[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od czasu owej pamiętnej nocy, gdydoszło do zdarzenia, którego Brunetti nie chciał nazywać aresztowaniem żony, nieprzyjmowali z Paolą żadnych zaproszeń i nigdzie nie bywali.O kolacji z okazjidwudziestej piątej rocznicy ślubu najlepszego przyjaciela i sojusznika Paoli nauniwersytecie wiedzieli od miesięcy i nie było sposobu, by się od tego wykręcić.Giovanni Morosini dwa razy uratował karierę zawodową Paoli: raz niszcząc listdo jego magnificencji rektora, w którym napisała, że jest niekompetentny i żądnywładzy, a drugi raz przekonując ją, by nie składała rezygnacji na ręce tegożrektora.Giovanni wykładał na uniwersytecie literaturę włoską, a jego żona historięsztuki w Akademii Sztuk Pięknych.Ponieważ większość swojego życiazawodowego spędzali wśród książek, Brunetti czasami czuł się w ich towarzystwieniepewnie, przekonany, że sztuka jest dla nich bardziej realna niż codzienne życie.Darzyli jednak Paolę szczerą przyjaznią, dlatego zgodził się przyjąć zaproszenie,zwłaszcza że Clara dała im jasno do zrozumienia, że nie pójdą do restauracji, leczzjedzą w domu.Brunetti nie chciał się pokazywać w miejscach publicznych,przynajmniej dopóki nie wyjaśni się sytuacja prawna Paoli.Paola nie widziała powodu, dla którego miałaby przestać prowadzić zajęcia nauniwersytecie, wróciła więc do domu o piątej.Dzięki temu zdążyła przygotowaćdzieciom kolację, wziąć kąpiel i ubrać się, zanim przyszedł Brunetti. Już jesteś gotowa? zapytał, wchodząc do mieszkania.Miała na sobie krótką sukienkę, która wyglądała jak zrobiona z najcieńszegozłota. Nigdy wcześniej jej nie widziałem dodał, odwieszając płaszcz. I? spytała. I podoba mi się, zwłaszcza fartuch.Spojrzała w dół, zaskoczona.Zanim jednak okazała niezadowolenie z tego, żedała się nabrać, Brunetti zniknął w sypialni.Paola wróciła do kuchni, gdzie dopieroteraz włożyła fartuch, on zaś przebrał się w ciemnoniebieski garnitur.Wsuwająckołnierzyk koszuli pod marynarkę, przeszedł do kuchni. O której mamy tam być? O ósmej.Odsunął rękaw i spojrzał na zegarek. Wychodzimy za dziesięć minut?Mruknęła coś w odpowiedzi, pochylona nad garnkiem.%7łałował, że czasustarczy mu jedynie na wypicie kieliszka wina. Wiesz, kto jeszcze tam będzie? spytał. Nie.Otworzył lodówkę i wyjął butelkę pinot grigio.Napełnił kieliszek, pociągnąłłyk.Paola nakryła garnek przykrywką i wyłączyła gaz. Gotowe oznajmiła. Nie umrą z głodu.Martwisz się tym? spytała. Tym, że nie wiemy, kto został zaproszony? Pamiętasz tamtych Amerykanów? spytała w odpowiedzi.Westchnął i wstawił kieliszek do zlewu.Popatrzył na Paolę i oboje wybuchnęliśmiechem.Chodziło o parę profesorów Harvardu, których państwo Morosinizaprosili na kolację dwa lata temu.Byli asyriologami i przez cały wieczórrozmawiali wyłącznie ze sobą, a potem upili się i trzeba ich było odwozićtaksówką, za którą następnego dnia rano przyszedł do Morosinich rachunek. Pytałaś? chciał wiedzieć Brunetti. Kto będzie? Tak. Nie mogłam odparła Paola. Ty też byś nie mógł, Guido dodała, widzącjego minę. Bo co niby miałabym zrobić, gdyby się okazało, że to ktoś okropny?Powiedzieć, że jestem chora?Wzruszył ramionami, wspominając wieczory spędzone z katolickimi poglądamiMorosinich i ich różnobarwnymi przyjaciółmi.Paola włożyła płaszcz, zanim zdążył jej pomóc.Wyszli z bramy i ruszyliw kierunku San Polo.Minęli plac, przeszli przez most i skręcili w prawo w wąskącalle.Na jej końcu, po prawej stronie, wcisnęli dzwonek do mieszkaniaMorosinich.Drzwi otworzyły się prawie natychmiast.Weszli na piano nobile,gdzie czekał już na nich Giovanni.Za jego plecami słychać było gwar rozmów.Gospodarz, potężnie zbudowany mężczyzna, nadal nosił brodę, którą zapuściłjeszcze jako student podczas gwałtownych demonstracji w sześćdziesiątym ósmymroku.Posiwiała z upływem lat, a on często żartował, że to samo stało się z jegoideałami i zasadami.Nieco wyższy i grubszy od Brunettiego, sprawiał wrażenie,jakby wypełniał sobą cały otwór drzwiowy.Przywitał Paolę dubeltowympocałunkiem, a Brunettiego gorącym uściskiem dłoni. Witamy, witamy.Wchodzcie i napijcie się czegoś powiedział, wziął od nichpłaszcze i powiesił je w szafie przy drzwiach. Clara jest w kuchni, ale jachciałbym poznać was z paroma osobami.Brunettiego jak zwykle zaskoczył kontrast między potężną sylwetką a cichymgłosem gospodarza, zbliżonym niemal do szeptu, jakby jego właściciel bał się, żektoś go podsłucha.Morosini cofnął się, by ich przepuścić, i poprowadził korytarzem do obszernegosalonu, z którego wchodziło się do innych pokoi.W rogu salonu stały cztery osoby.Dwie z nich wyglądały na parę, lecz pozostała dwójka w ogóle do siebie niepasowała.Kiedy goście odwrócili się w ich stronę, Brunetti zauważył, że oczy jednejz kobiet rozbłysły na widok Paoli, lecz nie był to przyjazny błysk.Morosini dokonał prezentacji. Paola i Guido Brunetti oznajmił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]