[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. 15Jezu - szepnęłam, zsuwając się z parapetu.- Sharon! - zawołaliśmy ja i Dennis jednocześnie.Nawet gdybyśmy pobiegli za nią od razu, i tak pewnie żadne znas nie wiedziałoby, co powiedzieć.Staliśmy jak skamieniali.Dennis ożył pierwszy.- Przepraszam, Amy, nie powinienem był dzisiaj zaczynać tejrozmowy.Mogłem przewidzieć, że ona tu wejdzie.Zachowałem sięjak skończony kretyn.Naprawdę cię przepraszam.- To nie mnie musisz przepraszać.I to nie tylko ty jesteś winien.- Złapałam się za głowę.- Jezu, Dennis, czy ty sobie zdajesz sprawę,co się stało?- Pójdę z nią porozmawiać - powiedział i ruszył w stronę drzwi.- Nie - zaprotestowałam, podążając za nim.- To ja powinnam.Zatrzymał się i zastanowił.- Chyba jednak będzie lepiej, jeśli ja pierwszy.- Dennis, to moja przyjaciółka.Jeszcze się sprzeczaliśmy, które z nas będzie z nią rozmawiać,kiedy wchodząc do przedpokoju, zobaczyliśmy, jak Sharon wyciągaswoją kurtkę z samego spodu sterty ubrań i nawet jej nie wkładając,wypada z domu.Chwilę stałam, nie wiedząc, co robić, a potem rzuciłam się zanią.Kiedy Dennis wybiegł za mną przed dom, właśnie zapalała silnik.- Musimy pojechać za nią - zadecydowałam natychmiast.- Amy, to chyba nie ma sensu.- Nie mów mi, co ma sens, a co nie! - krzyknęłam.- Po tym, cozrobiłam, chciałabym przynajmniej wiedzieć, czy dojechała do domucała.Widziałeś, jak szybko ruszała?Skinął głową.- Zaczekaj chwilę - powiedział i zniknął w domu.Wrócił z kluczami do samochodu i z moją kurtką.Wsadziłamręce do prawej kieszeni i dopiero kiedy poczułam klucze zbreloczkiem z króliczej łapki, uwierzyłam, że jest naprawdę moja.Niemogłam się nadziwić, że ją znalazł.Tej zimy większość dziewczątnosiła podobne puchowe kurtki - czarne, lekko błyszczące, sięgającekawałeczek poniżej pasa - więc nawet ja miałabym problemy zrozpoznaniem jej.- Wsiadaj - powiedział, otwierając samochód po stroniepasażera.- Nie wiem, czy uda mi się ją dogonić - zastrzegł się, zanimruszyliśmy.- Rozumiem - powiedziałam, ale nie minęła nawet minuta, kiedyzapytałam: - Nie możesz jechać trochę szybciej.- Amy, jest mróz, droga jest śliska.Poza tym to sylwester, wiesz,jak ludzie wtedy jeżdżą?- Wiem i właśnie dlatego tak się o nią boję.Jakby na potwierdzenie jego słów, jadący przed nami samochód nie zatrzymał się na czerwonym świetle.Mijaliśmy różne wozy, ale żaden z nich nie był małą srebrnąhondą, którą moja przyjaciółka czasami pożyczała od swojej matki.Mimo to warto było jechać - gdy dotarliśmy pod dom Sharon,zobaczyłam jej samochód zaparkowany na podjezdzie.- Bogu dzięki - powiedziałam, oddychając z ulgą.- Myślisz, że powinniśmy do niej teraz pójść? - zapytał.- Sama nie wiem, co robić.- Spojrzałam na dom; wszędzie byłociemno.Pokój Sharon wychodził na ogród z tyłu, nie widziałam więcjej okien.- Jest pierwsza w nocy.Jeśli zadzwonimy do drzwi,postawimy na nogi całą jej rodzinę.- Zamilkłam na chwilę, a potemdodałam: - I tak naprawdę to nie wiem, co bym jej mogła dzisiajpowiedzieć.Dennis skinął głową na znak, że rozumie.Staliśmy jeszcze przez jakiś czas, patrząc, czy w którymś oknienie zapali się światło, ale dom Sharon sprawiał wrażenie, jakbypanowała w nim zupełna pustka.Taką samą pustkę czułam w sobie.- Chyba powinieneś wracać do gości - powiedziałam.Włączył silnik, ale minęła jeszcze długa chwila, zanim ruszył.Sharon i ja mieszkałyśmy blisko siebie.Dwie minuty pózniejpodjeżdżaliśmy do skrzyżowania z moją ulicą.- Dennis, skręć w prawo - poprosiłam.- Chcesz, żebym cię zawiózł do domu? - spytał zaskoczony.- Nie wyobrażam sobie, żebym po tym, co się stało, mogła wrócić na imprezę i się bawić.- Ale moglibyśmy wspólnie zastanowić się, co robić.- Dziś i tak nic mądrego już nie wymyślimy.Wiem, że miałamzostać z Sharon i pomóc ci posprzątać po imprezie, ale znajdziesz napewno paru innych chętnych.- Tym się nie przejmuj, ale może jednak.- Skręć w prawo, proszę.- Dobrze, jeśli tak chcesz - powiedział i już po chwili byliśmypod moim domem.Nie wysiadłam od razu; siedziałam, przygryzając kciuk.Dawnotego nie robiłam.Ja i Sharon miałyśmy swoje przyzwyczajenia.Kiedybyłyśmy zdenerwowane, ja gryzłam prawy kciuk, a ona zjadałaohydne twarde herbatniki, które zawsze ze sobą nosiła.Ja nieznosiłam tego jej nawyku, ona mojego i pilnowałyśmy się nawzajem,próbując je wytępić.- Wyobrażasz sobie gorsze rozpoczęcie nowego roku? -spytałam, chowając dłonie do kieszeni, ponieważ pogryzłam się jużprawie do krwi.- Pewnie gdybym bardzo wysilił wyobraznię, coś bym wymyślił.Ale masz rację, zaczął się koszmarnie.Amy, przepraszam cię.Nie zato, co ci powiedziałem, tylko za to, że wybrałem taki moment.Towszystko moja wina.- Nieprawda.Jestem tak samo winna jak ty albo bardziej.To jazawiodłam Sharon.Nie obraz się, ale coś ci powiem.Myślę, że mojazdrada jest dla niej o wiele bardziej bolesna niż twoja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl