[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiadła tam, by móco nim pomyśleć, by odnalezć we wspomnieniu jego postać, dzwięk głosu,spojrzenie i wyraz twarzy.Co za mężczyzna! Czuły, a jednak mocny, gotówzawsze służyć innym, a umiejący i sobie samemu dać we wszystkim radę.Podświadomie jedno tylko miała mu do zarzucenia że kochał i szybkozapomniał o tej miłości.Myślała tak podświadomie, gdyż starała się w siebiewmówić, że widzi w tym raczej jego zasługę niż winę ale teraz, zdając sobie wpełni sprawę z tego, co robi (choć nie leżało to wcale w jej intencjach),rozgrzeszyła go z tej jedynej winy.Obecnie, gdy go mogła rozgrzeszyć, przyznała,że byłaby to jednak wina.Zakochać się i tak szybko zapomnieć!O nie, kochał ją naprawdę, i niestety był człowiekiem niezdolnym zapomnieć!Wreszcie wstała i poszła do willi, myśląc po drodze raczej o kontraście międzytymi dwoma mężczyznami niż o sprawie, w której miała o nich mówić. A więc w końcu przyszłaś! przywitała ją pani Askerton. Zanimdostałam twoją kartkę, myślałam, że stało się jakieś straszne nieszczęście. Jakie nieszczęście? Jakieś straszne nieszczęście.Często przewiduje się coś bardzo złego niewiedząc, co może się stać.Przynajmniej mnie się to zdarza.Zawsze spodziewamsię jakiejś katastrofy, gdy jestem sama, a tak często bywam samotna. To po prostu oznaka jakiegoś przygnębienia. Nie, moja droga, to oznacza coś więcej. Nie sądzę, by to oznaczało wiele więcej. Kiedyś, gdy byliśmy w Indiach, mieszkaliśmy w pobliżu prochowni i ciąglespodziewaliśmy się, że wylecimy w powietrze.Czy mieszkałaś kiedy w pobliżuprochowni? Nie, nigdy, o ile takiej prochowni nie ma w Belton.Ale sądzę, że to musiałobyć bardzo denerwujące. Był także kiedyś pewien jegomość, który miał zawsze nad głową miecz,zawieszony na włosku. Co chcesz przez to powiedzieć? Nie rób takiej niewinnej miny, Klaro.Wiesz dobrze, co chcę powiedzieć.Jakibył ostateczny rezultat pilnej działalności twego kuzyna w roli detektywa? Wyrządzasz memu kuzynowi wielką krzywdę.Będąc tutaj ani razu niewymienił twego nazwiska, nie zrobił żadnej aluzji do ciebie ani do pułkownikaAskertona. Doprawdy? Nie, ani razu. To przepraszam go.Niemniej jednak wiem, że rozpytywał się o mnie. Ale dlaczego mówisz o grożącym ci wybuchu prochu albo o mieczuwiszącym nad twoją głową? Hm.dlaczego?I oto był temat gotów do podjęcia, a mimo to Klara nie wiedziała, jak ma gorozwinąć.Teraz zdawało się jej, że byłoby łatwiej przystąpić do niego, gdyby paniAskerton nie zaczęła pierwsza.Skoro tak się stało, Klara nie wiedziała, jaknaprowadzić rozmowę na list kapitana Aylmera, i niemal zamierzała czekać,spodziewając się, że pani Askerton bez tego wstępu sama zacznie opowiadać swojedzieje.To jednak nie nastąpiło.Pani Askerton powiedziała coś o mrozie, po czymzaczęła narzekać na Irlandię i ubolewać, że mąż jej był zmuszony narazić się natrudy podróży w zimie, by tam przeprowadzić kontrolę nad swoimi dzierżawcami. Co miałaś na myśli mówiąc o mieczu zawieszonym nad twoją głową? zapytała wreszcie Klara. Zdawało mi się, że wyraziłam się dość jasno, ale skoro mnie nie zrozumiałaś,jaśniej wyrazić się nie mogę. To dziwne, że powiedziawszy już tak dużo, nie chcesz powiedzieć więcej. Ach, więc z kolei ty rozpoczynasz badania? Gdybyś była na moim miejscu, zrobiłabyś to samo.Czy mogłam postąpićinaczej, gdy wspomniałaś o mieczu? Oczywiście sama wywołałaś pytanie: coznaczy ów miecz? Czy jestem obowiązana zaspokoić twoją ciekawość? Jeszcze przed przyjazdem kuzyna powiedziałaś mi, że jeżeli zadam ci jakieśpytanie, to mi na nie odpowiesz. Czy mam uważać, że teraz właśnie zadajesz mi takie pytanie? Tak, o ile cię to nie obrazi. Cóż z tego, że mnie to obrazi.głęboko obrazi.Któż lubi, by go badano? Ale przecież pozwoliłaś mi na takie badanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]