[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy pracował wnaylepszey chęci, gdyż wszyscy oprócz Klewelanda, pragnęli iak nayspieszniey oddalić się od brzegów na których cochwila powiększało się niebezpieczeństwo, a żadney nie było zdobyczy.Bunce i Derrick kierowalitą robotą, a Kleweland przechadzając się po pokładzie wydawał tylko co chwila stosowne podług okoliczności rozkazy,i w smutnych potem pogrążałsię marzeniach.Dwa są rodzaie ludzi którzy w epokach zbrodni, przestrachu i zamieszek są zawsze na czele.Pierwszy, składaią umysłytak z natury skłonne do zbrodni że wychodzą ze swych legowisk iak szatany dla bawienia się swoirn żywiołem Z teyliczby był ieden z długą brodą, w Wersalu, podczas pamiętney epoki d.Pazdziernika r.który miał sobie za rozkoszbydz katem nieszczęśliwych ofiar iakie w iego ręce wydawało krwawe pospólstwo.Ale Kleweland należał do drugiegorzędu, to iest był w liczbie tych nieszczęśliwych istot, pociągniętych do złego bardziey siłą okoliczności niż wrodzonąskłonnością.Oyciec iego otworzył mu ten zbrodniczy zawód; i gdy weń wstąpił powodowany żądzą zemsty za śmierć rodzica, uczucie to do pewnego stopnia mogło mu służyć za usprawiedliwienie.Nie raz len zbrodniczyrodzay życia przeymowal go wstrętem, nieraz postanawiał wyrzec się go nazawsze; ale daremne były wszystkie iego wtym celu usiłowania.Zgryzoty bardziey niż kiedy, miotały w tey chwili iego umysłem; i można mu przebaczyć że wspomnienie Minnywięcey ieszcze dodawało im mocy.Patrzał na swoich towarzyszów, niemogąc znieść tey myśli ze za zbrodnie karęodnieść muszą. Będziem gotowi odpłynąć z odstępem morza, mówił do siebie; dla czegożbym narażał ich życiezwlekaiąc odpłynienie aż do chwili ostatecznego niebezpieczeństwa które mi przepowiedziała ta szczególna kobieta ?Nie wchodząc iakim sposobem nabywa ona podobnych wiadomości, to pewna że iey przepowiednia dziwnie sięspelniaią; ona mnie ostrzegała tak uroczyście, iakmatka co zapowiada synowi karę za popełnioną winę.Z resztą, iakim sposobem zobaczę Minnę? Zapewne ona iest wKirkwallu, a gdybym się aż, do Kirkwallu poiechać odważył, byłoby to samo iak gdybym okręt móy kierował' na skałę.Nie, nie mogę tych biedaków narażać na niebezpieczeństwo.Odpłynę do Hebryd albo do północnozachodniey Irlandji,a potem wrócę tu przebrany.Lecz po cóżbym tu wrócił? po to żebym zobaczył Minnę żonę Mordaunta? Nie, niechokręt odpływa; lecz niech odpływa bezemnie.Muszę uledz moiernu przeznaczeniu.Rozmyślania iego przerwał Jack Bunce, który mianuiąc go zacnym swym kapitanem oświadczył że okręt był iuz gotówdo odpłynienia, kiedyby mu się to podobało. Kiedy się tobie podoba, Bunce, rzekł Kleweland; gdyż ia ci zostawiam dowództwo, a sam iadę do Stromnes.A dla Boga zawołał Bunce, nic z iego nie bedzie.Zostawiasz mi dowództwo, bardzo dobrze; lecz, iakże oni do diablasłuchać mnie będą? sam Dick Fle cher lubi zeinną drzeć koty.Powinieneś wiedzieć że gdyby nie ty, dawnobyśmy sięwszyscy pozarzynali.A ieżeli do tego przyydzie, czy poginiemy własnemi rękami, czy nas pojmie okręt królewskistryczek tylko będzie stanowił różnicę.No, no, Kapitanie; nie brak na świecie czarnookich dziewcząt; ale gdzieżznaydziesz tak wyborny okręt iak nasz Ulubieniec, osadzony gronem śmiałych i odważnych mężów.Zdolny całego świata pokóy mieszać wściekle, I nadawać swe prawa w samem nawet piekle? Waryat