ani Å›ladem cienia  potwierdziÅ‚ mąż. A kiedy mnie już nie stanie, bÄ™dziecie mogli oboje, ty iJacqueline, powiedzieć sobie na pocieszenie, że zamknęłamoczy na wieki, szczęśliwa z ukojenia jedynego żalu, jaki mo-gÅ‚am żywić do losu.Jeżeli prawdÄ… jest, że cienie zmarÅ‚ych po-wracajÄ… na ziemiÄ™, aby nawiedzać swoich bliskich, mój duch,promienny zadowoleniem, bÄ™dzie czuwaÅ‚ nad waszym ogni-skiem domowym, Jacqueline i Clintonie! Niech Bóg bÅ‚ogosÅ‚awiwas oboje.Gdyby jednak okazaÅ‚o siÄ™, że nie miaÅ‚am sÅ‚usznoÅ›cii gdyby ten zwiÄ…zek nie miaÅ‚ dać ci szczęścia, moja Jacqueli-ne.o, w takim razie przyjdÄ™ do ciebie jako zgnÄ™biona, pokutu-jÄ…ca dusza. Matko ukochana!  Å‚kaÅ‚a dziewczyna. Nic z tego, cospÅ‚ywa na mnie z twoich rÄ…k, nie może przynieść mi nieszczÄ™-Å›cia!.Nic! Nic!ByÅ‚a to raczej modlitwa niż wyraz szczerej wiary.DÅ‚oÅ„ Ja-cqueline drżaÅ‚a w uÅ›cisku dÅ‚oni doktora Aylarda.CzuÅ‚ to i ro-zumiaÅ‚, postanowienie jego wszakże nie zachwiaÅ‚o siÄ™.%7Å‚al mujej byÅ‚o, Å›wiadomy byÅ‚ tragedii, którÄ… przeżywa, nie mógÅ‚97 jednak ustÄ…pić, nie mógÅ‚ wyrzec siÄ™ swoich celów.Nie miaÅ‚ teżżadnych skrupułów ani zdzbÅ‚a wyrzutów sumienia.MusiaÅ‚zdobyć Jacqueline, za cenÄ™ życia bodaj!CiszÄ™, która zalegÅ‚a na chwilÄ™, przerwaÅ‚ nosowy gÅ‚os farme-ra.ZwlekaÅ‚ z wyjawieniem swojej wielkiej nowiny dÅ‚użej już,niż zdolny byÅ‚ wytrzymać, toteż wreszcie wybuchnÄ…Å‚: Nie bÄ™dzie nieszczęśliwa, poÅ›lubiwszy doktora Aylarda oÅ›wiadczyÅ‚. Nasza Jacqueline lubi nieugiÄ™tych bojowni-ków, ludzi nieznajÄ…cych uczucia strachu, a doktor taki wÅ‚aÅ›niejest.Dzisiaj po poÅ‚udniu, zaledwie parÄ™ godzin temu, widzia-Å‚em, jak rzuciÅ‚ wyzwanie Wielkiemu Jimowi! O!  jÄ™knęła matka. Ani sÅ‚owa wiÄ™cej o tym!  ostrzegÅ‚ doktor pochylajÄ…csiÄ™ nad chorÄ…. To jej tylko dobrze zrobi  zapewniÅ‚ farmer, cieszÄ…c siÄ™na myÅ›l o tym, co ma do powiedzenia. Nie bÄ…dz taki przeklÄ™-cie skromny, mój synu.MówiÄ™, że byÅ‚em Å›wiadkiem wyzwania,które Clinton rzuciÅ‚ Wielkiemu Jimowi, i pokonaÅ‚ go, zanimzdążyliÅ›my siÄ™ obejrzeć.Najpierw uderzyÅ‚ go w twarz, a potembÅ‚yskawicznie wyciÄ…gnÄ…Å‚ rewolwer, którym powaliÅ‚ go z nóg.Maria Stoddard jÄ™knęła sÅ‚abo, po czym oczy jej podniosÅ‚ysiÄ™ ku sufitowi i tak pozostaÅ‚y.Stoddardowi nie przeszÅ‚o przezmyÅ›l, że coÅ› siÄ™ staÅ‚o, a i Jacqueline także nie zrozumiaÅ‚a zna-czenia znieruchomiaÅ‚ego tajemniczego uÅ›miechu na ustach98 matki.Z nich trojga jedynie doktor zrozumiaÅ‚ od razu.WydaÅ‚o mu siÄ™ dziwne, że opowieść o jego czynie z tego po-poÅ‚udnia mogÅ‚a zadać ostateczny cios czyjemuÅ› życiu.Kula,która powaliÅ‚a niepokonanego dotychczas napastnika, zabiÅ‚aMariÄ™ Stoddard. ROZDZIAA XIIWSPÓLNIK WIELKIEGO JIMA To prawda  powiedziaÅ‚ Buck  że nie jestem już ta-kim mÅ‚odzikiem i nie mam już takiej siÅ‚y w rÄ™kach, jakÄ… mia-Å‚em dawniej, gotów byÅ‚bym też dać dolara temu, komu uda siÄ™pochwycić mojego konia.Kowboje wymienili porozumiewawcze spojrzenia iuÅ›miechnÄ™li siÄ™.Gdyby wÅ‚osy Bucka byÅ‚y mniej siwe, rozeÅ›mia-liby mu siÄ™ prosto w nos. Dolara? PowiedziaÅ‚eÅ› dolara?  wyszczerzyÅ‚ zÄ™by wuÅ›miechu jeden z nich, a potem ziewnÄ…Å‚ szeroko, rozleniwionyprażącym sÅ‚oÅ„cem i trawieniem sutego Å›niadania. Tak, dolara!  powtórzyÅ‚ Buck skrÄ™cajÄ…c powolnym ru-chem papierosa, aby dać im czas na wymienienie szyderczychspojrzeÅ„ i uÅ›miechów. Nie powiem, żeby dolar nie byÅ‚ mi potrzebny  rzuciÅ‚wreszcie Å‚askawÄ… uwagÄ™ najwyższy wzrostem i najtęższy wbarach kowboj. Nie mam też nic przeciwko zarobieniu goschwytaniem twojej szkapy na lasso, a nawet osiodÅ‚aniem jej wdodatku.PodniósÅ‚ siÄ™ ociężale.JednoczeÅ›nie odezwaÅ‚o siÄ™ pół tuzinaprotestujÄ…cych gÅ‚osów.Wszystkim uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ możnośćzarobienia dolara.100  Ja pierwszy siÄ™ odezwaÅ‚em  stanÄ…Å‚ wielkolud we wÅ‚a-snej obronie. Ale nie pierwszy pomyÅ›laÅ‚eÅ›  zadrwili z niego inni.Najlepiej bÄ™dzie podrzucić w górÄ™ monetÄ™, żeby rozstrzygnęłaza nas spór.Mężczyzna, na którego padÅ‚ ostateczny wybór, zabraÅ‚ siÄ™ odrazu do dzieÅ‚a.MiaÅ‚ zaledwie trzydzieÅ›ci pięć lat, ale dwadzie-Å›cia zimowych i letnich sezonów przeżytych jako kowboj czyni-Å‚y go dużo starszym z wyglÄ…du.Ze sznurem w rÄ™ku poszedÅ‚ wkierunku zagrody, woÅ‚ajÄ…c pogardliwie: Pokaż mi, który to ten twój rumak! Nietrudno go poznać  odparÅ‚ Buck, pykajÄ…c ze swoje-go papierosa, jak gdyby to byÅ‚o cygaro. To ten niedorosteksiwej maÅ›ci.Stoi w kÄ…cie zagrody sam jeden.Tam wÅ‚aÅ›nie umieÅ›ciÅ‚ swojego wierzchowca po zdjÄ™ciu zniego siodÅ‚a i uprzęży na czas lunchu na farmie, do którejszczęśliwie dotarÅ‚.Siwek byÅ‚ dÅ‚ugouchym i krótkonogim mu-stangiem, o wielkiej ciężkiej gÅ‚owie i krótkiej, grubej szyi; bar-dziej przypominaÅ‚ owcÄ™ niż konia.Jego maÅ‚e, ogniste oczkazezowaÅ‚y zÅ‚oÅ›liwie spod siwego kosmyka opadajÄ…cej na czoÅ‚ogrzywy.DogryzÅ‚szy do ostatniego zdzbÅ‚a wydzielonÄ… mu wiÄ…zkÄ™siana, staÅ‚ z leniwie obwisÅ‚ymi bokami, jak gdyby nie byÅ‚o podnimi koÅ›ci.ZdawaÅ‚o siÄ™, że przywarÅ‚ do miejsca caÅ‚ym cięża-rem swego nieforemnego ciaÅ‚a. Za chwilÄ™ bÄ™dziesz miaÅ‚ swojÄ… szkapÄ™!  pogardliwierzuciÅ‚ kowboj przeskakujÄ…c jednym susem ogrodzenie i odwró-ciwszy gÅ‚owÄ™, czy też pozornie odwróciwszy gÅ‚owÄ™ od mustan-ga, zarzuciÅ‚ lasso i pociÄ…gnÄ…Å‚ sznur w tyÅ‚, aby umocnić pÄ™tlÄ™dokoÅ‚a szyi zwierzÄ™cia.Ale pÄ™tla zsunęła siÄ™, jak gdyby strÄ…cona101 biczem.Wybuch Å›miechu byÅ‚ odpowiedziÄ… na nieudany rzut.W chwili Å›migniÄ™cia sznura w powietrzu skoczyÅ‚ siwekprzed siebie, dziÄ™ki czemu zarzucona na niego pÄ™tla zaledwiezdoÅ‚aÅ‚a musnąć go po karku i opadÅ‚a.I znów staÅ‚ ociężale ispokojnie, jak poprzednio.Nerwowo drgaÅ‚a tylko jego obwisÅ‚adolna warga, a w oczach Å›wieciÅ‚y mu iskierki. Pieskie nasienie!  mruknÄ…Å‚ rozzÅ‚oszczony kowboj [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl