[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dio mio, gdzieÅ› ty, u diabÅ‚a, byÅ‚a? Już przez caÅ‚y dzieÅ„ wydawaÅ‚o mi siÄ™ dziwne, że siÄ™nie pojawiÅ‚aÅ›, niezależnie od tego, co opowiadaÅ‚ Meeks.Zakupy z Iphy czy wyjÅ›cie do opery,akurat! ChwyciÅ‚ mnie za ramiona i potrzÄ…snÄ…Å‚. Psiakrew, Anno, porozmawiaj ze mnÄ….GdziebyÅ‚aÅ›? Mów! W Stonehenge? MyÅ›laÅ‚em, że ustaliliÅ›my, że nie zrobisz tego na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™! Nie daÅ‚o siÄ™ inaczej odparÅ‚am drżącym gÅ‚osem.A potem opowiedziaÅ‚am muwszystko. MiaÅ‚am szansÄ™ przyprowadzić z powrotem José zakoÅ„czyÅ‚am cicho. Ale jÄ…zmarnowaÅ‚am.SÅ‚uchaÅ‚ mnie ze skamieniaÅ‚Ä… twarzÄ…. Musimy stÄ…d zniknąć powiedziaÅ‚ gÅ‚ucho.Tylko to jedno zdanie.WstaÅ‚ i zaczÄ…Å‚ siÄ™ubierać.WidziaÅ‚am, jakÄ… mu to sprawia trudność ze wzglÄ™du na zranione ramiÄ™, i chciaÅ‚am mupomóc, ale odmówiÅ‚ szorstko. Lepiej spakuj kilka rzeczy.Wez tylko to, co najpotrzebniejsze.Pójdziemy pieszo, nikt nie może znalezć naszych Å›ladów. Ale dokÄ…d pójdziemy? Znajdziemy jakÄ…Å› kryjówkÄ™ i to gdzieÅ›, gdzie Fitzjohn nie bÄ™dzie nas szukaÅ‚.JeÅ›lipozostaniemy w tym domu, jutro rano bÄ™dziemy martwi.On już nas nie potrzebuje. To samo powiedziaÅ‚ Reginald potwierdziÅ‚am ze smutkiem. No widzisz.Fakt, że jeszcze żyjÄ™, zawdziÄ™czam przypuszczalnie temu, że FitzjohnchciaÅ‚, by wszystko toczyÅ‚o siÄ™ w miarÄ™ normalnie, aby móc lepiej ciÄ™ pilnować i caÅ‚y czas byćblisko ciebie.Teraz osiÄ…gnÄ…Å‚ to, na czym mu zależaÅ‚o: epoka zostaÅ‚a ostatecznie odizolowana,bramy sÄ… zniszczone.JedynÄ… przeszkodÄ… jesteÅ›my my, zadba wiÄ™c o to, by siÄ™ nas pozbyć raz nazawsze. A reszta ludzi tu, w domu? MyÅ›lisz, że jedno z nich& ? UrwaÅ‚am.GardÅ‚o Å›cisnęło misiÄ™ na samÄ… myÅ›l.Sebastiano ubraÅ‚ w sÅ‚owa moje obawy. Nikomu już nie możemy ufać.Każdy z nich mógÅ‚ być opÅ‚acony przez Fitzjohna. Możemy na niego donieść i kazać go aresztować.Przecież oficjalnie jest tylko lokajem! Na Bow Street też ma swoich ludzi, to pewne jak amen w pacierzu. Twarz SebastianabyÅ‚a blada i posÄ™pna.WidziaÅ‚am, ile trudu kosztuje go wkÅ‚adanie ubrania. Pozwól sobie pomóc!OdepchnÄ…Å‚ mojÄ… rÄ™kÄ™. Idz siÄ™ pakować i uważaj, żeby nikogo nie obudzić.Zdruzgotana poszÅ‚am do pokoju obok i, nie patrzÄ…c, wrzuciÅ‚am parÄ™ rzeczy do torby.Pokrótkim namyÅ›le do drugiej wÅ‚ożyÅ‚am kilka moich ulubionych książek i trzy tomy EncyklopediiBritannica.Gdy wróciÅ‚am do Sebastiana, byÅ‚ już ubrany i miaÅ‚ spakowany worek podróżny. Po co ci dwie torby? spytaÅ‚. Och& no cóż, pod wzglÄ™dem anatomicznym ciężar lepiej rozkÅ‚ada siÄ™ na dwie strony.Zdrowiej dla barków. JeÅ›li nie bÄ™dziesz już w stanie nieść tych książek, zostawimy je po drodze. Tak, oczywiÅ›cie, że tak zapewniÅ‚am go, w rzeczywistoÅ›ci zdecydowana, jeÅ›li bÄ™dzietrzeba, targać ze sobÄ… te książki choćby na koniec Å›wiata (albo czasu).WidziaÅ‚am, że Sebastiano przyniósÅ‚ z mÄ™skiego pokoju szkatuÅ‚kÄ™ z pieniÄ™dzmi i biżuteriÄ….To, że nie wyruszymy caÅ‚kowicie pozbawieni Å›rodków, trochÄ™ mnie uspokoiÅ‚o.O ile w tejsytuacji w ogóle coÅ› mogÅ‚o uspokajać.PoszedÅ‚ za moim wzrokiem i posÄ™pnie potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. SzkatuÅ‚ka jest pusta.PieniÄ…dze, biżuteria nie ma nic.ZnikÅ‚a nawet nasza brylantowakolia. Co? PrzeraziÅ‚am siÄ™. Ale dlaczego& ? Ten draÅ„ zabraÅ‚ wszystkie wartoÅ›ciowe rzeczy i zostawiÅ‚ jedynie drobiazgi.ZapakowaÅ‚em kilka srebrnych lichtarzy, może uda siÄ™ nam je spieniężyć.Ale tylko w razienajwyższej koniecznoÅ›ci, bo Fitzjohn kazaÅ‚ z pewnoÅ›ciÄ… pilnować wszystkich lombardów.MamnadziejÄ™, że masz jeszcze trochÄ™ gotówki.SpojrzaÅ‚am na niego przerażona. Tylko trochÄ™, to, co schowaÅ‚am na podróż. To musi wystarczyć. Wystarczy najwyżej na kilka posiÅ‚ków i jeden nocleg. No to bÄ™dziemy musieli trochÄ™ obniżyć wymagania. NarzuciÅ‚ na ramiÄ™ worekpodróżny i skrzywiÅ‚ siÄ™, bo ten ruch go zabolaÅ‚. Znikajmy stÄ…d.Jak najciszej zeszliÅ›my na dół.W holu stanęłam jak wryta.Z kuchni piÄ™tro niżej sÅ‚ychaćbyÅ‚o dzwiÄ™k, który nie budziÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci.ByÅ‚oby to entuzjastyczne szczekanie, gdyby Syzyf byÅ‚kilka miesiÄ™cy starszy, ale ponieważ byÅ‚ jeszcze szczeniakiem, brzmiaÅ‚o jak radosny pisk. Poczekaj chwilÄ™ powiedziaÅ‚am i zanim Sebastiano zdążyÅ‚ zaprotestować, byÅ‚am jużw drodze do kuchni.Psi koszyk staÅ‚ koÅ‚o pieca.Specjalnie poprosiÅ‚am paniÄ… Fitzjohn, żeby nie zostawiaÅ‚aSyzyfa samego i pilnowaÅ‚a także w nocy, bo na pewno w obcym otoczeniu i bez mamy bÄ™dzie siÄ™baÅ‚.Najwyrazniej wyszÅ‚a z zaÅ‚ożenia, że legowisko w kuchni to aż za dobre miejsce dla maÅ‚egopieska.WyczoÅ‚gaÅ‚ siÄ™ z koszyka i podbiegÅ‚ do mnie.Podekscytowany próbowaÅ‚ podskoczyć,a kiedy uklÄ™kÅ‚am obok niego, z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ… zaczÄ…Å‚ mnie lizać po rÄ™ce. I co teraz z tobÄ… bÄ™dzie? spytaÅ‚am bezradnie.Ale w gruncie rzeczy znaÅ‚amodpowiedz, jeszcze nim zaczÄ…Å‚ bezradnie skomleć i spoglÄ…dać na mnie bÅ‚agalnie wielkimioczami. Już dobrze, wezmÄ™ ciÄ™ ze sobÄ….Ale teraz naprawdÄ™ musisz być cicho.I ku mojemu zaskoczeniu byÅ‚, co jednoznacznie Å›wiadczyÅ‚o o tym, jaki jest mÄ…dry.Dokoszyka z przykryciem wÅ‚ożyÅ‚am mu kość do zabawy, a on natychmiast zaczÄ…Å‚ jÄ… pilnie ogryzać.Z koszykiem w dÅ‚oni wróciÅ‚am do holu, gdzie czekaÅ‚ na mnie z nieodgadnionÄ… minÄ… Sebastiano. Skoro i tak musimy siÄ™ ukryć, on może iść z nami broniÅ‚am swojej spontanicznejdecyzji.Sebastiano patrzyÅ‚ na mnie przez kilka nieskoÅ„czenie dÅ‚ugich sekund, ja zaÅ› szykowaÅ‚amsiÄ™ na ostrÄ… dyskusjÄ™.Na wszelki wypadek jako pierwszy wytoczyÅ‚am jeden z moich najlepszychargumentów. To naprawdÄ™ bardzo przydatny towarzysz oÅ›wiadczyÅ‚am. Ma zadatki na Å›wietnegopsa stróżujÄ…cego.SÅ‚yszaÅ‚eÅ›, jak zaszczekaÅ‚, gdy siÄ™ zorientowaÅ‚, że ktoÅ› jest w holu? A przecieżbyliÅ›my caÅ‚kiem cicho.Nikt mu nie dorówna pod tym wzglÄ™dem! Na pewno zabrzmiaÅ‚oby toznacznie bardziej przekonujÄ…co, gdybym mogÅ‚a mówić gÅ‚oÅ›no i z naciskiem, a nie tylko szeptać. Anno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]