[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grupa Boston Associates, do której należał Lowell, przystąpiła teraz dowyszukiwania odpowiedniego miejsca pod budowę jeszcze większych fabryk.Wwyniku poszukiwań stwierdzono, że spływ rzek Con cord i Merrimack to miejsceodpowiednie dla uzyskania energii wodnej niezbędnej, by zasilić krosna.Tak otosenna osada farmerska East Chelms ford stała się osadą przemysłową o nazwieLowell.Lowell było czymś więcej niż jedną fabryką, było pierwszym miastemprzemysłowym.Powstało kilka fabryk, a w całym kraju rozesłano wywiadowcówmających znalezć operatorów maszyn.Najodpowiedniejszą siłą roboczą były dzieci.Czasy były trudne idziesięcioletnie dzieci również pracowały w fabrykach.Najmłodsze z zatrudnionychdziewczynek zdejmowały z przędzarek pełne szpule i zastępowały je nowymi.Pracowały one przez czternaście godzin dziennie, zaczynając o piątej rano i zarabiałyzawrotną sumę dwóch dolarów tygodniowo247.Podobnie jak w miastach górniczych, pozbawieni skrupułów operatorzymaszyn włókienniczych często pozwalali robotnikom robić długi w fabrycznychmagazynach.Wygórowane ceny w połączeniu z nagromadzonymi długamisprawiały, że robotnicy musieli pozostać w fabryce.Kobiety i dzieci sprowadzone dotakiego miasta przemysłowego często nie miały środków pozwalających na jegoopuszczenie, a ich status zredukowany bywał do czegoś niezbyt odległego odniewolnictwa.Elita właścicieli fabryk zwykła przedstawiać tę rzeczywistość w barwachzgoła odmiennych.John Greenleaf Whittier, poeta i redaktor gazety, mieszkał wpobliżu Lowell.Rozpisywał się o tym mieście przemysłowym jako o wystrzelającymw górę niczym zaczarowane pałace z Baśni z tysiąca i jednej nocy.W owychceglanych pałacach pracowano sześć dni na tydzień, przez czternaście godzindziennie, a kiedy zapadał zmrok, światło dzienne zastępowało światło lampobrotowych.Warunki mieszkaniowe były jeszcze gorsze.Robotnicy zajmowalibudynki składające się z szesnastu mieszkań, gdzie pięćset osób musiało korzystać zjednej ubikacji.Lokatorzy innej czynszówki w Lowell musieli nosić swojenieczystości, fizjologiczne i inne, na Austen Avenue.Wjeszcze innym budynku inspektorzy zastali trzystu dziewiędziesięciu sześciulokatorów mieszkających w warunkach, które Whittier określił jako odrażające,wstrętne, plugawe i urągające normom sanitarnym.A przecież robotnice musiałytam mieszkać; był to warunek ich zatrudnienia.Pan Whittier oraz inni autorzy, których spojrzenie wypaczyły pieniądze ichpracodawców, zdają się zapominać o tym, na co zwrócił uwagę inspektor pracy zMassachusetts: że prawa państwowe lepiej chroniły konie niż ludzi248.Mimo złych warunków pensja w fabryce była wyższa, niż zarobek, na jakikilkunastoletnia dziewczyna mogła liczyć poza jej murami; dzieci247 Harriet H.Robinson, Early Factory Labor in New England (Boston:Wright & Pot-ter, 1883), s.380-92, from the Web site of the Massachusetts Bureau ofStatistics of Labor, http://www.fordham.edu/halsall/mod/robinson-lowell.html.248 Page Smith, The Rise of Industrial America: A People s History of thePost-Recon struction Era (New York: Penguin, 1990), s.221.były nawet w stanie wysyłać pieniądze do domu.Mimo wyzysku robotnicyfabryczni nie walczyli o podwyżki.W końcu jednak zmuszeni byli walczyć outrzymanie tej samej stawki wynagrodzeń - kiedy właściciele fabryk w miaręzaostrzania się rywalizacji zaczęli obniżać pensje.Trudna sytuacja robotnicfabrycznych przyciągnęła uwagę opinii publicznej kilkadziesiąt lat pózniej, kiedy tosiedemdziesięciotrzyletnia Mary Jones wraz z kilkuset innymi pracownicamizakładów włókienniczych, z których połowa miała blisko sześćdziesięciu lat,pokonała drogę z Filadelfii do Nowego