[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzwięk był okropny, a ponieważ poszło w noc, zmieniły sięw nieprzyjemny, szyderczy śmiech.W tej samej chwili Aidan obrócił się gwałtownie, jego złoteniespokojne oczy badały ziemię, drzewa, niebo, szukały ukrytejpułapki.Jego ciało pozostało nieruchome, z przejęciem wsłuchiwał się wotaczające go dzwięki.W jego umyśle, Aleksandra wstrzymywałaoddech.Następnie usłyszał to.Cichy, podstępny szelest.Ukradkowy.Coś prześlizgiwało się po igłach sosny.Joshua! Krzyk Aleksandry ujawniał grozę, którą poczuł on sam.Ruszył się z nadprzyrodzoną prędkością, był szybszy niżkiedykolwiek indziej, przekraczając odległość do trawiastego pagórka,gdzie zostawił dziecko.Jego ręka napotkała węża, chwyciła go,szarpnęła i odrzuciła z daleka od celu.Coś zasyczało i owinęło sięwokół jego ramienia, rozpaczliwie ściskając mięśnie, i zatapiając kływ mięsistą część jego kciuka.Gryzło na okrągło, zaszczepiająctruciznę w jego ciele, jego instynkt rozkazywał mu dokończyć zemstęwampira.Aidan rozerwał węża na strzępy, ciskając nim w płomienietlące się na ciele umarłego.Trujące wyziewy uniosły się w powietrze, zielony gazy wiły się ikręciły, by zaraz zniknąć w czarnym dymie.Aidan opadł obok Joshuy i przyciągnął dziecko w ramiona.Powoli przeprowadził staranną kontrolę, zbadał każdy centymetrskóry chłopca, upewniając się, że nie doznał obrażeń.Poczekał nareakcję jadu węża.W ciągu kilku minut, jego płuca zaczęły walczyć opowietrze, poczuł mdłości, ale to nie było bynajmniej tak złe jakoczekiwał, biorąc pod uwagę, że jad został wzmocniony nienawiścią- 287 - Mroczny blaskwampira.Chwilę zabrało mu uświadomienie sobie, że to krewGregoriego neutralizowała efekty trucizny.Mógł poczuć walkę, któramiała miejsce w jego ciele, ale to krew Gregoriego była silniejsza odtego, co wampir mógł wyprodukować.W ciągu kilku minut Aidan byłzdrów, jego serce i płuca były silne jak zwykle, jad wyciekał z jegoporów.Podniósł chłopca z ziemi i ich w powietrze, rozpostarł skrzydła iudał się w drogę po niebie w kierunku swojego domu i czekającejżyciowej partnerki.Ledwie wylądował na balkonie, na trzecimpiętrze, a stała już przed nim Aleksandra próbująca wciągnąć dzieckow swoje ramiona, śmiejąca się i płacząca jednocześnie.- Zrobiłeś to, Aidanie! Nie mogę w to uwierzyć! - Byłaśmiertelnie blada, z ręce drżały jej z osłabienia.Aidan mógł usłyszećjej pracujące serce, świszczący oddech, to jak jej ciało walczyło zniskim poziomem ukrwienia.Pomimo pragnienia, by wziąć wramiona i zaspokoić jej potrzeby, ulokował Joshue w jej ramionach.- Spójrz na jego małą, biedną twarzyczkę.- Płakała, łzyskapywały na posiniaczone oko Joshuy.- Och, Aidanie, spójrz naniego.- Jak dla mnie wygląda wspaniale - powiedział cicho i objął ją wtalii.- Zanieśmy go do łóżka i obudzmy.- Mógł usłyszeć jak Mary iStefan wbiegają po schodach, by do nich dołączyć.Głód Aleksandry uderzał w niego.Wszystko, co męskie, obronnei Karpackie w nim żądało otoczenia ją opieką.Nadszedł czas, aby siłyjego życiowej partnerki zostały przywrócone.- Och, Mary, spójrz na jego małą twarzyczkę - Aleksandrakrzyknęła do starszej kobiety.- Ten wstrętny potwór go porwał.Mary otwarcie szlochała, wzięła dziecko od Aleksandry.Stefantakże chciał uściskać w ramionach chłopca.- Jest cały, po prostu śpi - Aidan uspokoił ich wszystkich.Jegotroska była teraz skierowana na Aleksandrę.- Położymy go w jegołóżku i obudzimy.Powiemy mu, że to była próba porwania, bywymusić okup.On zaakceptuje to wyjaśnienie i zrozumie posiadaniestrażników, kiedy stanie się to niezbędne.Stefan zaniósł Joshue do małego pokoju naprzeciwko ich sypialni.Mary ubrała go w piżamę i zrobiła zimny okład na podbite oko.- 288 - Mroczny blaskAleksandra usiadła na skraju łóżka, ściskając dłoń Joshuy.Aidanuklęknął przy niej, ramieniem objął ją w pasie.- Joshua, obudzisz się teraz.Aleksandra potrzebuje zobaczyćtwoje niebieskie oczy.- Wyszeptał te słowa delikatnie, jego poważnygłos, przesączał się do umysłu chłopca i kusił go do powrotu do ichświata.Joshua wybuchnął gwałtownie, mocno walczył, by sięuwolnić.Aidan, który podporządkował go sobie, chronił terazwłasnym ciałem Aleksandrię, która mimo to próbowała dotrzeć dochłopca.- Posłuchaj mnie, Joshua.Jesteś w domu, z nami.Jesteśbezpieczny.Porywacz cię już nie więzi.Chcę byś był spokojny, tak,by nie ranić Mary ani twojej siostry.- Jego głos, jak zawsze, byłpogodny i piękny, tak nieodparty, że chłopiec przerwał walkę izerknął w górę na nich ostrożnie.Gdy zobaczył Aleksandrę,wybuchnął płaczem.Ominęła potężną sylwetkę Aidana i przyciągnęła Joshue dosiebie, zamykając go w opiekuńczych ramionach.- Jesteś teraz bezpieczny, koleżko.Nikt cię nie skrzywdzi.- Były tam psy, wielkie psy.Wszędzie była krew.Vinnie zostałzjedzony.Widziałem go.- Vinnie był bardzo odważny i chciał cię obronić przedporywaczami - Aleksandra uspokajało go, odgarniając blond loki zjego czoła.- Jest w szpitalu, żyje i będzie dochodził do siebie.Tak jakRusty.Zabierzemy cię do nich za kilka dni.Powinniśmy byli cipowiedzieć, że ktoś chce nam cię odebrać.- Dotknęła delikatniepalcem jego oka.- Przepraszam, że ci nie zaufałam.Jesteś na tyleduży, że powinieneś był o tym wiedzieć.- To dlatego bałaś się tu zamieszkać?- Poniekąd.Aidan jest bardzo wpływowym mężczyzną.Aponieważ cię kocha, kocha nas oboje, zawsze będziemy zagrożeni.Czasami będziemy mieli strażników.Rozumiesz, co chcę cipowiedzieć, Joshua? To moja wina, że nie uświadomiłam cizagrożenia, jakie nas czyha.- Nie płacz, Alex.- Nawet teraz głos Joshuy brzmiał dorośle.-Aidan przybył i mnie uwolnił, prawda? - Pokiwała głową.- Oczywiście, że tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl