[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwierciadło wypadło mu z rąk.Próbowałmówić, ale nie mógł.Głowa-widmo patrzyła na niego ze środka podłogi.Chłopiec odwzajemniłspojrzenie; nie był w stanie oderwać wzroku.Potem ze zwierciadła rozległ sięgłos Underwooda, bardzo przytłumiony i daleki, mo\e dlatego \e dochodził zciała, które przecie\ znajdowało się znacznie ni\ej.- Zdrajca.Chłopiec otworzył usta, jednak wydobył się z nich tylko zduszony char-kot.Głos przemówił ponownie:- Zdrajca! Zdradziłeś mnie.Odkryję, kto tobą kieruje, kto ci kazał mnieszpiegować.- Nikt, naprawdę nikt.- Nathaniel ledwie wyszeptał.- Przygotuj się! Idę do ciebie.Głos umilkł.Głowa Underwooda zni\yła się i, wirując, zapadła w podłodze.Wraz z nią znikł fosforyzujący blask.Chłopiec dr\ącymi rękoma uniósłzwierciadło i spojrzał w nie.Po kilku sekundach widok na gabinet zrobił sięzamglony - to widmowa postać czarodzieja przepływała przez impa.Magpomknął dalej, ku swemu ciału.Zbli\ając się do niego, przybrał dokładnietaką samą pozę jak ono i zlał się z nim w jedno.Chwilę pózniej znów byłsobą, a w drugim kręgu pojawiło się mroczne widmo.Czarodziej klasnął,odwołując d\inna.Demon skłonił się i znikł.Underwood wystąpił zpentagramu, oczy mu błyszczały.Szybkim krokiem ruszył go drzwi gabinetu.209Wtedy właśnie zdjęty został czar krępujący impa, zwierciadło znówwypełniła twarz dziecka.Z ulgą wypuściło powietrze, nadymające mupoliczki.- Uff! Brak mi słów.\eby wypowiedzieć, jakie to było dla mnie straszne.Ten okropny, stary dziwak przeleciał przeze mnie na wylot i ruszył prosto pomojej astralnej więzi.Ciarki mnie przechodzą na samo wspomnienie, serio!- Zamknij się! Zamknij! - Choć przera\ony, Nathaniel starał się jednakmyśleć.- Słuchaj, zrób nam przysługę - powiedział imp.- Nie zostało ci du\o czasu.Nie mógłbyś teraz, zanim umrzesz, po prostu mnie uwolnić? Cię\ko się \yje wtakim zwierciadle, nawet nie wiesz, jak czułem się tu samotny.No, dalej,szefie.Naprawdę byłbym wdzięczny.Dziecko próbowało uśmiechnąć się ujmująco, ale właśnie wtedy dysk rąbnąło ścianę.- Au! Jak tak, to mam nadzieję, \e spodoba ci się to, co po ciebie idzie!Nathaniel podbiegł do drzwi i rozpaczliwie zaczął szarpać klamkę.Gdzieś na dole, na schodach, rozbrzmiewały pospieszne kroki mistrza.- On jest naprawdę wściekły - zawołał imp.- Nawet jego forma astralna, jaktu szedł, prawie zakwasiła moją esencję.Nathaniel skoczył ku szafie, szybko ją pchnął.Chciał zastawić nią drzwi.Okazała się jednak za cię\ka, nie był wystarczająco silny.Z trudem łapałpowietrze.- O co chodzi? - Spytał imp.- Przecie\ jesteś wielkim magiem.Wezwij coś,co ci ocali skórę.Mo\e afryta, on sobie powinien poradzić.A co z tymBartimaeusem, na którego punkcie masz takiego hopla? Gdzie on teraz jest,teraz, kiedy go potrzebujesz?Nathaniel zaszlochał i powlókł się na środek pokoju.Spojrzał na drzwi.- Paskudnie, co? - z głosu impa biła wielka satysfakcja. Paskudnie jest byćna czyjeś łasce.Teraz ju\ wiesz, jak to jest.Zmierz się z tym, mały, teraz jesteśzdany na własne siły.Nie masz nikogo, kto ci pomo\e.Coś zapukało w świetlik.Po chwili, kiedy serce w nim zamarło, Nathaniel spojrzał w stronę okna: zaszybą siedział nastroszony gołąb i ponaglająco machał skrzydłami.Chłopiec zniedowierzaniem podszedł bli\ej.210- Bartimaeus?.Gołąb kilka razy zastukał dziobem w szybę.Nathaniel uniósł dłoń, byotworzyć okno.W zamku zgrzytnął klucz i drzwi otwarły się z hukiem.Stanął w nichUnderwood, twarz miał czerwoną z wysiłku, białe włosy i brodę potargane.Chłopiec opuścił rękę i odwrócił się do swego mistrza.Gołąb zniknął z okna.Chwilę potrwało, nim Underwood złapał oddech.- Nieszczęsny chłopcze! Kto wydaje ci rozkazy? Który z moich wrogów?Nathaniel czuł, \e cały dr\y, ale zmusił się, by stać sztywno i patrzećmistrzowi prosto w oczy.- Nikt, panie, ja.- Czy to Duvall? Albo Mortensen? Albo Lovelace?Nathaniel skrzywił się, słysząc to ostatnie nazwisko.- śaden z nich, panie.- Kto cię nauczył, jak zrobić zwierciadło? Kto ci kazał mnie szpiegować?Mimo strachu w sercu chłopca zapłonął gniew.Odparł z satysfakcją:- Czy nie słyszałeś, co mówiłem? Ju\ powiedziałem.Nikt.- Nawet teraz nie przestajesz kłamać! Doskonale! Po raz ostatni przyjrzyj sięswojemu pokojowi.Ju\ tu nie wrócisz.Pójdziemy do mojego gabinetu,zostaniesz tam w towarzystwie moich impów, a\ ci się język rozwią\e.Nodalej!Nathaniel zawahał się, ale nic nie mógł poradzić.Ręka mistrza opadła mu nabark i zacisnęła się jak imadło.Czarodziej niemal wypchnął go za drzwi ipoprowadził w dół schodów.Na półpiętrze spotkała ich pani Underwood.Bardzo się spieszyła, brakło jejtchu.Kiedy zobaczyła cierpienie na twarzy chłopca i furię mę\a, przera\onaszeroko otworzyła oczy, ale nic nie powiedziała.- Arthur - wydyszała nareszcie.- Ktoś do ciebie przyszedł.- Nie mam czasu.Ten chłopak.- On mówi, \e to sprawa absolutnie niecierpiąca zwłoki.- Kto? Kto mówi?- Simon Lovelace, Arthurze.Właściwie wtargnął tu siłą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]