[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Podobno człowiek to istota nieznana.A w każdym razie bez wątpienia przysparza nam ciągłychniespodzianek.W oczach dziewczyny pojawił się niepokój.- Więc pan podejrzewa mojego brata?- Nie.Mówiłem już pani, że ja nikogo nie podejrzewam.Za wcześnie mówić o jakichkolwiek podejrzeniach.- Boję się, bardzo się boję szepnęła.- Czego się pani boi?Ukryła twarz w dłoniach.- Nie wiem, nie wiem.To wszystko takie straszne, takieokropne.- Proszę się uspokoić powiedział poważnie Nowacki.Jeżeli prosiłem panią o tę rozmowę, to tylko po to, żebydowiedzieć się czegoś o tragicznie zmarłym BogdanieZielnickim.Zapewniam panią, że nikogo nie podejrzewam otę zbrodnię.Podniosła na niego oczy pełne łez.- Pan mnie oszukuje.Nowacki był zaskoczony ogromnym podobieństwemrodzinnym.Ta sama podłużna twarz, te same ciemne, pełnemelancholii oczy, te same wąskie usta.- Domyślam się, że pan przychodzi do mnie w sprawieBogdana Zielnickiego. Nawet głos miał niesłychaniepodobne brzmienie, tylko trochę głębszy, niższy.- Proszę mi wybaczyć, panie docencie, że panu zabieramczas, ale tak się złożyło, że.- Rozumiem, rozumiem przerwał Zarębski. Prowadzipan dochodzenie w sprawie tego zabójstwa i musi panprzesłuchać wszystkich ludzi z bliższego i dalszego otoczeniadenata.Zupełnie naturalne.No cóż.Ja właściwie bardzoniewiele mogę powiedzieć o tym chłopcu.Widziałem go dwaczy trzy razy.Przyznaję, że bardzo mi się nie podobał.Próbowałem wytłumaczyć mojej córce, ale.Pan wie, panieporuczniku, jak to bywa.Kiedy dziewczyna jest zakochana,nie ma na świecie człowieka, który byłby zdolnywyperswadować jej tę miłość.- Tak.To raczej trudne przedsięwzięcie.- Trudne? Niemożliwe, zupełnie niemożliwe.Co ja sięnaprosiłem, co się natłumaczyłem.Wszystko na nic.Każdymusi na własnej skórze doświadczyć życia.Nie ma rady.- Czy zna pan państwa Garbarskich?- spytał Nowacki.Zarębski potrząsnął głową.- Nie.To znaczy.znam ich syna, który koleguje z moimsynem.Ale z jego rodzicami nie nawiązaliśmy jakośznajomości.Tak człowiek jest zajęty, zaabsorbowanycodziennymi sprawami, obowiązkami, że na życietowarzyskie zupełnie nie ma czasu.Może i niedobrze, ale nawszystko nie starcza ani czasu, ani sił.- Czy pan przypuszczał, że to małżeństwo dojdzie doskutku?- Nie.Raczej byłem pewien, że nic z niego nie będzie.Chłopak był typem hochsztaplera, który bardzo niechętniewiąże się.Wykorzystać dziewczynę, wyciągnąć od niej jaknajwięcej pieniędzy, ale żenić się.nie.Taka ewentualnośćnigdy nie przychodziła mu na myśl.- Chyba ma pan rację zgodził się Nowacki.Małżeństwo nie leżało w jego interesie.Chciałbym jeszczezapytać, czy zna pan inżyniera Janockiego?- Janockiego? %7łarębski zmarszczył brwi. Nieprzypominam sobie, żebym znał człowieka o tym nazwisku.Być może, spotkałem go gdzieś zupełnie przypadkowo, najakimś zebraniu czy zjezdzie.U nas ciągle tyle różnychimprez.Bardzo wiele nowych ludzi poznaje się tak zupełnieprzelotnie.- Czy pańska córka bardzo się przejęła wiadomością otragicznej śmierci Bogdana Zielnickiego?- Na pewno.Ale nie okazała tego.- Czy pan wie, że Zielnicki jezdził do swojego ojca, doHamburga?- Nie.Nic mi o tym nie wiadomo.Nie wiedziałem nawet,że jego ojciec przebywa w Hamburgu.Zdawało mi się, żewyjechał gdzieś znacznie dalej, do Afryki czy Argentyny.- Bogdan Zielnicki rozpuszczał takie wersje, że jegoojciec mieszka w Argentynie i że jest milionerem.Trudnodoprawdy zrozumieć, w jaki sposób tego rodzaju typ dostałsię do środowiska studenckiego, pozyskał sobie ogólnąsympatię, a nawet miłość inteligentnej, rozsądnejdziewczyny.- Czyżby pan nie wiedział, panie poruczniku, że odpoczątku świata zło jest czymś o wiele bardziej atrakcyjnymaniżeli dobro i tak zwana cnota? Ten chłopak fascynowałswoje otoczenie właśnie amoralną postawą życiową.Imponował całkowitą swobodą, brakiem jakichkolwiekobowiązków, pewnością siebie, nonszalancją, wreszciepieniędzmi, które zdobywał nie wiadomo w jaki sposób.Niebieski ptak ma w sobie zawsze coś pociągającego,szczególnie młodzież ulega tym urokom.Nie bez winy jest tuoczywiście literatura, specjalny gatunek powieścigloryfikujących ciekawe i łatwe życie różnychhochsztaplerów, oszustów, złodziei hotelowych,gentelmenów-włamywaczy.Specjalizują się w tej tematyceautorzy amerykańscy.Także i niektóre filmy odgrywająniemałą rolę.Niech się pan nie dziwi, że zarówno mojacórka, jak i jej koledzy byli pod urokiem tego chłopaka.Nowacki przyznał rację panu docentowi, ale nie miałochoty wdawać się w dłuższą dyskusję na psychologiczno-socjologiczne tematy.Myślał jedynie, że wszystkiedotychczasowe rozmowy właściwie wcale nie posuwająsprawy naprzód.To go zaczynało niecierpliwić.- Zwinia! Bydlę! Skurwysyn!Nowacki przeczekał ten gwałtowny wybuch.Zapaliłpapierosa i z obojętną miną przyglądał się młodemuczłowiekowi, który biegał po pokoju, potrząsając głową iwymachując rękami.- Proponuję, żeby się pan uspokoił powiedziałłagodnie. W ten sposób dosyć trudno będzie nam sięporozumieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]