[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Druga zaś, o której istnieniu do niedawna nie wiedziała, ta, która nagleobjawiła się w Vauxhall, a może jeszcze wcześniej, w Hyde Parku, znaj-dowała się teraz w jego objęciach i wiedziała, że jest kobietą, że tak wielema mu do zaofiarowania.A także, że może robić, co zechce.Dokonywaćwyborów.Do niedawna jeszcze, nie, aż do tej chwili, wybory te nigdy niebyły trudne.Zawsze wiedziała, co jest właściwe, a co nie.Nigdy jednaknie poznała reguł serca.Honor i miłość były dla niej przeciwieństwami,podobnie jak dla niego.Lecz tym razem to miłość mogła, i powinna była,przeważyć.Wybrała miłość.Zrobiła to już w Vauxhall.Odnalazła w sobiekobietę.Czuła jego usta na szyi, na ramionach, na piersiach.Miął cienkąmuślinową suknię, zsuwając ją z jej ramion, odsłaniając piersi.Nie broniłasię, choć blask ognia i światło świecy wydobywały z mroku jej nagość.Jest kobietą, a on jej pragnie.Powinna mu się więc oddać.Ona też czegośpragnie: być kobietą. Wzdrygnęła się trochę ze strachu, a trochę z podniecenia, gdy jego ustaprzywarły do jej piersi.Delikatnie położyła dłoń na jego głowie i przytu-liła policzek do jasnych, miękkich włosów.- Powstrzymaj mnie - odezwał się ochrypłym głosem.- Na miłośćboską, Lauren, powstrzymaj mnie.-Nie.- Ujęła jego twarz w obie dłonie i spojrzała mu w oczy, łagodnieprzesuwając palcami po włosach.- Dokonałam wyboru, Kit.Chcę tego.Dawała i sama była darem.On także był darem i dawał.W chwilę póz-niej położył ją na aksamitnej sofie.Wyciągnęła do niego ręce.Włosy miałapotargane, policzki zarumienione i była niewiarygodnie wprost piękna.Lauren Edgeworth, ta powściągliwa, opanowana dama gdzieś znikła,ta druga zaś wiedziała, że nie chodzi o ślepą namiętność, lecz o coś pier-wotnego i głębszego.Coś, czego, była tego absolutnie pewna, nigdy niebędzie żałowała.Ukląkł przy sofie, pokrywając jej twarz delikatnymi pocałunkami.Lau-ren przymknęła oczy i oddychała powoli.Wiedziała, co dzieje się międzymężczyzną i kobietą.Ciotka Clara wyjaśniła jej to przed ślubem z Nevil-le'em.Czasami usiłowała to sobie wyobrazić, choć dużo częściej pragnę-ła nie wyobrażać tego sobie wcale.Zawsze myślała, że musi to być cośżenującego, wstrętnego, o czysto fizycznym charakterze, całkowicie wy-zutego z uczuć, a nawet z namacalnych wrażeń, prócz upokarzającegowtargnięcia w jej ciało.Nigdy nie podejrzewała, że będzie to głębokie pragnienie zespolenia.Potrzeba dawania i brania.Czy tym właśnie jest namiętność?-Lauren.Jeszcze nie jest za pózno, żebym mógł przestać.-Nie przestawaj.- Nie otwierała oczu.- Kit.Zdjął surdut i kamizelkę, a koszula przylgnęła ciepło i jedwabiście dojej piersi, jak spodnie do jej ud, gdy skłonił ją łagodnie, by rozsunęłanogi.Oparła dłonie na jego ramionach, starając sienie okazywać strachuani bólu.Mówiono jej przecież, że to będzie bolało.Poczuła gorąco, lecztrwało to tylko chwilę.- Lauren - wyszeptał - najmilsza, zraniłem cię?-Nie, najdroższy.Powinna leżeć spokojnie, jak radziła jej ciotka Clara, póki mąż nieskończy.Jej mąż.Czy to właśnie jest koniec?Wycofał się, a ona poczuła żal.Czyżby było po wszystkim? Już? Czybędzie przeżywała to wciąż od nowa we wspomnieniach i snach? Po chwilijednak znów zaczął napierać.Przyjęła to z ulgą.Pragnęła, by to się nigdyskończyło. Ach, teraz skończył.Ale ona chyba nie.Czy kobiety w ogóle kończą? Czy w ogóle zaczynają? Nie żałowałajednak.Nigdy nie będzie żałowała.Nie pozwoli swojej drugiej połowiekarcić się przez resztę życia.To była jedna z najwspanialszych rzeczy,jakie przeżyła.Nie - najwspanialsza ze wszystkich.Myślała, że zasnął na kilka minut.Przesunęła palcami po jego włosachi obróciła głowę, żeby spojrzeć w ogień, który strzelał snopami iskier,w miarę jak dogasały polana.Słuchała bębnienia deszczu o szyby.- Hm.- mruknął po chwili, gdy uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.-Chyba nie muszę przepraszać, prawda, Lauren? Przecież cię nie zmuszałem do.Położyła mu dłoń na ustach.- Dobrze wiesz, że nie.Nie będziesz miał mnie na sumieniu.Uśmiechnął się sennie.- Powinienem dziękować ci za tak cenny dar.Czy bardzo cię bolało?Słyszałem, że za pierwszym razem tak bywa.-Nie za bardzo.Wstał i doprowadzał do porządku ubranie, stojąc tyłem do niej.Nieodwracając się, podał jej chustkę.Zastanawiała się właśnie, jak sobie poradzi z krwią, którą dopiero te-raz dostrzegła.Lecz nawet w tej chwili, choć ręka jej drżała, nie miałaświadomości tego, co się stało.Ogarnęła się i usiadła na skraju sofy, opa-nowana jak zawsze, mnąc zabrudzoną chustkę w dłoni.- No cóż - odezwał się Kit - powinniśmy chyba ustalić datę ślubu, nieuważasz?46Deszcz przestał padać jeszcze w nocy, lecz dopiero póznymrankiem zaświeciło słońce, osuszając trawę i zapowiadając upalne, letniepopołudnie.Kit zaproponował, żeby rozegrać partię krykieta na rozległym trawni-ku przed dworem.Początkowo grać miały tylko dzieci, ale cała młodzież,a nawet kilku dorosłych dżentelmenów, powitali pomysł z takim entuzja-zmem, że liczba graczy szybko wzrosła.Prawie wszyscy inni, z wyjątkiem babki, lady Irene i barona Galtona, który uciął sobie popołudniową drzem-kę, zgodzili się odegrać ważną rolę widzów.Mężczyzni zaczęli wytyczać pole gry, Kit zaś podzielił graczy na dru-żyny niemal równe sobie zręcznością i doświadczeniem.Lauren, Gwen-doline i Daphne rozkładały tymczasem na trawniku koce dla widzów, masię rozumieć w bezpiecznej odległości od palików.Wkrótce wszystkich pochłonęła gra.W ogólnym zamieszaniu nikt niezauważył, iż nadjechało troje jezdzców.Rannulf Bedwyn zsiadł już z konia i pomagał Frei.Alleyne spojrzał napanujące na trawniku zamieszanie.-Ach, to chyba początek partii krykieta? Dzień dobry, madame - zwróciłsię do hrabiny, uchylając kapelusza i składając jej ukłon.- Czy można sięprzyłączyć, nawet jeśli przybyliśmy tylko po to, by złożyć wyrazy usza-nowania?Hrabina przedstawiła ich Gwendoline, której jeszcze nie znali.Ran-nulf nachylił się nad jej dłonią i trzymał ją przez chwilę w swojej, pra-wiąc komplementy.- Czy jesteś pewna, że nie chcesz grać? - Kit podszedł ku Laurenz uśmiechem.Wydało się jej nagle, że ostatniej nocy wcale nie było.Obydwoje bylitacy sami, jak zawsze.-Najzupełniej - odparła stanowczo.- Nie mam najmniejszego pojęciao krykiecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl