[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A więc zrozumie mnie pani lepiej  odpowiedziała Eliza  straciłam dwoje dzieci, jednopo drugim i pozostał mi tylko ten chłopczyk, najdroższy mój skarb na świecie.I oto, niechpani pomyśli, chciano mi go odebrać i sprzedać!.Tak, sprzedać na południe! Tego niemogłam znieść.Zabrałam synka i uciekłam wczoraj w nocy.Handlarz, który go kupił,zarządził pościg.Dogonili mnie i schwytaliby, gdybym nie skoczyła na krę.Nie wiem jak tosię stało.Pamiętam tylko, że jakiś mężczyzna pomógł mi się wydostać na ten brzeg.Wzruszenie ogarnęło słuchaczy.Dzieci płakały gorzko i nie znajdując w kieszeniachchusteczek, ukryły twarz w matczynej sukni.Mrs.Beard cicho szlochała, ciotka Dinah zaś,wznosząc ku górze zalaną łzami błyszczącą twarz, machinalnie powtarzała:  Boże, zlituj się!Stary Cujo wtórował jej, wycierając oczy rękawem kurtki.Jedynie senatorowi nie wypadałowobec wszystkich płakać; odwrócił się więc i udawał, że patrzy przez okno.Kaszlał często,głośno wycierał nos i przecierał chustką binokle. Dokąd zamierzasz się udać, biedna kobiecino?  zapytał  nie odwracając się mr.Beard. Do Kanady.Nie znam drogi.Czy daleko stąd do Kanady?  odezwała się naiwnie Eliza. Daleko, o wiele dalej niż możesz sobie wyobrazić  odparła mrs.Beard  ale pomożemyci w miarę możności.Dinah niech ona dziś przenocuje w tym pokoju.Jutro zastanowimy sięco się da zrobić.A tymczasem, moje dziecko  dodała zwracając się ponownie do Elizy uspokój się i miej nadzieję w Bogu.On cię nie opuści.Pożegnawszy nieszczęśliwą, mrs.Beard z mężem i dziećmi przeszła do jadalni.Dziecipołożyły się spać.Senator długo chodził z kąta w kąt, mrucząc coś pod nosem.Na koniecdoszedł do żony i rzekł: Wiesz co, Mary? Uciekinierka musi dziś jeszcze odejść, bo jutro niezawodnie ją odkryją.Gdyby była sama, można byłoby ją gdzieś ukryć.Ale czyż podobna ustrzec dzieciaka.Wyjrzy przez okno lub wyskoczy na dwór, ktoś go zobaczy i od razu rozniesie sięwiadomość.Aadnie będę wyglądał, jeśli ich znajdą akurat u mnie i to nazajutrz po uchwaleniuustawy.Nie, stanowczo musi opuścić nasz dom. Ale nie dzisiaj Johnie!  omal nie krzyknęła w przestrachu mrs.Beard  gdzie ona siępodzieje w nocy? Wszystko już obmyśliłem  odpowiedział mąż, wciągając na nogi buty, które suszyły siędotychczas przy kominku. Tak  kontynuował w zamyśleniu  to fatalna sytuacja.Ale niema rady  tak trzeba.Będę musiał sam się zająć tą sprawą.Otóż mój stary klient VanTromp wrócił z Kentucky, wyzwoliwszy wszystkich niewolników.Zdaje się, że jużpowiedziałem ci, iż kupił za lasem o siedem mil stąd wcale ładną fermę.Jest to takiepustkowie, że nikomu na myśl nie przyjdzie szukać tam zbiegów.Odwiozę ją tam, a tyopowiadaj, że pojechałem załatwić coś w mieście. Będę musiał zresztą zajrzeć do miasta.O,23 gdyby wiedzieli, co zamierzam uczynić! Zresztą niech ich diabli wezmą! Niech myślą cochcą! Nie mogę inaczej postąpić  oto wszystko. Wiedziałam, że serce twoje lepsze jest od głowy  rzekła żona, kładąc mu na ramieniuswą małą dłoń. Za to cię tak kocham, mój drogi  dodała całując go w policzek.Senator podniósł się, aby wydać odpowiednie polecenie staremu Cujo.Na progu zatrzymałsię, odwrócił do żony i rzekł, jąkając się: Mary, jak uważasz.widzisz moja droga, po naszym biednym Harrym, zostało tyleodzieży.Należałoby dać coś temu Harry emu.Co rzekłszy, wyszedł pospiesznie z pokoju.Mrs.Beard odprowadziła go spojrzeniem,pełnym głębokiej miłości, po czym wyszła do pokoju, przylegającego do sypialni.Przed komodą zatrzymała się i stała chwilę nieruchoma z nisko zwieszoną głową.Następnie otworzyła i wyciągnęła szufladę, w której leżało kilka małych ubranek, fartuszków,pończoszek i pantofelków.Pani Beard na widok tej garderoby, osunęła się na krzesło i gorzkozapłakała.Lecz wkrótce opanowała się, zaczęła wybierać z szuflady najtrwalsze i najprostszerzeczy i związała je w węzełek.Zamknąwszy komodę, przeszła do swojej szafy, wydobyła dwie proste suknie, ciepłykaftanik wierzchni i weszła do sypialni. Mary  rzekł senator gotowy do podróży, z paltem na ręku. Już czas jechać.Idz i obudzich.Niebawem Eliza w sukni mrs.Beard wyszła na ganek, blada, okryta ciepłą chustą, Harryspał na jej ręku.Mr.Beard pomógł uciekinierce wsiąść do zamkniętego powozu.Elizauchwyciła wyciągniętą do niej ręką mrs.Beard i gorąco ją ucałowała.Chciała wyrazić swojąwdzięczność, ale słowa uwięzły w krtani.Mr.Beard pożegnał się z żoną, zatrzasnął drzwiczkii kazał ruszyć z miejsca.Od kilku dni deszcz nieustannie lał jak z cebra.Wybrzeża Ohio stały się prawdziwymtrzęsawiskiem, drogi były grząskie i pełne kałuż, jak za starych dobrych czasów.Powóz senatora Bearda przewalał się z boku na bok.Zdawało się, że w końcu sięprzewróci.Konie zatrzymywały się co kilka minut, ponieważ brnęły po kolana w lepkimbłocie.Dopiero o godzinie trzeciej w nocy powóz zatrzymał się przed dosyć rozległą fermą.Nawołanie i kołatanie Cujo wyszedł sam gospodarz John Van Tromp.Wysoki, barczysty, gęstozarośnięty włosami, miał zdecydowany i energiczny wyraz twarzy.Nosił czerwoną bluzęmyśliwską z flaneli.Najeżone włosy nadawały mu pozory rozbójnicze.Wszakże senatorwiedział dobrze, że pod tą powierzchownością ukrywa się złote serce.Van Tromp byłwyjątkowo szlachetnym i dobrym człowiekiem.Miał olbrzymią fermę w Kantucky i wielkiemnóstwo niewolników.Ale z biegiem czasu poznał nieludzkość i haniebność niewolnictwa.Idąc za głosem sumienia sprzedał plantację, puścił na wolność wszystkich niewolników inabył mniejszą fermę w pobliżu Ohio, gdzie zaczął prowadzić spokojne, uczciwe życie.Na widok senatora Bearda w towarzystwie młodej kobiety z dzieckiem, Van Trompuśmiechnął się sarkastycznie, lecz nie wyrzekł ani słowa, czekając wyjaśnienia. Czy mógłby pan ukryć tę kobietę i to dziecko, których ściga handlarz niewolników? Myślę, że mógłbym  odpowiedział z lekką ironią Van Tromp. Proszę wejść. No, dzięki Bogu! Od razu wiedziałem, że nie na próżno się do pana zwracam oświadczył mr.Beard [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl