[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy przemówił znowu, w jego głosie niepobrzmiewał już smutek, tylko dzwięczała determinacja.- A zatem - rozłożył szeroko ramiona, a jego słowa,wzmocnione przez głośniki, rozbrzmiały wśród pomników YadVashem - przyrzekamy mieszkańcom Izraela, naszym starszymbraciom w wierze: tym razem, gdy stajecie przed takimzagrożeniem dla waszego istnienia, Kościół katolicki będzie stałprzy was.Oferujemy wam nasze modlitwy oraz jeśli jesteściegotowi je przyjąć, nasze rady.Prosimy tylko, byście postępowali znajwiększą rozwagą, ponieważ wasze decyzje będą mieć wpływ nacały świat.Ziemia tego świętego miasta kryje wiele śladówpozostałych po imperiach, które się przeliczyły.Jerozolima tomiasto Boga.Ale jest także grobowcem szaleństw człowieka.W tym miejscu zerwała się burza oklasków.Gabriel ipozostali ochroniarze szybko podeszli do papieża i odprowadziligo do czekającej limuzyny.Gdy kawalkada zjeżdżała ze WzgórzaHerzla w kierunku Starego Miasta, papież wręczył Gabrielowinotatki do swego przemówienia.- Do twojej kolekcji.- Dziękuję, Wasza Zwiątobliwość.- Nadal uważasz, że powinienem był odwołać tę wizytę?- Nie, Wasza Zwiątobliwość.Jednak można być pewnym,że w tej chwili Irańczycy wyznaczają nagrodę za głowę WaszejZwiątobliwości.- Zawsze wiedziałem, że to zrobią - odparł.- Dopilnujtylko, żeby nikt tej nagrody nie odebrał, zanim wyjadę zJerozolimy.40.JEROZOLIMADonati i Ojciec Zwięty spędzali tę noc w pobliżu BramyJafy, w rezydencji łacińskiego patriarchy Jerozolimy.Gabrielodprowadził ich do drzwi, sprawdził, czy jest bezpiecznie, anastępnie udał się w kierunku zachodniej części miasta.Jerozolimęspowijały cienie póznego popołudnia.Gdy skręcił w ulicęNarkissa, od razu zauważył opancerzoną limuzynę marki Peugeotzaparkowaną przed domem numer 16.Jej właściciel stał przybalustradzie balkonu na trzecim piętrze, częściowo ukryty przezzwisające konary eukaliptusa, strażnik na nocnej warcie bez końca.Gdy Gabriel wszedł do mieszkania, poczułcharakterystyczny zapach bakłażana po marokańsku, będącegospecjalnością anielsko cierpliwej żony Szamrona, Dżili.Stała wkuchni obok Chiary, przepasana kwiaciastym fartuchem.Chiarabyła w luznej bluzce wyszywanej przy dekolcie.Miałarozpuszczone włosy, a jej usta, gdy ją pocałował, smakowałymiodem.Poprawiła Gabrielowi krawat i pocałowała go jeszcze raz.Potem wskazała głową na telewizor i powiedziała:- Ty i twój przyjaciel wywołaliście niezłe poruszenie.Gabriel spojrzał na ekran i zobaczył siebie, kroczącegometr za papieżem, który wychodził z Izby Pamięci w Yad Vashem.Komentator telewizyjny w Londynie mówił o całkowitej zmianiestanowiska polityki Watykanu wobec Izraela.Gabriel zacząłzmieniać kanały, ale wszędzie było to samo.Wyglądało na to, żeJego Zwiątobliwość papież Paweł VII zasadniczo odmieniłdynamikę konfliktu bliskowschodniego, ponieważ Watykanzdecydowanie opowiedział się po stronie Izraela w konflikcie zIrakiem i radykalnym islamem.Co więcej, jak zgodnie podkreślalikomentatorzy, niezwykle było to, że Watykan zdołał ukryć intencjeOjca Zwiętego przed jego wylotem z Rzymu.Gabriel wyłączył telewizor i przebrał się w sypialni.Pózniej wziął od Chiary dwa kieliszki z shirazem i wyszedł naniewielki taras.Szamron zapalał właśnie papierosa.Gabriel wyjąłmu go z ust, zanim usiadł.- Naprawdę musisz je rzucić, Ari.- Dlaczego?- Zabijają cię.- Wolę umrzeć od papierosów niż z ręki któregoś z moichwrogów.- Dobrze wiesz, że są i inne możliwości.- Gabriel,marszcząc brwi, zdusił papierosa i podał Szamronowi wino.-Napij się, Ari.Mówią, że jest dobre na serce.- Serce oddałem do magazynu, gdy zacząłem pracować wBiurze.A teraz, gdy je odzyskałem, nie przestaje mi przysparzaćzmartwień.- Upił łyk wina.Delikatny powiew poruszał gałęziamieukaliptusa.- Pamiętasz, co ci powiedziałem, gdy dawałem ci tomieszkanie?- Kazałeś mi je wypełnić dziećmi.- Masz dobrą pamięć.- Nie tak dobrą jak ty.- Moja już nie jest taka jak kiedyś, i chyba całe szczęście.Zrobiłem w życiu wiele rzeczy, o których wolałbym zapomnieć, awiększość z nich wiąże się z tobą.- Popatrzył na Gabrielapoważnie i zapytał:- Czy to coś pomogło?- Co?- Wiedeń.- Nie zrobiłem tego dla siebie.Zrobiłem to po to, żeby ktośinny nie musiał grzebać swego dziecka ani odwiedzać ukochanejosoby w szpitalu psychiatrycznym.- Właśnie odpowiedziałeś twierdząco na moje pytanie -rzekł Szamron.- %7łałuję tylko, że musieliśmy odesłać Massuda doTeheranu.Zasługiwał na to, by umrzeć nędzną śmiercią.- Wyprowadziliśmy go w pole, to też niezle.- Szkoda tylko, że to pole nie było zaminowane.- Szamronpopił jeszcze wina i zapytał Gabriela, jak było na WzgórzuZwiątynnym.- Zmieniło się od ostatniego razu, gdy tam byłem.- Czułeś się blisko Boga?- Zbyt blisko.Szamron się uśmiechnął.- Wizyta nie przebiegła dokładnie według planu,przynajmniej nie z punktu widzenia muftiego.Ale z naszego.-Szamron urwał.- Papieskie słowa wsparcia nie mogły nadejść w bardziejfortunnym czasie.I tobie musimy za to podziękować.- To były jego słowa, Ari, nie moje.- Jednak nie jestem pewien, czyby je wypowiedział, gdybynie wasza przyjazń.Mam tylko nadzieję, że będzie nas wspierał,gdy nieuniknione stanie się rzeczywistością.- Masz na myśli atak na Iran?Szamron skinął głową.- Ile mamy czasu?- Twój przyjaciel Uzi będzie musiał podjąć tę decyzję.Alejeśli mam zgadywać, to będzie w przyszłym roku.Moim zdaniem -dodał Szamron - i tak już za długo zwlekaliśmy.- Ale nawet ty nie masz pewności, czy atak na ich obiektysię powiedzie.- Za to mam pewność, co się stanie, jeśli nie zrobimy nic -rzekł Szamron.- To nie ataku nuklearnego boję się najbardziej,tylko tego, że nasi wrogowie wykorzystają irański parasolnuklearny, żeby nam uprzykrzyć codzienne życie.Rakiety z Gazy,rakiety z Libanu, całe regiony kraju nienadające się dozamieszkania.A potem co? Ludzie się denerwują.Powoli zaczynają wyjeżdżać.I ten piękny kraj, którypomagałem tworzyć i bronić go, upada.- Możliwe, że jesteś zbytnim pesymistą.- Szczerze mówiąc - odparł Szamron - zaprezentowałem cimój najbardziej optymistyczny scenariusz.- A jaki jest najgorszy?Odwrócił nieznacznie głowę i spojrzał w kierunku StaregoMiasta.- To wszystko może się zmienić w kulę ognia, jak w tę noc,gdy Tytus rozpoczął oblężenie Drugiej Zwiątyni.Zmiech Chiary dotarł z kuchni na taras i to złagodziłoponury nastrój Szamrona.- Coś nowego w sprawie dzieci?- Papież się za nas modli.- Ja też - powiedział Szamron.- Niedawno czytałemciekawy artykuł o niepłodności.Pisali, że częste podróże raczej nie sprzyjają zapłodnieniu.Iże para powinna jak najczęściej przebywać w domu wtowarzystwie rodziny i przyjaciół.- Nie masz wstydu, prawda?- Ani krztyny.- Szamron uśmiechnął się i położył dłońGabrielowi na ramieniu.- Jesteś szczęśliwy, synu?- Będę, jak tylko wsadzę Jego Zwiątobliwość do samolotu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]