[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poruszał się równo, mocno.- Chcę cię kochać - wyszeptał.Gdy padły słowa, na które tak długo czekała, miała łzy w oczach.Przywarła do niego z całej siły.Ogarnąłich rytm odwieczny jak rytm serca.Stali się jednością i poczuła jego miłość w sobie; wypełniała ją, dotykałajej duszy.Trwali razem, kobieta i mę\czyzna, niebo i ziemia, wszystkie \ywioły złączone w doskonałej komunii.Po wszystkim ogarnęła ją radość, jakiej nigdy dotąd nie zaznała, i pewność, \e między nimi wszystkobędzie dobrze. Chcę cię kochać" - powiedział, a nie Chcę się z tobą kochać", tylko właśnie chcę ciękochać".I takwłaśnie było.Gdyby mówił te słowa w kółko, nie dałby jej tego równie jasno do zrozumienia jak przedchwilą.Odwróciła się ku niemu.Le\ał na boku, senny, półprzytomny.Dotknęła jego policzka.Przekręcił głowę,\eby pocałować jej dłoń.Przesunęła kciukiem po jego brodzie, rozkoszując się szorstkim zarostem.- Dziękuję.- To ja powinienem ci dziękować.- Mam nadzieję, \e w takim razie nie oddasz mnie Kozakom?- Nie oddam cię nikomu.Do tego stopnia pochłonęła ją erotyczna gra, \e zapomniała o swoim postanowieniu - \e powie mu odziecku.Zrobi to teraz.- Od dawna nie mówiłeś nic o rozwodzie.Od razu oprzytomniał, przewrócił się na plecy.- Nie myślałem o tym.Jego reakcja pozbawiła ją odwagi, wiedziała jednak, \e nie będzie łatwo, więc naciskała dalej,najdelikatniej jak umiała.- Cieszę się.Nie jest to zbyt przyjemny temat.Patrzył na nią smutnym wzrokiem.- Wiem, co chcesz ode mnie usłyszeć, ale na razie jeszcze nie mogę tego powiedzieć.Daj mi trochęwięcej czasu, dobrze?Zgodziła się z sercem w gardle.Był spięty jak drapie\nik niebezpiecznie blisko cywilizacji.- Niech to się dzieje dzień po dniu.Najgorszym sposobem byłoby sprawić, \e poczułby się w pułapce, zdawała sobie z tego sprawę.Jednocześnie optymizmem napawał fakt, \e nie upiera się przy rozwodzie za dwa miesiące.Musi po prostupoczekać jeszcze trochę.- Oczywiście.Podciągnął się wy\ej, oparł o zagłówek.- Wiesz, \e jesteś najlepszym, co mnie w \yciu spotkało, prawda?- Pewnie.Zachichotał, odprę\ył się.Przewróciła się na brzuch, podparła na łokciach i przejechała palcami pojego piersi.- Czy caryca Katarzyna nie pochodziła przypadkiem z Romanowów?- Owszem.- Czytałam, \e miała wybujały temperament.- Miała wielu kochanków.- I władzę.- Delikatnie ugryzła go w brzuch.Drgnął, więc zrobiła to jeszcze raz.- Au! - Przytrzymał jej podbródek i uniósł lekko.- Co ci właściwie chodzi po głowie?- Och, wyobra\ałam sobie tych silnych mę\czyzn, którzy musieli jej się kłaniać.- Aha.- I słu\yć.Być posłuszni.- Mhm.Przelotnie pocałowała go w usta.- Twoja kolej być niewolnikiem, kolego.Po chwili zdumienia roześmiał się na całe gardło.- Bo\e, chyba umarłem i trafiłem do nieba.Rozdzial dwudziesty pielwszyAlex był nieznośny przez cały tydzień.Od tamtej kolacji i erotycznych gier bezustannie szukał pretekstówdo kłótni.Otarł pot z czoła rękawem koszuli i posłał Daisy mordercze spojrzenie.- Nie mogłaś zatankować, kiedy pojechałaś po zakupy?- Przepraszam, nie zauwa\yłam, \e bak jest pusty.- Nigdy niczego nie zauwa\asz - burknął.- A co, myślisz, \e jezdzi na wodę?Zacisnęła zęby.Chyba tamtej nocy zbli\yli się za bardzo; Alex za wszelką cenę chciał odbudować dystans.Dotychczas rozbrajała wszystkie granaty, którymi w nią ciskał, ale coraz trudniej przychodziło jej zachowaćspokój.Tak\e teraz wiele ją kosztowało, by odezwać się łagodnie:- Nie wiedziałam, \e chcesz, \ebym zatankowała.Zawsze sam to robisz.- No tak.Có\, na wypadek, gdyby to umknęło twojej uwadze, informuję, \e miałem co nieco dozrobienia.Koń zachorował, namiot się palił, a inspektor higieniczny grozi mi mandatami, na które niezasłu\yliśmy.- Zdaję sobie sprawę, \e ostatnio miałeś du\o na głowie.Gdybyś powiedział, zatankowałabym.- Akurat.Ile razy tankowałaś z pompy? W myślach policzyła do pięciu.- Nigdy, ale chętnie się nauczę.- Nie zawracaj sobie głowy.- Oddalił się.Miała ju\ dosyć.Podparła się pod boki i krzyknęła za nim: - Wzajemnie! Miłego dnia!Zatrzymał się w pół kroku, odwrócił przez ramię i posłał zabójcze spojrzenie:- Nie prowokuj mnie.Splotła dłonie na piersi i rytmicznie tupała nogą, co bardzo działało mu na nerwy.To, \e Alex uciekaprzed natłokiem uczuć, których nie rozumie,nie znaczy, \e musi się na niej wy\ywać.Od wielu dniprzejawiała anielską cierpliwość, ale co za du\o, to niezdrowo.Zacisnął zęby i zbli\ył się szybko.Powiedziała sobie, \e nie cofnie się ani o krok.Zatrzymał się tu\ przed nią, robiąc co w jego mocy, by ją przestraszyć.Z niechęcią musiała przyznać, \e udało mu się to doskonale.- Masz jakiś problem? - warknął.Kłótnia nie miała najmniejszego sensu i nagle Daisy uśmiechnęła się przekornie:- Powiedzenie złość piękności szkodzi" to święta prawda w twoim wypadku, wiesz?Zarumienił się.W pierwszej chwili obawiała się, \e wpadnie w furię, on tymczasem przycisnął ją dościany najbli\szej przyczepy i całował do utraty tchu.W końcu ją puścił.Był jeszcze bardziej ponury ni\ przed chwilą.- Przepraszam! - krzyknął.Nie były to imponujące przeprosiny, a Alex przypominał raczej rozwścieczonego tygrysa ni\ skruszonegomał\onka.Wiedziała, \e cierpi, ale powoli traciła cierpliwość.Dlaczego tak bardzo wszystko komplikuje?Dlaczego nie mo\e po prostu pogodzić się z faktem, \e ją kocha?Nie zapomniała strachu w jego oczach tamtej nocy, gdy prosił, by mu dała trochę czasu.Jakpodejrzewała, Alex bał się nazwać uczucie, które do niej \ywił.Sprzeczność między tym, co czuł, a tym, cosądził na swój temat, rozrywała go na pół.W ka\dym razie tak to sobie tłumaczyła, bo alternatywa - \e jej zwyczajnie nie kocha - była nie dopomyślenia, zwłaszcza \e do tej pory nie powiedziała mu o dziecku.Znajdowała setki wymówek dla swojego tchórzostwa.Kiedy między nimi wszystko układało się dobrze,nie chciała tego zepsuć, a teraz, gdy szczęście waliło się jak domek z kart, zabrakło jej odwagi.Mimo wszystko to tchórzostwo i musi spojrzeć prawdzie w oczy.Kłopotom nale\y stawiać czoło, a onaciągle przed nimi ucieka.Upłynął prawie miesiąc, odkąd zrobiła test cią\owy.Przypuszczała, \e jest w trzecimmiesiącu cią\y, ale nie była u lekarza z obawy, \e Alex się dowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]