[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieprzyjemne uczucie.Nigdy nie lubiłem poznawać ludzi,którzy przypominają mi innych.Osobowość to jedyne, czego nie umiemy kontrolować przy manipulacji Cieniem.Wistocie jest to sposób odróżnienia nas samych od naszych cieni.Dlatego właśnie Flora tak długo nie była pewna, co o mniemyśleć na cieniu-Ziemi: nowa osobowość okazała się dostatecznie odmienna od starej.- Chyba rozumiem - wtrąciła.- Nie chodzi tylko o nowy Amber dła każdego z was.Chodzi o miejsce pluswszystko pozostałe.- Miejsce plus wszystko pozostałe to właśnie Amber.- Twierdzisz, że nienawiść do Eryka umarła wraz z nim, a pragnienie tronu osłabło w wyniku nowych spraw, októrych się dowiedziałeś.- Tak jest.- Chyba rozumiem, jaki jest główny motyw twojego działania.- Mój motyw to chęć stabilizacji - stwierdziłem.- Może trochę ciekawości.i zemsta na naszych wrogach.- Obowiązek - mruknęła.- Naturalnie.Prychnąłem.- To pocieszające, że tak właśnie uważasz.Ale nie będę hipokrytą.Trudno mnie uznać za wiernego syna Amberulub Oberona.- Z twojego tonu wynika jasno, że nie chcesz być za takiego uznawany.Przymknąłem oczy, zacisnąłem powieki, by połączyć się z nią w ciemności, by wspomnieć ten krótkotrwały świat,w którym inne nośniki były ważniejsze od fal świetlnych.I wiedziałem, że nie myliła się mówiąc o tonie mego głosu.Dlaczego próbowałem zmiażdżyć samą ideę obowiązku, gdy tylko ją zasugerowała? Lubię, kiedy mnie chwalą jakodobrego, czystego, szlachetnego idealistę, bez względu na to, czy zasługuję na taką ocenę, czy nie.Jak każdy.Więc co misię nie spodobało w teorii mego poczucia obowiązku wobec Amberu? Nic.Więc o co chodzi?O tatę.Niczego już nie byłem mu winien, a już najmniej obowiązku.W zasadzie to on był odpowiedzialny zaobecną sytuację.Tak wielu nas spłodził, nie dbając o kolejność sukcesji.Wobec wszystkich naszych matek zachował sięmniej niż uprzejmie, a potem oczekiwał naszego oddania i wsparcia.Wybierał sobie faworytów i właściwie nawet14 / 53Zelazny Roger - Ręka Oberona - tom 4rozgrywał nas przeciwko sobie.Potem dał się wplątać w coś, z czym nie umiał sobie poradzić i zostawił królestwo w stanierozpadu.Sigmund Freud już dawno znieczulił mnie na normalne, uogólnione poczucie urazy, działające w jednostcerodzinnęj.Na tym tle nie było żadnych sporów.Fakty to całkiem inna sprawa.Nie dlatego nie lubiłem ojca, że nie dał mipowodu, by go lubić; prawdę mówiąc czynił wręcz przeciwne starania.Dość.Pojąłem, co mnie niepokoiło w teoriiobowiązku: jego obiekt.- Masz rację - przyznałem.Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.- Cieszę się, że mi o tym powiedziałaś.Wstałem.- Podaj mi rękę.Wyciągnęła dłoń, a ja uniosłem ją do ust.- Dziękuję - powiedziałem - za doskonały posiłek.Ruszyłem do drzwi.Kiedy się obejrzałem, stała zarumieniona, z lekkim uśmiechem, wciąż unosząc rękę.Zaczynałem pojmować zmianę, jaka zaszła w Randomie.- Powodzenia - rzuciła w chwili, gdy moje kroki ucichły.- Tobie również - odparłem i wyszedłem pospiesznie.Planowałem pójść potem do Branda, ale jakoś nie mogłem się na to zdobyć.Przede wszystkim nie chciałem z nimrozmawiać mając umysł otępiały ze zmęczenia.Po drugie, rozmowa z Vialle była pierwszą przyjemną rzeczą, jaka mniespotkała od dłuższego czasu i chociaż raz postanowiłem wycofać się, póki jeszcze wygrywam.Wspiąłem się po schodach i ruszyłem korytarzem do moich pokojów.Oczywiście myślałem o zamachu, gdywsuwałem klucz do nowego zamka.W sypialni zaciągnąłem zasłony, rozebrałem się i położyłem do łóżka.Nie mogłemzasnąć, jak zwykle gdy wypoczywałem po trudnych przeżyciach, wiedząc, że czekają mnie nowe.Przez kilka minutprzewracałem się i rzucałem w pościeli, raz jeszcze przeżywając wydarzenia ostatnich kilku dni.Kiedy wreszcie nadszedł sen, był mieszaniną tego wszystkiego plus wspomnienie pobytu w celi, kiedypróbowałem pokonać drzwi.Obudziłem się w ciemności, naprawdę wypoczęty.Napięcie opadło, myśli były spokojniejsze.A nawet niewielki ładunek przyjemnego podniecenia krążył gdzieś wtyle głowy.Był jak zatrzymany na czubku języka nakaz, utajone wrażenie, że.Tak!Wstałem.Sięgnąłem po rzeczy i zacząłem się ubierać.Przypasałem Grayswandira.Złożyłem i wsunąłem podpachę koc.Oczywiście.Umysł miałem czysty, a rana przestała dokuczać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]