[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I ja nie mogłem jej pomóc! A wie pan, mr.Wilson,dlaczego znęcano się nad nią? Ponieważ broniła dziewiczego honoru, którego wasze prawaodmawiają niewolnicom! W końcu skuto ją z partią niewolników i wysłano na rynek doNowego Orleanu.Od tej pory nie wiem, co się z nią stało.Tymczasem rozwijałem się mimoniesprzyjających warunków.Upłynęły lata, długie lata.Nie miałem ojca, ani matki, ani sióstr,ani braci  słowem nikogo, kto by mnie przytulił do siebie i pocieszył.Nie doznałem nicprócz uderzeń, głodu i chłodu.Tak, mr.Wilson, byłem tak wygłodzony, że zbierałem kostki,którymi gardziły psy.I nikt nie powiedział mi dobrego słówka, dopóki nie oddano mnie dopańskiej fabryki.Potem spotkałem swoją piękną żonę.Wie pan, jaka ona piękna i dobra?Pobraliśmy się.Byłem szczęśliwy.Niestety  niedługo.Właściciel zabrał mnie z fabryki ikazał mi harować na roli.%7łeby mnie ostatecznie poniżyć i torturować, zażądał, abym rzuciłżonę i poślubił inną niewolnicę.Widzi pan zatem, że nie było takiej podłości, takiego31 okrucieństwa, takiej niesprawiedliwości, której nie dopuszczałaby wasza sprawiedliwość.Iwy wymagacie, abym szanował kraj, w którym obowiązują takie prawa! Nie, to nie jest mójkraj.Ojczyzną moją będzie Kanada, jeśli dotrę tam, albowiem prawa tamtejsze będą mniebronić.Do ostatniej kropli krwi będą walczył o wolność.Tak walczyli moi przodkowie,ojcowie mego ojca, tak ja będę walczył.Podczas przemowy Jerzy chodził z kąta w kąt i żywo gestykulował.Oczy jego tozachodziły łzami, to zapalały się groznymi błyskami.Słuchacz jego był wzruszony.Miał łzyw oczach. A propos, gdzie jest pańska żona?  zapytał. Uciekła z naszem dzieckiem, mr.Wilson i nie wiem, gdzie się teraz znajduje.Być może,nigdy się już nie zobaczymy na tym świecie.Mister Shelby zabrnął w długi.Aby się z nichwywikłać, nie wahał się skorzystać z praw tego kraju, pozwalających odrywać dzieci odmatek!  z goryczą odpowiedział Jerzy. Jakie to wszystko okropne!  mruczał fabrykant, szperając w kieszeniach  masz rację,mój drogi.Proszę cię, wez to  dodał, podając Jerzemu paczkę banknotów  to ci się możeprzydać. Nie, nie, dziękuję, drogi mój panie Wilson  zawołał Jerzy. Nie przyjmuję.Uczynił pandla mnie wiele dobrego.Nie chcę, aby pan się kompromitował.Dziękuję z całego serca, aleofiary nie przyjmę.Przypuszczam, że mi wystarczą te pieniądze, które mam. Bierz, bierz, Jerzy.Proszę cię bardzo.Zrób mi tę przyjemność, mój chłopcze. Jeżeli to panu sprawia przyjemność, to przyjmę, ale pod warunkiem, że pozwoli mi panzwrócić dług, skoro się urządzę w wolnym kraju. Ależ tak.Muszę ci jednak powtórzyć, że narażasz się, rozjeżdżając otwarcie po kraju.Cóż to za Murzyn towarzyszy ci? Człowiek pewny.W zeszłym roku uciekł do Kanady, ale wrócił, ponieważ dowiedziałsię, że właściciel mści się na jego matce.Wrócił, aby przy pierwszej lepszej sposobnościuciec wraz ze swą matką. I co się z nią stało? Jest jeszcze u właściciela.Nie mógł jej dotychczas oswobodzić.Tymczasem odprowadzimnie do Kanady i tam poleci swym przyjaciołom, a potem wróci tu po matkę. Zdumiewacie mnie swą odwagą, Jerzy.Jakże mogłeś tak śmiało wkroczyć doprzepełnionej oberży.Mógł tu być jakiś znajomy. Czyż poznałby mnie? Jim jest też pewny, gdyż właściciel jego mieszka po tamtej stronie.Zresztą dawno już zaniechano poszukiwań za Jimem. A piętno na twej ręce? Otóż i ono  odparł mulat i, zdjąwszy rękawiczkę, pokazał świeże piętno. To ostatniznak życzliwości i dobroci mego właściciela.Nie będę pana dłużej tu zatrzymywał.Przenocuję w tej gospodzie, a nazajutrz rano wyruszę w drogę.Spodziewam się, że następnąnoc spędzę po tamtej stronie Ohio.Będę podróżował w dzień, będę zajeżdżał do najbardziejuczęszczanych hoteli i jadał przy wspólnych stołach.Najlepszy to sposób uniknięciapodejrzeń.%7łegnaj pan, drogi panie, dziękuję panu za wszystko i życzę wszystkiegonajlepszego.Jeśli usłyszy pan, że mnie schwytano, to wiedz, że nie żyję.Wymienili ze sobą serdeczny uścisk dłoni.Mister Wilson po omacku kierował się kuwyjściu.Było dosyć jasno, ale wzruszenie przesłoniło mu oczy mgłą.Jerzy w zamyśleniu odprowadzał go wzrokiem.Naraz błysnęła mu w głowie jakaś myśl.Dogonił starca i wprowadził go z powrotem do pokoju.Zamknął za nim drzwi i z wysiłkiempowiedział: Mister Wilson, przyznaję panu słuszność: istotnie narażam się na wielkieniebezpieczeństwo.Oprócz mojej żony nie mam nikogo, kto by się przejął moją śmiercią ipożałował mnie.Tak, a ona będzie się zamartwiać i tęsknić, ponieważ kocha mnie.Proszę32 pana bardzo, jeśli się dowiesz, gdzie moja żona się znajduje to prześlij jej tę szpilkę, którą mipodarowała na Boże Narodzenie.Z zapewnieniem, że kochałem ją do ostatniej chwiliżycia.Czy zechce pan wyświadczyć mi tę przysługę? O, przyjacielu, rozumie się, o ile mi się tylko uda!  odpowiedział starzec, ujmującdrżącymi palcami szpilkę i połykając łzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl