[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dostaną ich.AnulaouslaandcsROZDZIAA DZIEWITYMatt nigdy tak nie przeżywał rozstania z kobietą.Było tofrustrujące, tym bardziej że przecież nie spotykali się z Carey.I niechciał sprawiać jej przykrości.Wmawiał sobie, że tak będzie dla niej lepiej, ale sam zaczynałten pierwszy tydzień bez niej w koszmarnym nastroju.Nie poprawiła go nawet paczka od Carey, którą w poniedziałekrano dostarczył do biura kurier.Znalazł w środku garść dokumentówCIA, które Carey zdobyła, oraz szczegółowy raport z wyników jejwyprawy do Belle Terre.Do póznej nocy i z rosnącą podejrzliwościąstudiował w biurze te materiały.Czyżby jeden z jego najlepszych przyjaciół był mutantem?Bloomfield, naukowiec kierujący programem Proteusz, spłodziłpiątkę wyjątkowych dzieci.Taką samą liczbę dzieci, jakie wedługzamieszczanych w prasie artykułów przyszły na świat w latachsześćdziesiątych w tajnych laboratoriach genetycznych.Najstarsze zdzieci Bloomfielda, Jake, było matematycznym geniuszem.Jake,kolega Matta z college'u, też był geniuszem matematycznym - i o ileMatt wiedział, w dzieciństwie został adoptowany.To jakiś absurd.Lata sześćdziesiąte? Przecież to na całe dziesięćlat przed narodzinami pierwszego dziecka z probówki, i nadwadzieścia przed zainicjowaniem programu badań nadrozszyfrowaniem informacji zakodowanych w ludzkim DNA.Wśrodku, nocy prze-faksował jednak i ten raport Jake'owi.Jake zadzwonił nazajutrz.Anulaouslaandcs- Przeczytałeś? - spytał Matt, spacerując nerwowo po gabinecie.- Tak - odparł Jake zmęczonym głosem.- Przeczytałem.- Wynikałoby z tego, że nie chodzi tylko o włamanie do BankuZwiatowego.Mam rację?Przez chwilę w słuchawce panowała głucha cisza, potem Jakepowiedział:- Masz.Nie tylko.Ale związek istnieje.Matt rąbnął nasadą dłoni we framugę.Nie bardzo wiedział, cogo bardziej bulwersuje - małomówność Jake'a czy podejrzenie, żeJake może się naprawdę okazać jednym z odmieńców opisywanychprzez World Inąuisitora".- Związek z czym?- Nie mogę ci powiedzieć - mruknął przepraszającym tonemJake.- Jeszcze nie.- Chłopie, nadstawiałem dla ciebie karku.- Wiem.I doceniam to.- Carey cały weekend spędziła w Karolinie.Sama.Znowuchwila ciszy.- Problem w tym, że podejrzewasz, że coś jej groziło, czy żewolałbyś, żeby spędziła ten weekend z tobą? - spytał Jake.- A groziło jej coś? - Zapiszczał monitor POTUS na biurkuMatta.Matt zerknął ze zniecierpliwieniem na ekran.Prezydent wracałz drugiego końca miasta, gdzie na uroczystej kolacji zabiegał owiększe poparcie dla swojej inicjatywy przed-piątkowymgłosowaniem w Izbie Reprezentantów.Anulaouslaandcs- Wątpię - mruknął wymijająco Jake.- Nie wiem.Matt podjąłspacer po gabinecie.- To kto w końcu uprowadził twojego brata Zacha?Włamywacze czy szpiedzy?- %7łałuję, ale nie mogę ci powiedzieć.Za wiele ryzykuję.Jeślichcesz się wycofać, zrozumiem i nie będę miał pretensji.-Nie, nie chcę.- Matt potarł dłonią kark i pokręcił głową.- Niewycofuję się.Ale kiedy stanie się to możliwe, we wszystko mniewtajemniczysz.Zgoda?- Dzięki, Tynan - mruknął ze znużeniem Jake.-Jestem twoimdłużnikiem.Matt wspomniał, jak pięknie układało się między nim a Carey,zanim nie zostali oboje wciągnięci w sprawę Proteusza.I jejroztrzęsiony głos w słuchawce, kiedy rozmawiali w niedzielęwieczorem przez telefon.- Nawet twój supermózg nie jest w stanie objąć ogromu tegodługu, Ingram.Jake ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził.- W przyszłym tygodniu będę w Waszyngtonie.Nieoficjalnie.Zadzwonię do ciebie.- Słuchaj, gdybyś czegoś potrzebował.- Wiem, do kogo się zwrócić - dokończył Jake.- Dzięki.Rozłączyli się.Monitor na biurku znowu zapiszczał.Mattspojrzał odruchowo na ekran.Robił to dziesiątki razy na dzień.Limuzyna prezydenta podjeżdża pod Biały Dom.AnulaouslaandcsI w tym momencie Mattowi lodowaty dreszcz przebiegł poplecach.Jak mógł nie zwrócić na to uwagi?POTUS.PrOTeUSz.Tylko trzy litery różnicy.Czyżby przypadkowa zbieżność? A jeśli istnieje jakaśprzyczyna, dla której kryptonim ściśle tajnego eksperymentu zburzliwych lat sześćdziesiątych i akronim, którym Secret Serviceokreśla prezydenta Stanów Zjednoczonych, tak niewiele się różnią?Czyżby prezydent znajdował się w niebezpieczeństwie?Zadzwonił telefon.To Janeen wybrała akurat ten moment, by doreszty zepsuć mu dzień.Zroda, 18 czerwca- Mówisz, że nie chciał się z tobą widzieć? - spytała Rita przylunchu, który jadły z Carey w środku tygodnia.- Tak.A przynajmniej tak powiedział.Rita znieruchomiała z widelcem artystycznie poszarpanej sałatyw połowie drogi do ust.- Ale odniosłaś wrażenie, że jednak chciał cię widzieć?Carey pokręciła głową.- Nie, nie odniosłam takiego wrażenia.Zresztą mniejsza z tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]