Jorku, chcąc spotkać się z prezydentemTeddym Rooseveltem.W owym czasie w amerykańskich fabrykach i kopalniachpracowało dwa miliony dzieci.Okryte łachmanami kobiety - wiele spośród nichstraciło palce w wypadkach w fabryce - usiłowały najpierw dostać się do jednego znowojorskich senatorów, a potem do przebywającego w swej rezydencji Roosevelta.Obaj dygnitarze uniknęli spotkania z delegacją, ale powszechne oburzenie, któregozródłem stał się ów marsz, doprowadziło w końcu do ochrony praw dzieci.Choć wiele elitarnych rodzin z Nowej Anglii zachowało swoje pieniądze iwładzę, to jednak siłą polityczną było nazwisko Cabot.Henry Cabot Lodge w latach1893-1924 zasiadał w Kongresie i w Senacie, a w roku 1916 na konwencierepublikanów Roosevelt wyznaczył go na nawet na kandydata na prezydenta.Prawnuk Lodge a, Henry Cabot Lodge, był w administracji Kennedy egoambasadorem w Południowym Wietnamie, był też głęboko zaangażowany w tajnenegocjacje, które doprowadziły do zamordowania prezydenta PołudniowegoWietnamu, Ngo Dinh Diema.W POGONI ZA SMOKIEMPo zakończeniu pierwszej wojny opiumowej, gorączka złota, która ogarnęłaKalifornię, odwróciła uwagę opinii publicznej od handlu z Chinami.Wielki napływludzi na Zachodzie oznaczał, że łatwiej było zrobić pieniądze w handlu z Kaliforniąniż w handlu z Chinami.Magnaci ze wschodu USA, wzbogaciwszy się na handluopium, byli główną siłą napędową budowy kolei transkontynentalnej.Ponieważniewolnictwo zdelegalizowano, trzeba było znalezć tanią siłę roboczą z importu.Właściciele kolei zwrócili się ku Chinom, skąd wraz z opium można było przewozićna statkach kulisów, czyli niewykwalifikowanych robotników.Wielu Chińczyków chciało opuścić swój kraj, gdzie głód i podatki byłyprzekleństwem gospodarstw rolnych.Wielu emigrantów pochodziło z tych samychnadbrzeży prowincji, w których kwitł handel opium.Sposoby, jakich się chwytano,aby wydostać się z Chin, bywały równie straceńcze jak emigracja z Irlandii nastatkach śmierci, a częstokroć uciekano się do jeszcze bardziej radykalnychrozwiązań.Transport imigrantów zwano świńskim handlem, a ich samychtraktowano jak niewolników, gdy już znalezli się na statkach transportowych,których załogę często stanowili Amerykanie.Chińczyków oznaczano literą C zuwagi na cel ich podróży - Kalifornię.Chińczycy zawierali umowy o pracę, którychwielu z nich nie rozumiało.Tysiące Chińczyków od zobowiązań uwalniała śmierć,gdyż wskaznik śmiertelności wynosił czter-dzieści procent i był wyższy niż wprzypadku handlu niewolnikami z Afryki.Większość imigrantów, których podróż została opłacona - opłata równa byłasumie, na którą opiewała umowa o pracę - stanowili ludzie zatrudnieni przy pracachnad koleją żelazną.Chińscy nadzorcy sprowadzali dla robotników narkotyki, aczasami prostytutki.Wiele spośród dziewczyn zmuszanych do nierządusprzedawały ich własne rodziny, niejedną porwano, niektóre miały nie więcej niżosiem lat249.Emigranci z Chin sprawili, ze opium zaczęło docierać do Australii i Peru,dwóch innych krajów, do których trafili emigranci - a także do Kalifornii.Amerykanie zaczęli odkrywać negatywne strony narkomanii, jednak opiniapubliczna wzburzyła się dopiero wtedy, gdy zaczętołączyć opium z imigrantami.Nastawienie Amerykanów zmieniło się wraz z nowym wybuchem histeriiskierowanej przeciwko imigrantom oraz ubogim.Choć hero inę każdy mógł kupić,korzystając z katalogu Searsa albo w sklepie z artykułami kolonialnymi, a marihuanęmożna było nabyć w drogerii - rząd oraz gazety Hearsta* zaczęły teraz przekonywaćAmerykanów, że zródłem zła, jakie spadło na Amerykę, są przybysze.Chińczycyprzywiezli opium, Meksykanie marihuanę, a czarni - kokainę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]