[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Leia ponownie włączyła mikrofon nadajnika.- Doskonale - rzekła.- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to wezmę ze sobą również torbę z ubraniami i rzeczamiosobistego użytku.A także zestaw czujników i analizatorów, żeby sprawdzić, czy w powietrzu albo glebie nie znajdują sięjakieś niebezpieczne dla mnie substancje.- Tam, gdzie będziemy, powietrze i gleba nie stanowią zagrożenia.- Wierzę ci.Ale odpowiadam nie tylko za własne bezpieczeństwo.Noszę w sobie dwie nowe istoty i muszę je chronić.Khabarakh aż syknął z wrażenia.- Potomków lorda Vadera?Leia zawahała się na chwilę; ale jeśli nawet nie z filozoficznego, to przynajmniej z genetycznego punktu widzenia by-ła to prawda.- Tak.Dobiegło ją kolejne westchnienie.- Może pani wziąć, co tylko pani zechce - powiedział Noghri.- Będę jednak musiał sprawdzić te rzeczy skanerem.Czy ma pani ze sobą broń?- Mam miecz świetlny.Czy na waszej planecie są jakieś na tyle niebezpieczne zwierzęta, że przydałby mi się takżeblaster?- Już nie - rzucił Khabarakh ponuro.- Natomiast miecz świetlny może pani wziąć.Chewbacca warknął coś opryskliwie; bezwiednie na przemian wysuwał i chował groznie zakrzywione pazury.Leiauświadomiła sobie nagle, że Wookie jest bliski tego, by stracić panowanie nad sobą.i wziąć sprawy w swoje potężne rę-ce.- Jakieś kłopoty? - zainteresował się Noghri.Księżniczka poczuła skurcz w żołądku. Uczciwość przede wszystkim - powtórzyła sobie w duchu.- Mój pilot nie jest zachwycony tym, że mam z tobą lecieć sama - wyznała.- On ma.Cóż, i tak byś nie zrozumiał.- Czy on ma wobec pani dług wdzięczności za ocalenie mu życia?Leia ze zdumieniem spojrzała na odbiornik.Nie spodziewała się, by Khabarakh miał jakiekolwiek pojęcie o tym, codla Wookiech znaczy dozgonny dług wdzięczności.- Tak - odparła.- Właściwie to mój mąż, Han Solo, ocalił mu życie.Ale w czasie wojny Chewie rozciągnął to także namnie i mojego brata.- A teraz również na dzieci, które pani w sobie nosi?Księżniczka zerknęła na Chewbaccę.- Tak.Przez dłuższą chwilę głośnik milczał.Patrolowiec wciąż się do nich zbliżał.Zacisnąwszy ręce na oparciu, Leia zasta-nawiała się, co oznacza milczenie Noghriego.Jeśli doszedł do wniosku, że sprzeciw Chewiego jest równoznaczny zesprzeniewierzeniem się ich umowie.- Kodeks honorowy Wookiech jest podobny do naszego - odezwał się wreszcie Khabarakh.- Pani pilot może poleciećz nami.Chewbacca wydał z siebie jakiś gardłowy dzwięk wyrażający zdziwienie, które szybko przerodziło się w podejrzli-wość.- Wolałbyś, żeby kazał ci tu zostać? - upomniała go księżniczka.Sama była zdziwiona zgodą Noghriego, ale to uczu-cie niebawem ustąpiło uldze, że całą sprawę udało się tak łatwo rozwiązać.- No, zdecyduj się wreszcie.Wookie ponownie warknął, ale było jasne, że woli pójść z Leią, nawet gdyby to miała być pułapka.- Dziękuję ci, Khabarakhu.Przyjmujemy zaproszenie - oznajmiła Noghriemu księżniczka.- Jesteśmy gotowi wyru-szyć w każdej chwili.A tak przy okazji: jak długo potrwa podróż na twoją planetę?- Około czterech dni.Będzie dla mnie zaszczytem gościć panią przez ten czas na statku.Połączenie zostało przerwane. Cztery dni - pomyślała Leia, a po plecach przebiegł jej dreszcz.- Cztery dni, żeby się jak najwięcej dowiedzieć za-równo o Khabarakhu, jak i o całej rasie Noghrich.I przygotować się do najważniejszej misji dyplomatycznej w jej życiu.Podczas podróży księżniczka nie dowiedziała się zbyt wiele o kulturze Noghrich.Khabarakh raczej stronił od gości,spędzając większość czasu w zamykanej od środka kabinie pilota albo w swojej kajucie.Niekiedy przychodził porozma-wiać z Leią, ale były to jedynie krótkie wymiany zdań i księżniczka za każdym razem odnosiła wrażenie, że Noghri wciążsię waha, czy słusznie robi, zabierając ją na swoją planetę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]