[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jutro wieczorem Zach będzie już wStanach i rozpocznie śledztwo.Może odnajdzie Eddiego.Może nie.Czasami nie trzeba szukać.Morze oddaje ciało.Ale czasami nie i wczarnej bezkresnej otchłani giną bezpowrotnie dowody winy, łącznie zofiarą.Jeśli Eddie został zamordowany i wyrzucony za burtę.Chwycił za słuchawkę telefonu przy łóżku i poprosił o połączenie zpanią O'Riley.Nie odpowiadała, czyli prawdopodobnie dalej przebywała wspa, choć jej miejsce teraz, zdaniem Zacha, było przy mężu, a nie w spa.Wziął portfel i płaszcz, zamknął drzwi na klucz i zjechał na dół.Caer czekała w barze.Siedziała przy oknie, wpatrzona w stojącą przednią szklankę z ciemnym piwem.Jakby piwoI szklanka były czymś niezwykłym.Zimowy wieczór powoli przechodził w noc, robiło się coraz ciemniej.Ktoś szedł ulicą, wysoka postać na moment zasłoniła okno, a Caer w tymmomencie spowił mrok.Nagle Zachowi, nie wiadomo dlaczego, przypomniała się Maeve itamten cień, przesuwający się środkiem samolotu, potem przez terminal.Maeve.Taka miła pani.Nagle poczuł lęk.Caer Donahue nie była staruszką, miała za sobąnaprawdę niewiele lat życia.Ale ten mrok.55RSChyba jest przewrażliwiony.Zdążył się napatrzeć na różneokrucieństwa, dlatego teraz panikuje.Przecież to absurd, żeby łagodnaśmierć Maeve budziła w nim ten bezpodstawny lęk o Caer.Tak.Jest przewrażliwiony, a do tego zmęczony.Caer podniosła głowę i uśmiechnęła się.Bardzo ostrożnie, a uśmiechten przyciągnął go jak magnes.Natychmiast znalazł się przy niej. Dokąd idziemy? spytał, siadając na krześle obok.Wystarczającoblisko, żeby poczuć zapach perfum Caer.Nic oszałamiającego.A jednak.kuszący. Do pubu Irlandzkie oczy" powiedziała, dając jednocześnie znakręką młodemu mężczyznie za barem, żeby przyniósł rachunek. To bardzopopularne miejsce w Tempie Bar.Dzielnicy, jak wiadomo, najchętniejodwiedzanej przez turystów.Dlatego przepraszam, jeśli jesteś trochęrozczarowany, że idziemy utartym szlakiem. Ale w towarzystwie rodowitej Irlandki, a to już jest coś! Chłopakprzyniósł rachunek.Mimo gorących protestówCaer zapłacił Zach. Oboje pracujemy dla Seana, prawda? Pracujemy? powtórzyła, marszcząc brwi. Przecież jesteś jegoprzyjacielem. Jedno nie wyklucza drugiego.Najważniejszy jest ceł.Zagwarantowanie, że Sean długo jeszcze będzie stąpać po tej ziemi.Idziemy? Tak.Nie! Chwileczkę!Chwyciła szklankę i wysączyła piwo do dna.56RS Bardzo dobre powiedziała i zarumieniła się. A ja raczej rzadkoruszam się z domu.Przepraszam. Rozumiem mruknął.Nie, wcale nie rozumiał, dlaczego kobieta tak atrakcyjna rzadkowychodzi z domu.Na pewno nie z powodu braku facetów, którzy mielibyochotę z nią się umówić. Idziemy! Wstała i zachwiała się.Zach odruchowo objął ją jedną ręką wpół.Taką ciepłą, pachnącą.Jego męskość natychmiast zareagowała.Jednocześnie odżył lęk.O Caer.Trzeba ją chronić.Przed czym? Przed.wszystkim.Przed.Dalsze rozważania okazały się niemożliwe, ponieważ Caer szybkoodzyskała równowagę i wystąpiła z przeprosinami. Przepraszam.Od niepamiętnych czasów nie brałam alkoholu do ust.Obiecuję, że tego wieczoru nie będę przesadzać. Nie martw się.Przy mnie nie stanie ci się nic złego.Zabrzmiało toprawie melodramatycznie.Na sekundę przechwycił jej wzrok.Spojrzeli sobie prosto w oczy.Jej oczy sama niebieskość.Ale nie jasny