[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszłam więc do najbliższego bistra,zamówiłam talerz zupy i jedząc ją, przeczytałam do końca wpis na temat królowej.To znaczy,chciałam przeczytać, ale nie mogłam go znalezć.Gorączkowo zaczęłam surfować, ale AnnaAustriaczka zniknęła z Internetu.Nie można też było znalezć króla, podobnie jak Richelieu.Kardynał o tym nazwisku zdawał się nigdy nie istnieć.Wszyscy zostali wymazani,wyszukiwarka znalazła mi tylko wpisy bez znaczenia, które nie miały nic wspólnego ze znanymimi postaciami historycznymi.Spróbowałam z Ludwikiem XIV  nic.Skasowany został nawete-book Trzej muszkieterowie, w Internecie w ogóle nie było już tej książki.Znalazłam wprawdziemasę d Artagnanów, ale żaden z nich nie był muszkieterem.Gwałtownie odsunęłam talerz z zupą.Przed chwilą jeszcze byłam głodna, ale terazzupełnie straciłam apetyt.Ogarnęła mnie panika, gdy pojęłam, co znaczy to dziwne znikanie:właśnie ważyła się przeszłość.Coś w rodzaju kryzysu w roku 1625, z którego wyłania się grozbarozpuszczenia i rozszerza się na całą przeszłość.Nagle dokładnie zrozumiałam, czym jest entropia.Zaczęło się od kilku białych plamw Internecie, a skończy na dymiących ruinach.Nie mogłam już dłużej wysiedzieć w tej restauracji.Zapłaciłam za zupę i wyszłam nazewnątrz.Przez kolejne godziny maszerowałam po Starym Mieście i szukałam miejsc, któreznałam z XVII wieku.Rue du Jour jeszcze istniała, ale nie rozpoznałam żadnego ze stojącychtam domów.Również dzielnica targowa wyglądała inaczej.Pojechałam metrem do place de laBastille, ale więzienna twierdza zniknęła; w tym miejscu wznosiła się wysoka kolumna zezłoconym aniołem. Natomiast ku mojemu zdumieniu, położony nieopodal place Royale prawie się niezmienił, pomijając fakt, że nazywał się teraz place des Vosges.Duża powierzchnia byłaporośnięta zielenią, ale barokowe domy wokół wyglądały niemal tak samo jak w roku 1625.Z bijącym sercem obeszłam arkady i zatrzymałam się przed pałacem, w którym jeszcze wczorajmieszkałam.Potem ruszyłam w kierunku rzeki i przeszłam, na le de la Cit.Otoczenie Notre Dame choć nie sama katedra  też mocno się zmieniło.Uliczka z domem lichwiarza zniknęła, podobniejak większość innych budynków, które widziałam tu jeszcze wczoraj wieczorem.Nim mojemyśli znów opanował  kompleksowy problem paradoksu, udałam się w stronę pont au Change,bo do przybycia Josgo nie zostało już dużo czasu.Miałam za sobą porządny marsz, alewielogodzinny ruch na świeżym powietrzu rozpraszał mój niepokój, a ból głowy też już prawieminął.Wkroczyłam na most i osłupiałam ze zdumienia.Po chwili z niedowierzaniem zbliżyłamsię do skulonej postaci siedzącej w kucki na kawałku kartonu.To był Starzec odpowiedzialny zaten portal! Znalazłam go!Podekscytowana zatrzymałam się przed nim. Tu pan jest!  zawołałam. Dzięki Bogu! Już dawno chciałam z panem porozmawiać!Starzec spojrzał na mnie mętnym wzrokiem i posłał mi bezzębny uśmiech.Zmierdział jakbeczka pełna siwuchy, a po jego czerwonym nosie można było sądzić, że wlał w siebie jużhektolitry pastisu.Ogólnie biorąc, wyglądał naprawdę bardzo autentycznie, przede wszystkim zewzględu na ten brak zębów. Obłęd!  