iesteś Jacku, rzekł Kleweland trochę z gniewem, uśmiechaiąc cię iednak z próżney deklamacyi i mimikiaktora korsarza. To bydz może, zacny kapitanie; lecz podobno ia mam więcey towarzyszów waryactwa.Ty naprzykład, co mógłbyś właśnie grać w komedyi Wszystko dla miłości, i iuż po świecie, niemożesz słuchać niewinnego poetycznego ustępu? a wiec mogę z tobą mówić proza, bo mam ci donieść rzeczy,.ciekawe rzeczy.i które cię zadziwią. A wiec mów prędzey i powiedz mi po ludzku. Rybacy ze Stromnes nie chcą nic brać od nas ani za swe trudy ani za dostarczane nam zapasy; Nie iestże to rzeczciekawa? nie iestże to cud? A dla czegoż to przecie? pierwszy raz słyszę żeby u portu nie brano pieniędzy. To prawda niezawodna, bo tu nas prawie zdzieraią we dwójnasob.Ale taki iest klucz, zagadki.Właściciel pewnegobrygu, oyciec twey piękney Jmoindy sam zapłacił za wszystko, przezwdzięczność za grzeczne nasze obeyściesię z nim i z iego, córkami, i żebyśmy mogli iak nayprędzey odpłynąć i nie oberwać za swoie, iak powiada. Poznaię dobre serce starego Udallera! zawołał Kleweland.Lecz iestże on w Stromness? Sądziłem że poiechał doKirkwalu. On tak myślał wprzódy, lecz nie sam Król Dunkan tam gdzie chciał nie zaiechał.Ledwie wylądowawszy, spotkałsię z tą czarownicą ktora się miesza do wszystkiego, która do wszystkich spraw koniecznie musi nos wetknąć; i z ieyporady nie poie hał do Kirkwallu.Zarzucił teraz kotwice w tym domu białym co to stoi nad ieaiorem; możesz gowidzieć przez perspektywę.Mówią że ta baba wspólnie z nim zapłaciła nasze zapasy.Ja nie mogę poiąć zkąd ta iey nadnami litość, chyba nas ma za diabłów, i iako czarownica grzeczności nam wyświadcza. I któż ci to powiedział? zapytał go Kleweland, nie bardzo uważaiąc na iego mowę i nawet nie podnoszącperspektywy. Tego rana zrobiłem wycieczkę na ląd, i spotkałem mego odwiecznego przyiaciela któremu Magnus poruczył dozórnad odsyłaniem naszych zapasówi wypróżniaiąc z nim razem buteleczkę, wyrwałem mu wiele wierszy i wiadomość którąm ci powiedział, i to czegom cinie chciał powiedzieć. A cóż to za przyiaciel? czy iest bez imienia ? Jest to kawałek zapaleńca, stary poeta i muzyk Halcro. Halcro! zawołał Klewelaud z iskrzącem od zadziwienia okiem: Klaudyusz Halcro ! ale wyście go razem z Magnusacórkami wysadzili w Ingannes? Gdzież one są? Tegobym ci nie chciał powiedzieć, ale do licha, muszę i niemogę stracićtak pięknego położenia.Zadrżałeś tak iż na teatrze naywiększe uczyniłbyś wrażenie.Ach! iuż kieruiesz perspektywę kuzanikowi Stennis! a więc one tam są, nawet nie bardzo strzeżone.Kilku powiernych tey starey czarownicy, przybyło ztey góry którą nazywaią wyspą Hoy, i stary pan zamku ma ieszcze kilku ludzi pod bronią.Ale cóż to szkodzi zacnyKapitanie? Powiedz nam tylko słowo, a tey nocy porwiemy obie panienki, ukryiemy pod pokładem, a równo ze świtemrozwiniemy żagle, podniesiemy kotwicę, i odpłyniemy z rana. Już mnie nudzisz tym nadmiarem bezczelności, Bunce, oburzył się Kleweland. Bezczelności! i ia cię nudzę! tego com ci nawiasem doradzał, nie wykonywaliż stokrotnie podobni nam awanturnicy? Nie mów mi o tem, odpowiedział Kleweland.Przeszedł się po pokładzie, potem wziąwszy Jacka za rękę, muszę ią raz ieszcze zobaczyć koniecznie, rzekł, Z naywiększą chęcią, odpowiedział Bunce z urazą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]