[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wysoki Sądzie! Plan miasta włączony został do akt sprawy jako dowód rzeczowy numer siedem.- Osiem! - Elena i Ronnie spontanicznie sprostowali pomyłkę.Na sali rozległy się śmiechy, sędzia Williams zgromiła wzrokiem ławę przysięgłych, a protokólantka wychyliła siędo przodu i spytała:136- Przepraszam, dowód numer który?- Dowód numer osiem! - krzyknął z drugiego końca sali strażnik sądowy.- Dziękuję - odparła protokólantka i po chwili rytmicznie uderzała palcami w klawiaturę maszyny.Sekretarz sądowy zwrócił nieporęczny diagram oskarżycielowi.MacDonald przyglądał mu się z ukosa, jakbysprawdzając, czy obrona nie zrobiła z nim czegoś podejrzanego wtedy, gdy na chwilę stracił nad nim kontrolę.W drugim rzędzie ławy przysięgłych zaszeleścił papierek od cukierka.Sędzia Williams po raz drugi gniewniespojrzała w tamtą stronę, odczekała, aż szelest ucichł, po czym zwróciła się do oskarżyciela:- Może pan kontynuować przesłuchanie, panie MacDonald.- Pani inspektor Watts - zaczął prokurator - gdy patrzy się na ten.-przerwał nagle.-Wysoki Sądzie! Czy mogępowiesić plan na sztalugach, aby wszyscy mogli go obejrzeć.- Sprzeciw! - krzyknął Geiggen.- Wysoki Sąd nie zamierza chyba dopuścić do tego, abyśmy siedzieli tu aż do ZwiątBożego Narodzenia, bo zastępca prokuratora okręgowego nie przygotował się należycie do rozprawy.- Oddalam sprzeciw - powiedziała ściszonym głosem pani Williams.- Komentarz mecenasa Geiggeńa zostajewykreślony z protokołu rozprawy, a sędziowie przysięgli mają potraktować go jako niebyły.- Zmierzyła wzrokiemobrońcę.- Uprzedzam pana, mecenasie Geiggen, że na prowadzonych przeze mnie rozprawach tego rodzajukomentarze są niedopuszczalne.Proszę więc na przyszłość uważać na swoje słowa.- Tak jest, Wysoki Sądzie.Najmocniej przepraszam.Oskarżyciel nadal zadawał świadkowi dziesiątki nudnych pytań, a głowy przysięgłych opadały coraz niżej.Wszyscybyli półżywi z niedotlenienia.Minęła kolejna godzina i cały plon tego męczącego posiedzenia sprowadzał się do przedstawienia dowodów wpostaci piętnastu kolejnych fotografii, planu oraz jakichś dokumentów dotyczących odcisków palców.Libby byłaprzekonana, że nikt nie137zrozumiał, czego te dokumenty w istocie miały dotyczyć, sama bowiem absolutnie nie zdołała się w tym połapać.Przysięgli byli już naprawdę bliscy zemdlenia.Pani sędzia Williams chyba również poczuła się nieszczególnie, gdyżzaproponowała przerwanie rozprawy do następnego dnia.- Wysoki Sądzie! - zwrócił się do niej oskarżyciel.- Czy mógłbym łaskawie prosić o pozostawienie mi jeszcze kilkuminut? Mam w zanadrzu tylko parę pytań i chciałbym je zadać świadkowi jeszcze dziś.Sędzia Williams nieznacznie zmrużyła oczy, po czym przyzwalająco skinęła głową.- Może pan skończyć przesłuchiwanie świadka.- Pani inspektor Watts - MacDonald wyprostował się - czy zechce pani powtórzyć ławie przysięgłych, jakichinformacji udzieliła pani kobieta, będąca naocznym świadkiem zajścia?- Tak.Opisała wygląd mężczyzny, który przywiózł tego, kto strzelał, na miejsce, gdzie padły strzały, a następnie ztego miejsca go zabrał.