wyrwało mi się. To wygląda tak& realistycznie!Starzec przymknął jedno oko i pociągnął łyk wódki z butelki. Czy Gaston już tu jest?  spytałam.Głos mi się łamał ze zdenerwowania. Wie pan, coon nawyprawiał? Próbował mnie zabić.I ma brylanty królowej.Stary beknął i wykrzywił twarz w uśmiechu, potem pociągnął kolejny duży łyk,a następnie podał mi butelkę. To nie jest wyjście  zaprotestowałam. Powinien pan raczej zwrócić uwagę na to, cowyczynia pana pracownik w 1625 roku.Przez niego królowa znalazła się w wielkimniebezpieczeństwie.Jeśli mu się uda, zmieni się cała historia, sama widziałam to w lustrze.To sięjuż zaczęło.W Internecie& W tym momencie za mną zatrzymała się taksówka.Szyba po stronie pasażera spłynęław dół i na zewnątrz wyjrzał Jos. Tu jesteś.Chodz, wsiadaj. Ale&Nic nie rozumiejąc, przenosiłam wzrok z niego na Starca i z powrotem.Czy ci dwaj niepowinni się znać?Na taksówkę trąbiły już stojące za nią auta, na jezdni zaczął tworzyć się korek. No pospiesz się, już czas!  zawołał niecierpliwie Jos.Nic z tego nie rozumiałam, ale posłusznie wsiadłam.Z tylnego siedzenia obejrzałam sięjeszcze na Starca, który pociągnął właśnie kolejny długi łyk z flaszki, po czym nasunął na twarzswoją ohydną czapkę, jakby chciał się zdrzemnąć.W tej samej chwili taksówka ruszyłai straciłam go z oczu.Zdezorientowana spojrzałam na Josgo, który odwrócił się do mnie z przedniegosiedzenia. Wszystko w porządku?  spytał. Raczej nie, ale to już przecież wiesz.Tamten Starzec& czy to możliwe, że jestw zmowie z Gastonem?Z nieprzyjemnym uczuciem pomyślałam, że ten przebrany nędzarz jest pewnie jednymz tych złych.Może lepiej było trzymać buzię na kłódkę, zamiast wywalać mu prosto z mostuwszystko, co wiedziałam. Nie, na pewno nie  powiedział Jos.Poczułam ulgę.A więc jednak się udało. Czyli ty w ogóle nie znasz tego typa?  spytałam. Kogo? No, tego starego na moście. Nie.Przecież nie mogę znać wszystkich ludzi. W jego głosie pobrzmiewała ironia.Choć ty i Sebastiano uważacie mnie za wszechwiedzącego, nie jestem taki.Czasami jestemnieprzygotowany na to, co nastąpi, tak samo jak wy.Dopiero teraz zauważyłam, że wygląda na ogromnie wyczerpanego.Już wcześniej z tąswoją klapką na oku i wychudzoną sylwetką przypominał mi starego jak świat pirata, lecz terazwydawał się jeszcze chudszy i bardziej wykończony niż zwykle.  Co się właściwie stało?  spytałam. Gdzie byłeś przez cały ten czas? To dłuższa historia.Pózniej ci ją opowiem  dodał, rzucając spojrzenie na taksówkarza. Dokąd jedziemy? Do Lasku Bulońskiego.Aha.A więc znowu skorzystamy z bramy w Lasku. Będziemy musieli potem spory kawałek iść  zauważyłam. A wyglądasz na dość&zmęczonego.I jest ciemno. Nie martw się, jakoś dam radę.Nie było jednak wcale powiedziane, że ja też dam radę.Długa wędrówka przezśródmieście Paryża dała mi się we znaki, chętnie odpoczęłabym chwilę przed wyruszeniemw kolejny wyczerpujący marsz.Ale podróż szybko minęła.W każdym razie udało mi się z dalekasfotografować oświetloną wieżę Eiffla i przesłać zdjęcie Vanessie. Moc uścisków z Paryża , napisałam.Taksówka zawiozła nas do zachodniej części Paryża.Dawniej Lasek Buloński znajdowałsię poza miastem, dziś natomiast był częścią Paryża, poprzecinany szerokimi alejami, na którychpanował spory ruch.Co w tym przypadku można było rozumieć na kilka sposobów. Podła dzielnica  powiedział taksówkarz po angielsku.Od razu pojęłam, co ma na myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl