[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla opieki społecznej zostawienie dzieci z matką jestwygodniejsze, odpada cała logistyka, papierkowa robota i rozpacz, kiedy dzieci umieszczane sąw rodzinie zastępczej.Pózniej wszystko zaczyna się od nowa: Cookie zabiera nas do innego domu, korzysta zinnej kombinacji nazwisk, żeby uniemożliwić służbom wytropienie nas i przez chwilę wszystkojest w porządku. Regino, ona cię zabije, jeśli tu zostaniesz.Twoje rodzeństwo też jest wniebezpieczeństwie. Milknie, patrzy na mnie, potem pochyla się i opiera przedramionami nablacie. Jeśli powiesz mi wszystko, możemy cię stąd wydostać.Ona zrobi im to samo, co tobie.Chcesz, żeby za kilka lat Rosie wyglądała tak jak ty? %7łeby się tak czuła? Musisz powiedziećprawdę, jesteś im to winna.Przestań kłamać dla ich dobra i powiedz mi, co się tu dzieje. A jeśli powiem?  Czubkiem buta przesuwam liść, który przyniosłam do domu. Co sięz nimi stanie?  Oni też trafią do rodziny zastępczej  odpowiada.Nie zastanawiam się.Nie ma Camille, która mogłaby mnie powstrzymać, a teraz, kiedypani Davis dała mi do zrozumienia, że milcząc, narażam brata i siostrę na niebezpieczeństwo,pokusa wyrwania nas z tego piekła jest zbyt kusząca.Staram się oddychać spokojnie i mówię jej, że dzieci nie mogą wrócić do matki. Musi mi pani obiecać, że będą bezpieczne, bez względu na wszystko.I zanim zdążę się powstrzymać, mówię.Mówię i nie mogę przestać.Stres i wyczerpaniedwóch ostatnich lat, kiedy sama matkowałam dzieciom, samochody, schroniska, trud& Niewytrzymałam.Już zmierzcha, kiedy wreszcie kończę wyrzucać z siebie prawdę.Niezataiłam niczego.Dzieci wracają, akurat kiedy pani Davis wychodzi.Norman patrzy na nią nerwowo, gdywkłada mi do ręki monetę, żebym mogła zadzwonić. Norm, przejmiesz dowodzenie?Patrzy, jak pani Davis wychodzi, i niepewnie mówi: Tak.Idę do budki na rogu i dzwonię do Kathy. Cookie chciała zbić Rosie.Powstrzymałam ją  mówię Camille. Dlaczego chciała ją zbić?! Rosie niechcący stłukła szklankę tuż obok śpiącej Cookie.Nie zdołałam ukryć siniaków i mój nauczyciel powiadomił opiekę społeczną. Przyjechali? Babka stała w kuchni, kiedy wróciłam do domu. Nic nie powiedziałaś, prawda? Camille, ja& Gi, powiedziałaś?! Nie było cię.Nie mogłam pozwolić, żeby Cookie zrobiła im krzywdę. Będę za dziesięć minut. Nie płakałam, kiedy Cookie mnie pobiła, ale rozpłakałam się, bo Camille straciła wiaręwe mnie.Wracam do domu i wszystko do mnie dociera.Wcale nie uratowałam rodziny.Wręczprzeciwnie, mówiąc prawdę, złamałam łączący nas pakt milczenia.Znów nas rozdzieliłam, a co więcej, naraziłam Normana i Rosie nie tylko na atak matki,ale i na to, że wrócą do rodziny zastępczej, czy gdziekolwiek indziej, dokąd zostaną odesłani.Poczucie winy przygniata mnie do ziemi.Kiedy przyjeżdża Camille, stoimy naprzeciwkosiebie na ganku.Azy mi płyną i zaczynam się trząść.Ani ja, ani żadne z nas nie jest bezpieczne.Rosie nie przeżyje, jeśli nie będzie mnie obok.Będzie tylko  małą dziwką i  zdzirą.Nie ma szans.Na tę myśl płaczę jeszcze mocniej i nienawidzę siebie za egoizm, który doprowadził dotego, że moja siostrzyczka będzie całkiem bezbronna.Camille i ja obejmujemy się i obieszlochamy. Jest jakiś sposób, żeby to odkręcić?Camille kręci głową.Nic nie mówi.Obydwie wiemy, że nie ma powrotu.Powiedziałamza dużo.Tej nocy nie mogę spać.Kucam przy kanapie, na której śpi Rosie i patrzę, jak oddycha.Przytulam ją, całuję, modlę się za nią całą noc, wiedząc, że gdy tylko do pokoju wpadną pierwszepromienie słońca, pryśnie czar i nie będziemy już pod ochroną.Camille i ja wyprawiamy dzieci do szkoły wczesnym autobusem, żeby załapały się nadarmowe śniadanie.Ja jadę pózniejszym.Camille zostaje w domu, czeka na nieuchronne.Całą uwagę koncentruję na przetrwaniu dnia szkoły.Nie zjadam darmowego lunchu, niepamiętam, obok kogo siedziałam w stołówce.Nie wiem, co się dzieje na lekcjach, szczególnie nalekcji pana Browna.Siedzę ze spuszczoną głową i udaję, że robię notatki.Zastanawiam się, czyto on zawiadomił opiekę społeczną i czy powiedzieli mu, czego się dowiedzieli.Kiedy docieram do domu, na podjezdzie stoją trzy auta.Dwa szare sedany, które jakwiem, należą do pracowników opieki społecznej.W każdym za kierownicą siedzi jakiśmężczyzna.Z jednym nawet wymieniamy spojrzenia, kiedy zmierzam do domu.Trzecie auto to dobrze mi znany pomarańczowy gruchot.Drzwi wejściowe są otwarte, a z góry słyszę skrzypiące drzwi szafy i wysuwaną szufladę.Pakują się.W kuchni zastaję panią Davis i inną kobietę z moją matką.Cookie nawet nie patrzy w moją stronę. Idz na górę i spakuj się  świergoce głosem, który wywołuje u mnie mdłości.Toprzedstawienie daje zawsze przed pracownikami społecznymi.Biegnę na górę, już wiem, co będzie dalej.Camille jest w moim pokoju.Kiedy na siebie spoglądamy, znów płaczę, tym razem zezłości.Szybko wrzucam do zielonego worka na śmieci, który trzymam pod łóżkiem, ubrania idwie figurki Jezusa.Potem siadam na łóżku z rodzeństwem.Przytulam Rosie, która też płacze. Wszystko będzie dobrze, kochanie, obiecuję.Zajmiemy się tobą.Camille pociesza zapłakanego Normana.We czworo schodzimy na dół z naszymi rzeczami i pracownicy społeczni prowadzą nasna dwór.Normana i Rosie wsadzają do jednego samochodu, Camille i mnie do drugiego.Niewiele warta obietnica wystarczyła, żebym zaryzykowała stratę mia bambiny, mojegomaleństwa.Co ze mnie za starsza siostra, jeśli poddałam się tak łatwo?Gdy uruchamiają samochody i przygotowują się do odjazdu, ze schodów stacza sięCookie i odgarnia włosy z twarzy.Brak jej tchu i jest blada.Stara się podtrzymać wizerunekopanowanej matki.Z dolnych schodków chrapliwie krzyczy za nami: Nie martwcie się, dzieciaki, wrócicie do mnie!Inne matki, którym zostają odebrane dzieci, mogą składać takie deklaracje z miłości, alewiem, że Cookie to nie dotyczy. Wrócicie do mnie!  krzyczy przez okno samochodu nie dlatego, że martwi ją naszautrata.Robi to, bo właśnie straciła kartki na jedzenie.Auto z Normanem i Rosie odjeżdża pierwsze.Cookie podbiega do naszego samochodu ipatrzy przez boczną szybę po stronie kierowcy na fotel, na którym siedzimy z Camille.Chroniąnas przed nią tylko zamknięte drzwi.Patrzy wprost na mnie i krzyczy: Wrócisz do mnie! Nie  mówię mimo szyby. Nie, nie wrócę.I znikamy. Niedostateczny przyrost masy ciałalistopad 1980; 1971 1974Pani Davis i kierowca siedzą z przodu i nie odzywają się słowem.Szybki rzut oka naCamille mnie uspokaja, ale gdy odwracam się, żeby znów wyjrzeć przez okno, drzewa i domyrozmazują się, bo pod powiekami zbierają mi się łzy.Potem spływają na policzki.Pracownicyspołeczni zwykle mają szósty zmysł, niemal nadludzką zdolność słyszenia kapiących łez, alewidzę, że pani Davis nie odrywa wzroku od drogi przed nami i domyślam się, że ona wie, żejesteśmy za duże na gadkę pod tytułem:  To wszystko dla waszego dobra [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl