[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spełniło się jej najskrytsze marzenie.Miała spędzićżycie z człowiekiem, którego już w dzieciństwie wybrała sobie natowarzysza.Tylko raz podczas całego wieczoru przydarzyło się jej cośdziwnego.Wszyscy rozmawiali, śmiali się, dowcipkowali, gdy naglepoczuła się wyizolowana, jakby to jej nie dotyczyło, i pomyślała, że towszystko jest zbyt piękne, żeby mogło się okazać prawdziwe.Ktoścoś do niej powiedział, zamrugała oczami, jakby budząc się ze złegosnu, a zaraz potem zapomniała o wszystkim.Tematem wielu rozmów było oczywiście wesele i to, gdziezamieszkają po ślubie.- Musicie kupić dom gdzieś w pobliżu - naciskały obie matki.- Mamy jeszcze mnóstwo czasu - opierał się Rhys.- Przecieżnawet nie jesteśmy oficjalnie zaręczeni.- Kiedy więc dacie zapowiedzi? Rhys wyglądał narozbawionego.- Nabijasz strzelbę, co, John?43RSNie nazywał nigdy jej rodziców ciocią i wujkiem, zawsze był nato jakoś za dorosły.Byli dla niego Johnem i Valerie, rozmawiał z nimijak z rówieśnikami.- Dam ogłoszenie do gazet jutro - powiedział.- Zrobię to przeztelefon.Zapowiedzi ukażą się w poniedziałek.Dopiero wtedybędziecie mogli powiedzieć wszystkim.- O mój Boże - westchnął pan Stirling.- Pomyśl tylko, jakieprzyjdą rachunki.W takiej to niefrasobliwej atmosferze przebiegła kolacja i caływieczór.Alix pomogła sprzątnąć ze stołu, a kiedy wróciła do pokoju,dostrzegła, że taktownie pozostawiono dla niej miejsce obok Rhysa.Gdyby stosunki między nimi nie uległy takiej radykalnej zmianie,usiadłaby zapewne obok niego, a nawet złościłoby ją, gdyby ktoś zająłto miejsce.Ale teraz, gdy zostało jej ono jakby przypisane, poczuła sięzażenowana.Zarumieniła się, gdy Rhys, niby to naturalnym, a wistocie władczym gestem, objął ją ramieniem.Kiedy zbierali się już dowyjścia, przejął znów inicjatywę.- Alix i ja idziemy na spacer - oświadczył stanowczo, pomagającjej włożyć płaszcz.Ulica była ciemna i pusta.Rhys objął ją i poprowadził przezwioskę na łąkę, dokąd w dzieciństwie często chodzili razem, bywylegiwać się w trawie, ćwiczyć grę w tenisa, gdzie uczył jąprzyrody.Było to miejsce, z którym wiązały się ich dawne, dobrewspomnienia.Pomógł jej przejść przez żerdki ogrodzenia, a potem44RSprzyciągnął ją do siebie.Pocałunek, jaki ich tym razem połączył, byłjuż nie tylko dojrzały, ale i bardzo zmysłowy.- Rhys.- Wypowiedziała jego imię z westchnieniem, leczzdusił jej słowa następnym pocałunkiem.Znowu świat zawirował;przywarła do niego, zupełnie zatracona, płacząc z radości, a kiedypoczuła jego rękę na biodrze i udzie, wiedziała tylko jedno - żepragnie go z całych sił.Rhys jednak wypuścił ją z objęć i podniósł głowę.Powoliotworzyła oczy.Oddychała nierówno, każdym nerwem pragnącmiłości.- Kocham cię - powtarzała jak w gorączce.- Tak bardzo ciękocham.Pocałował ją delikatnie.- Mam dla ciebie prezent.- Słucham? Co? Prezent? - spytała niezbyt przytomnie.- Tak.Zobacz.Wyjął z kieszeni małe pudełeczko i otworzył je.Był w nimpierścionek.Duży kamień otoczony diamencikami wydawał sięgorzeć w księżycowym świetle.Płonący pierścień, pomyślała Alix,wciąż jeszcze ogłuszona i rozkojarzona tym, co się stało.- Pozwól, że ci go włożę.Mam nadzieję, że pasuje.Prosiłemtwoją mamę, żeby podała mi rozmiar.To opal - dodał, ujmując jejdrżącą lewą rękę.- Tam, gdzie pracowałem, była kopalnia.Pozwolonomi zjechać na dół i wybrać jeden kamień dla ciebie.- Sam go znalazłeś? - Podniosła na niego oczy, rozświetlone jakkamień pierścionka.- Och, Rhys!45RS- Ciągle to powtarzasz.- Wiem - roześmiała się.- Przepraszam.To wszystko jest dlamnie takie.Za dużo tego na jeden raz.- Wiem, kotku.- Uścisnął ją.- Przyjmij, że teraz jesteśmy jużoficjalnie zaręczeni.Możesz przyznać się przyjaciołom.W pracyrównież.- Och, genialnie! Kathy po prostu umrze z zazdrości.Ona uważa,że jesteś wspaniały.- Rhys parsknął śmiechem, lecz zarzuciła muręce na szyję.- Ja też tak uważam.Dziękuję ci za prześlicznypierścionek i za to, że w ogóle mnie chcesz.Ale właściwie, dlaczegomnie wybrałeś? - zapytała, dając niespodziewanie upust kompleksomi lękom, które nie do końca sobie uświadamiała.- Przecież mógłbyśmieć każdą dziewczynę.- Ale ty jesteś tą jedyną.Mój ty słodki, niewinny urwisie.Wiemy, śliczny, nieskalany.Spojrzała na niego pytającym wzrokiem, lecz tylko ją pocałowałi znowu na długą, upojną chwilę zapomniała o całym świecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]