[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wewłasnym umyśle Dentius wciąż był nękanym przez wrogalotnikiem, który czeka na właściwy moment.W rzeczywistościnie był piratem, choć przyznawał, że musi odgrywać taką rolę.Venera starała się zasłaniać oczy przedramieniem, by niepatrzeć na Dentiusa i marzyła, by zamknął gębę, a potem sczezł,podczas gdy ten próbował usprawiedliwić własne istnienie.Teraz jednak stał przed tłumem i upajał się okazywanymmu posłuchem.- Jesteście gotowi? - ryknął.Mężczyzni z pochodniamiwznieśli pięści ponad głowami.- W porządku.Podpalajcie!Venera musiałaby przemówić teraz, bo potem byłoby zapózno.Lecz nic by w ten sposób nie wskórała.Gdy od strony353sieci dobiegły pierwsze krzyki, mogła jedynie odwrócićspojrzenie.Przywiązana obok niej Aubri Mahallan szlochała.- Wszystkie silniki powoli naprzód - nakazał Dentius.-Chcemy jedynie, żeby słaby wiaterek przeniósł płomienie naresztę.- Piraci zaczęli gwizdać i wiwatować tak głośno, żemożna było ów tumult porównać tylko z krzykamidochodzącymi z Gawrona.Dentius spojrzał w dół niczym jakiśblady ptak ze swej żerdzi, po czym wybuchnął śmiechem.Venera zdała sobie sprawę z trzaskających odgłosówdopiero wtedy, gdy coś mignęło na skraju pola widzenia.Obróciła głowę w tę stronę, ale owo coś znikło.Gdy ponowniespojrzała przed siebie, musiała kilkakrotnie zamrugać, byupewnić się, że widzi dwadzieścia aerocykli, które właśniewyleciały z mroku.Wkrótce rozświetliły je rozbłyskiwystrzałów ze strzelb.Chwilę potem piraci Dentiusa zaczęlispadać z sieci.Czerwone plamy krwi połyskiwały w świetlepłomieni.- Brać ich! - Dentius zaczął pospiesznie piąć się podługiej tyczce.Porucznicy deptali mu po piętach.Tymsposobem Venera oraz Aubri Mahallan stały się łatwymi celamipomiędzy dwoma statkami.Głębokie dudnienie silników oznajmiło przybycie pięciucylindrycznych cieni.Zryw, Dręczyciel, Niewidzialna Dłoń,Jasność oraz Areszt utworzyły formację gwiazdy wokółGawrona i jego porywacza.Powietrze wypełniło bzyczenieaerocykli i huki wystrzałów.Płomienie na sieciach zaczęły przygasać.W tym samymczasie przywiązane do nich liny naprężyły się i bezradni ludziezostali przyciągnięci w stronę Gawrona aż dotknęli jegokadłuba.Chwilę pózniej tyczka podtrzymująca Venerę i Mahallandrgnęła, a potem zaczęła się poruszać.Wciągają nas do środka,pomyślała kobieta z ulgą.Okręt Slipstreamu był lepiejopancerzony niż statek Dentiusa.Kilka minut pózniej znalazła353się na mostku wraz z Aubri, pirackim kapitanem oraz jegoporucznikami.Jeden z nich zatrzasnął metalowy właz, adochodzące z zewnątrz okropne odgłosy odrobinę przycichły.- Jeszcze chwila - rzekł Dentius z nerwowymuśmiechem.Udał, że odlicza sekundy na palcach.Nim doliczyłdo dziesięciu, wystrzały umilkły.Odetchnął z wyrazną ulgą.- Przywiązaliśmy ich ludzi do kadłuba - wyjaśnił zsatysfakcją.- Cholerne bękarty wiedzą, że nie mogą nasostrzelać, bo jeszcze trafią swoich.Złapaliśmy ich za jajca.-Zwrócił się do pilota.- Zabierz nas stąd.- Jeśli spróbujecie uciec, prawdopodobnie i tak otworząogień - zauważyła Venera.- Będą celować w silniki.Dentius wzruszył ramionami; był zły.- Kogo to obchodzi? - Spojrzał na chłopaka, który zająłmiejsce przy semaforze.- Poślij im wiadomość.Daj im znać, żejeśli zaczną strzelać, zginą zakładnicy.Ci, których podpaliliśmyjuż zgaśli, prawda? Może wezmą to za dobry znak.- Potarłpodbródek.- Teraz musimy już tylko dotrzeć do punktuzbiorczego i będziemy wolni.Venera poczuła, że obmywa ją senna fala mściwejradości.- Nie, Dentiusie, jesteście w potrzasku - powiedziała to zradością w głosie.- Jedna rakieta trafi w niewłaściwe miejsce, acały ten statek eksploduje.Kapitan nie patrzył na nią, bo właśnie miał się zwrócićdo swoich ludzi, ale teraz spojrzał na kobietę ze zdziwieniem.- Co powiedziałaś?- Naprawdę myślałeś, że zastrzeliłam obsługę mostka,ponieważ znali cel naszej podróży? - Roześmiała się.- Mielizamiar wysadzić statek w powietrze.Powstrzymałam ich.Alepotem postanowiłam sama uzbroić ładunki - a gdy już tozrobiłam, złamałam klucz w zamku skrzynki kontrolnej.-Wskazała na nią palcem.- Gdy ładunki zostaną uzbrojone, może353je uruchomić każdy wstrząs - powiedziała.- W założeniu mająbyć niezwykle delikatne.Na zewnątrz ponownie rozbrzmiał huk wystrzałów.- Zakładam, że to twoi ludzie strzelają do aerocykli -ciągnęła Venera.- Dobrze wiesz, że tamci będą chcieli sięodgryzć.Jeden z piratów przykucnął obok skrzynki kontrolnej.- Istotnie wygląda to jak panel autodestrukcyjny,kapitanie - rzekł.- W zamku tkwi ułamany klucz.Dentius zaklął pod nosem.- Zamknij usta, wyglądasz idiotycznie - skarciła goVenera.- Cofam wiadomość! - Dowódca piratów zanurkował wkierunku fotela semafora.- Przekaż im, że prosimy ozawieszenie broni!- Ale.ale.- Porucznicy Dentiusa spojrzeli po sobie; nakapitana; na Venerę.- Załogi tych pięciu statków nie mają pojęcia, jak bardzowrażliwy jest teraz Gawron - zauważyła Venera.- A właśniebyły świadkami podpalenia swoich ludzi.Sądzisz, że będąskłonni okazać litość? - Pokręciła głową.- Czas dojść doporozumienia, panowie.Zawsze możecie zagrozić wysadzeniemstatku, więc wasza sytuacja nie jest beznadziejna.W zasadzie, toidę o zakład, że jesteście w stanie uratować własne skóry, amoże nawet swój okręt.Ale lepiej szybko zacznijcie rozmawiać.Dentius dostał wytrzeszczu oczu, a jego twarz nabiegłakrwią.Dobył miecza i rzucił się na nią.Kobieta uciekła, chowając się za plecami nawigatora.- Lepiej będzie, jeśli rozpoczniesz negocjacje z moimmężem, czyli admirałem - powiedziała szybko.- On.czeka nazewnątrz.Będzie bardziej skłonny do przyjęcia pańskiejpropozycji, wiedząc, że wciąż żyję, kapitanie.Dentius warknął.Następnie odwrócił się do człowiekaprzy semaforze.353- Nadaj komunikat: %7łądamy natychmiastowegozawieszenia broni.Przysłać admirała na negocjacje warunkówodstąpienia".I niech ktoś każe naszym ludziom wstrzymaćogień!Spojrzał ponad sztychem miecza wycelowanego wVenerę.- Możesz być zadowolona z siebie, paniusiu.Alezamierzam wyznaczyć za twoją głowę taką cenę, że każdy zbir izabijaka ze Slipstreamu będzie chciał cię dorwać.Zginiesz wciągu roku, w ten czy inny sposób.Venera strząsnęła z ramion dłonie nawigatora.- Niewielka różnica w stosunku do mojegodotychczasowego życia - rzuciła niefrasobliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]