[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyprostował się i zaczął mówić tak, jakby cały czas czekał na tę chwilę, na to właśniepytanie.- Wiele chorób, a likantropia i wampiryzm w szczególności, jest bardzo zarazliwych.Mądrośćludowagłosi to od setek lat, a współczesna nauka tylko to potwierdza.- Dyskutowałabym z tym bardzo", ale proszę mówić dalej.- Podobnie jak w przypadku każdej zarazliwej choroby, pierwszy krok polega na tym, żebyodizolowaćchorego.Zapobiec dalszemu szerzeniu się choroby.Jestem przekonany, że podejmującstanowcze kroki,w ciągu kilku lat moglibyśmy na zawsze pozbyć się tych przypadłości.Poczułam dziwny niepokój w brzuchu.- A więc chciałby pan.proszę mnie poprawić, jeśli zle pana zrozumiałam.chciałby panzebrać wszyst-kie wilkołaki razem i je zamknąć, ale gdzie? W szpitalach, w odizolowanych budynkach.-Powiedziećto? Czemu nie.-.w gettach?288Duke w ogóle nie zauważył przytyku.- Uważam, że w tym przypadku szpitale byłyby najodpowiedniejszym miejscem.Jestemprzekonany, żedysponując odpowiednim czasem i zasobami, nauka znalazłaby sposób, żeby wymazać piętnoszatana ztych udręczonych dusz.Roześmiałabym się, gdyby to, co mówił, nie było takie smutne.Problem w tym, żerozmawiałam z ludz-mi tego pokroju wystarczająco często, żeby wiedzieć, że nie przekonam ich, iż nie mają racji.- Rozumiem.Myślę, że ja i moja udręczona dusza potrzebujemy się napić.To chyba oznacza,że nasz czasdobiega końca.Jeszcze raz serdecznie panu dziękuję za udział w programie.- A ja dziękuję za zaproszenie.I chcę, żeby pani wiedziała, że się za panią modlę.Jeszczemoże panizostać zbawiona.- Dziękuję.Doceniam to.- Inny problem z takimi ludzmi polegał na tym, że zupełnie niepotrafili wyczućsarkazmu.- Chyba wszyscy mamy o czym myśleć po dzisiejszym programie.I tak dlajasności, żebyścieznali moje stanowisko w tej sprawie, a także dlatego, że nigdy nie wahałam się wyrażaćwłasnegozdania: że zastanawiając się nad tym, jak rząd ma rozwiązać tę sprawę, powinniśmy pamiętaćo lekcjachz przeszłości.Osobiście nie chciałabym, żeby ludzie z czarnymi opaskami zjawili się po mniew środkunocy.- To była moja audycja.Do mnie należało ostatnie słowo.- Dziękuję, że byliście z nami.Mówiła Kitty Nor-ville, głos nocy.- Czas na wycie wilka.Kolejna audycjazakończona.Oparłam się i westchnęłam.289Senator Duke patrzył na mnie.- Nie dojdzie do tego.Wzruszyłam ramionami.- To samo mówili w Berlinie w latach trzydziestych.- Wydawałoby się, że ludzie tacy jak pani powinni pragnąć pomocy.- Kłopot w tym, że pomoc można rozumieć na wiele różnych sposobów.Każdy jestprzekonany, że mawłaściwą odpowiedz.Ale mówiłam poważnie, cieszę się, że wystąpił pan w programie, paniesenatorze.- Wstałam i podałam mu rękę.Spojrzał na nią, marszcząc brwi.-Nic się panu nie stanie oduścisku ręki.Naprawdę.Skinął krótko na swoich ochroniarzy, odwrócił się i wyszedł.Wypuściłam z siebie powietrze, które cały czas wstrzymywałam.To było ciężkie przejście.Ale nikt miprzynajmniej nie zarzuci, że moja audycja jest stronnicza.Podeszłam do reżyserki, a dzwiękowiec podał mi telefon.- Cześć, Matt.- Cześć, Kitty.Dobrze wyszło.- Matt ciągle pracował przy audycji, tyle żezdalnie,.podpowiadałmiejscowym dzwiękowcom, jak nią zarządzać, pilnował, żeby odpowiednio przekierowywaćrozmowy itym podobne.- Super.Dzięki.Ale wyszło dobrze tylko dlatego, że ty jesteś najlepszy.- Jasne, uwierzę w to, kiedy Ozzie da mi podwyżkę.Oho, o wilku mowa.Pogadamy pózniej,Kitty.-Rozległ się szelest przekazywanej słuchawki.Po drugiej stronie pojawił się Ozzie.290- Zwietny program, Kitty.Po prostu świetny.Słychać było, że ten palant aż cały się spocił.- Za każdym razem mówisz, że było świetnie, Ozzie.- Bo to prawda.Jestem twoim największym fanem.W przyszłym tygodniu jesteś wAlbuquerque czygdzie indziej?- Chyba gdzie indziej.Jeszcze nie wiem.Dam ci znać.- Chciałbym, żebyś mi wyjaśniła, po co ta cała ucieczka.- Nie chcesz wiedzieć.Uwierz mi.- Pamiętaj tylko, że jeślibyś czegoś potrzebowała, czegokolwiek, po prostu zadzwoń.- Dzięki, Ozzie.Daj Mattowi podwyżkę.Zamruczał coś, a ja się roześmiałam.Kto powiedział, że wataha musi się składać z wilków?Kupiłam sobie samochód, małego hatchbacka, który palił jak smok.Kiedy przestałam płacićCarlowiharacz, moja wypłata wzrosła dwukrotnie.Może nawet kupię sobie nowe ciuchy.Dzięki autumogłambyć wszędzie.Jezdzić swoim własnym tempem.Jezdzić i jezdzić.Zameldowałam się rodzicom przed wyjazdem z Albuquerque; meldowałam się im co tydzień.Kupili mitelefon komórkowy, żebym zawsze mogła do nich zadzwonić, bez względu na to, gdziebyłam - i żebyoni zawsze mogli mnie znalezć.Nie byli zachwyceni moją sytuacją.Ciągle proponowali,żebymzamieszkała u nich na tak długo, jak chciałam.Doceniałam to.Ale nie mogłam im tegozrobić.286Miałam oko na Elijaha Smitha i Kościół Czystej Wiary.Ciągle tkwiła w tym jakaś tajemnica.Postawiłamsobie za cel sprowadzenie Smitha do studia.Mało prawdopodobne, ale zawsze możnapomarzyć.Cojakiś czas znajdowałam ulotkę reklamującą jego karawanę albo ktoś mi ją przysyłał.Zawszespózniałamsię o jakiś tydzień.Oficer Hardin skontaktowała się ze mną przez Bena O'Farrella.Wynajęłam prawnika, niechBóg ma mniew swojej opiece.Przychodziła do niego moja poczta, wiedział też, jak się ze mnąskontaktować.Tamtejnocy, kiedy zginął Zan, był spokojny i bezpośredni.Za dnia, poza stresującym otoczeniemkomendypolicji, okazał się równie bezpośredni.Nigdy nie odmawiał porad w tak przyziemnychsprawach jakubezpieczenie samochodu.Co najważniejsze jednak, Hardin musiała najpierw porozmawiać z nim, zanim mogłaskontaktować sięze mną.Ale nawet O'Farrell nie mógł jej wiecznie zbywać.Rozmawiałyśmy przez telefon,kiedy byłam wAlbuquerque.- Znalezliśmy pani DNA na ciele pierwszego wilkołaka, w jego ustach i pod paznokciami.Todowodzi, żebyła pani ofiarą napaści.Potem znalezliśmy pani DNA w ślinie na ranach drugiej ofiary, comogłobyoznaczać dla pani kłopoty.Ale jesteśmy gotowi uznać, że działała pani w obronie własnej, boon też miałpani krew pod paznokciami.- Mówiła o tym strasznie rzeczowo.A mówiłyśmy przecież omojej krwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]