- Gdzie znajdował się ów naoczny świadek w momencie, gdy padły strzały?- Tuż obok ofiary.Przysięgli w pełni się rozbudzili.Wszyscy inni również.- A czy może pani powtórzyć, jaki rysopis kierującego pojazdem podała pani kobieta będąca świadkiem zajścia?- Czy Wysoki Sąd pozwoli mi zajrzeć do mojego służbowego notatnika? - spytała inspektor Watts.- Proszę bardzo.Policjantka przewracała przez chwilę kartki notatnika.- Podejrzany był białym mężczyzną w wieku około trzydziestu ośmiu lat.Ciemny blondyn, starannie ogolony.Siedział za kierownicą szarego lub też srebrnego dwudrzwiowego jaguara z czarnym odsuwanym dachem.Wózposiadał nowojorskie tablice rejestracyjne, z numerem zaczynającym się od 3 L 8.Zwiadek zapamiętała jedynie tetrzy pierwsze oznaczenia.- Czy kobieta, która była naocznym świadkiem zajścia, rozpoznała podejrzanego na przedstawionych jej zdjęciach?138- Tak jest.Stało się to tego samego ranka, kilka godzin pózniej.W tym momencie nastąpił opis procedury identyfikacyjnej.Polegała ona na tym, że świadkowi pokazano sześćzdjęć, przy czym na jednym z nich figurował podejrzany, pozostałe zaś były fotografiami podobnych do niegomężczyzn.MacDonald zgłosił wniosek o dopuszczenie dowodu rzeczowego w postaci żółtej planszy, na którąnaklejono owe sześć fotografii, a następnie wręczył planszę pani inspektor Watts.Wyjaśniła ona, że na odwrotnejstronie odnotowane są wyniki eksperymentu śledczego.- Na którym zatem zdjęciu naoczny świadek rozpoznał człowieka, który przywiózł na miejsce zajścia tego, kto oddałstrzały, i potem wywiózł go stamtąd?- Na zdjęciu numer cztery.- Pani inspektor Watts - zwrócił się do niej MacDonald - czy zechce pani powiedzieć sędziom przysięgłym, czyjezdjęcie opatrzone jest numerem czwartym?- Zdjęcie oskarżonego.- Policjantka odwróciła się i aby nie było już żadnych wątpliwości, wskazała właściwą osobępalcem.- Podpisane jest ono: James Bennett Layton junior.Oskarżyciel odczekał dłuższą chwilę, po czym stłumionym głosem oświadczył:- Nie mam więcej pytań.Przysięgli gromadnie opuszczali salę sądową.Tak bardzo spragnieni byli świeżego powietrza, że omal się niepotratowali w przejściu.- Jeden świadek i pół dnia z głowy! - wrzasnął księgowy Clay, gdy tylko znalezli się w pokoju przysięgłych.-1 po coto wszystko? - Z bezsilnej złości kopnął krzesło.- Po to, aby unaocznić nam miejsce popełnienia przestępstwa - wyjaśnił Stephen, specjalista od komputerów.- Sza! - próbowała ich uciszyć Debrilla.- Nie wolno rozmawiać o sprawie.- Widziałaś ti, jak ta gliniarzowa się wistroiła? - spytała Elena stojącą obok niej Adelaide.- Niewiarigodni zestaw!139- Hola, hola - odezwała się pani Smythe-Daniels.- Nie powinniśmy krytykować tych, którzy z narażeniem życiabronią nas przed elemeńtem kryminalnym.- Jasne! Ale posłuchaj, Ellie - zwrócił się do pani Smythe-Daniels bohater dnia, Dayton, latynoski Romeo.- Nicholery nie mogłem zrozumieć, co ta baba mówiła o odciskach palców? Nie wiesz przypadkiem, o co jej chodziło?- Ellie? - wyjąkała w bezgranicznym zdumieniu starsza pani.Libby i Melissa spojrzały na siebie i wybuchnęły śmiechem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]