błękit, kolor nieba, tylkomrok.Niebieski mrok, tajemniczy.Nagle odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła do drzwi, rzucającprzez ramię: Komu w drogę, temu czas!Zach, zanim ruszył za nią, kilkakrotnie potrząsnął głową.Już muprzeszło.To, co go zahipnotyzowało, nagle straciło swoją moc.Tylko.co to było?57RSCal Johnson zwykle spał jak zabity.Tej nocy jednak nie.Miotał się nałóżku.I rozmyślał.Spośród trzech wspólników był najmłodszy.Wiedział, dlaczego Sean iEddie wzięli go do firmy.Zaczynali być już zmęczeni codziennymkołowrotem.Starzeli się, obaj.Sean też, chociaż ożenił się z babką dwa razyod niego młodszą.Nawet więcej niż dwa razy.Poza tym obaj starsi panowie chcieli mieć więcej wolnego czasu.Isłusznie.Należało im się.Pracowali przecież bardzo ciężko.Obaj kochali historię.Uwielbiali wertowanie książek, studiowaniemap, a potem żeglowanie do miejsca, w którym kiedyś wydarzyło się cośbardzo ważnego.Cala teraz przede wszystkim interesowało zarabianie pieniędzy.Uwielbiał żeglować.Za historią nie przepadał, ale gdyby jej znajomość byław tym biznesie niezbędna, też zabrałby się za wertowanie książek.Stanowczo jednak wolał, żeby jego pasażerowie po prostu chcieli podziwiaćpiękne widoki, ewentualnie pouczyć się żeglowania.Od serwowaniu starychopowieści był Sean.Niezrównany.Każdą, nawet byle jaką czy znanąwszystkim historyjkę potrafił opowiedzieć tak, że stawała się pasjonująca.Po raz kolejny zmienił pozycję.Która to może być godzina? Trzecia,czwarta?Do cholery! Dlaczego on nie śpi?!Przez Eddiego.Znalezli łódz, ale Eddie przepadł.Jak kamień w wodę.Nagle zadrżał.Wiedział już, dlaczego się obudził.Miał koszmarnysen.Przyszedł do niego Eddie, cały w wodorostach, zaplątany w liny i58RSporwane żagle.Cały oblepiony zgłodniałymi stworzeniami morskimi, któreprzywierały do niego tak mocno, jakby były z nim zrośnięte.Wszedł do pokoju razem z wyciem wiatru.Razem z ciemnością.Stanął w nogach łóżka.Patrzył na Cala.Otworzył usta, jakby chciał mu cośpowiedzieć, ale nie powiedział nic.Znikł, a Cal obudził się, zlany potem.Usiadł na łóżku, powtarzając sobie w duchu, że nie ma żadnych dowodów.Nie wiadomo, czy Eddie żyje, czy nie.Wiadomo tylko, że Eddie zabrał napokład jednego pasażera.Nie przyszedł na pożegnalne przyjęcie.StrażPrzybrzeżna znalazła Sea Maiden".Nic nie było tam połamane, zniszczone.%7łagle zwinięte.Wszystko w idealnym porządku.Tylko po Eddiem i pasażerze aniśladu.Cal zamknął oczy.Była zima, ale pogoda ładna, amatorów nawycieczkę jachtem nie brakowało.Eddie zaginął, Sean ciężko chory wIrlandii.Wszystko na głowie Cala.Był wykończony.I jeszcze ten koszmarny sen. Cal. odezwała się nagle zaspanym głosem Marni. Co sięstało? Sam nie wiem.Po prostu obudziłem się.Poczuł na policzku miękką dłoń żony.Pogłaskała go. Wszystko będzie dobrze, Cal.Sean niedługo wróci.Kat dzwoniła doZacha Flynna, wiesz, tego ich przyjaciela.Zach ma przywiezć Seana dodomu. Ale ja.ja widziałem Eddiego. Co?! Marni prawie krzyknęła i usiadła na łóżku. Widziałeś go?Gdzie? Musisz powiedzieć o tym policji.Wszyscy myślą, że on.59RS Nie żyje.Ja też tak myślę. Ale ty.ty. Głos Marni drżał. Widziałeś go? Przyśnił mi się.Koszmar.Nie ma o czym mówić.Zpij już, Marni,śpij.Marni opadła na poduszki.Nachylił się nad nią i pocałował w czoło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]