[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nic takiego się nie stało.Przeciwnie.Afra ścisnęła podanądłoń, a nawet uczepiła się Ulryka, jak tonący chwyta się ocalającejgałęzi.Oboje milczeli przez dłu\szy czas. Skończyło się wyszeptała wreszcie. Wszystko sięwreszcie skończyło.Ulryk nie zrozumiał, co Afra ma na myśli.Był skazany na do-mniemania.Ale nie śmiał pytać.Nie w tej chwili.Bezradny wziął ukochaną w ramiona.Czułość, z jaką odpowie-działa na tę bliskość, dodała mu otuchy. Arcybiskup Mediolanu zlecił mi dokończenie budowy kate-dry.Dałem mu słowo.Ju\ jutro mam wyruszyć w drogę.Pojedzieszze mną? Jako moja \ona?Afra długo patrzyła na Ulryka, a potem bez słowa skinęła głową.W tym samym czasie zaprzę\ony w szóstkę koni powóz, któryksią\ę Fryderyk Austriacki wysłał na spotkanie papie\a, pędził le-wym brzegiem Renu w kierunku Szafuzy.Stangreci na kozle mielirozkaz wypruć wszystkie bebechy z koni, \eby jak najszybciejprzywiezć papie\a i jego szambelana do Szafuzy.Tam Jego Zwiąto-bliwość będzie na razie bezpieczny, kolegium kardynalskie posta-nowiło bowiem o jego abdykacji.Ksią\ę umyślnie wybrał powóz bez ozdób i z ciemną, wypłowia-łą plandeką.Nikt na skraju wiejskich dróg nie miał podejrzewać, \ew pojezdzie znajduje się papie\ Jan.Podniszczony powóz byłstrasznie niewygodny.Nie miał nawet okienka, przez które szambe-lan mógłby poprosić stangretów, \eby zwolnili.Jego Zwiątobliwośćmiał tymczasem mdłości i cierpiał z lęku przed śmiercią.Jedną ręką uczepił się zwykłego, niewyściełanego siedzenia nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jego błogosławionytyłek był tak maltretowany w drugiej zaś trzymał pergamin niczym519trofeum.Tymczasem Barrolommeo usiłował przy u\yciu fidybusarozniecić ogień.Tu\ przed ucieczką szambelan uwidocznił zapisany na pergami-nie tekst i przeczytał go swojemu panu.Bladość, jaka wystąpiła przytym na jego twarzy, ciągle jeszcze nie zniknęła.Chocia\ jego oczyniekiedy ciskały skry triumfu, to w kościach nadal czuł przera\enie. Zapalcie się wreszcie! krzyknął zniecierpliwiony.Ale szambelanowi, który nie miał wprawy w takich rzeczach, jakrozniecanie ognia, po prostu nie udawało się za pomocą fidybusaskrzesać choćby maleńkiego płomyczka.Przypominając sobie swoją piracką przeszłość, spróbował to zro-bić papie\ Jan.I oto nagle na jego fidybusie pojawił się ogienek.Najpierw nieśmiały, ale wspomagany ciągiem powietrza odjazdy,rozrósł się szybko w płonącą pochodnię.Papie\ Jan nakazał szambelanowi trzymać ogień.Sam zaś rozwi-nął pergamin i przyło\ył go do płomienia. Do diabła, nie pali się! wykrzyknął zniecierpliwiony. Trochę cierpliwości, wasza Zwiątobliwość.Nawet dusze bie-daków w czyśćcu tlą się najpierw przez jakiś czas, zanim ogień po-chłonie ich grzechy. Nonsens! syknął papie\.Ale oto nagle zdarzyła się rzecz niepojęta z pergaminu wy-strzelił z sykiem płomień i niczym ognisty grzyb uderzył w plandekępowozu.Wystarczyła chwila i powóz stanął w ogniu.Kiedy stangreci zauwa\yli to piekło, było ju\ za pózno na gasze-nie po\aru.Próba zatrzymania płonącego powozu spełzła na niczym.Powo\ący zeskoczyli z kozła.Wyskoczył te\ z pojazdu szambelan, aza nim papie\.Konie popędziły dalej kamienistą drogą do Szafuzy,jakby gnał je sam diabeł.Papie\ Jan wczołgał się na czworakach po zboczu biegnącymopodal drogi.Wyprostował się z trudem i głęboko wciągnął powie-trze w płuca.W osmalonej prawej dłoni ściskał garstkę czarnegopopiołu.Ramę tej powieści stanowi historia.Nie jest to wymysł autora.DAR KONSTANTYCSKI (Constitutum Constantini) akt po-twierdzający, \e cesarz Konstantyn (306 337) podarował papie\o-wi Sylwestrowi (314 335) Rzym i cały świat zachodni.Dokumentten, uznawany w średniowieczu za prawdziwy, opiera się jednak nafałszerstwie, którego według dzisiejszego stanu wiedzy dokonałpewien mnich za panowania cesarza Hadriana II (867 872).Ju\ wXIV wieku pojawiły się pierwsze wątpliwości co do autentyzmutego pergaminu, z jednej strony z powodu stylu, z drugiej zaś zewzględu na wymienione w nim pewne fakty, które nabrały znacze-nia dopiero kilka stuleci pózniej.Kościół bronił prawdziwości tegodokumentu a\ do XIX wieku.Dzisiaj jednak uznaje się go osta-tecznie za fałszerstwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]