[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. urwał, ale spojrzał na nią,wyraznie dając do zrozumienia, że uważa ją, przy wszystkichjej zahamowaniach, za bardziej pociągającą._ Myślisz, że ona i HA?.To znaczy kiedyś.Myślisz, żeoni byli. nie była w stanie skończyć pytania.Wziął poduszkę z kanapy, położył ją sobie pod głową iwyciągnął się z rękoma za głową. Skąd mam wiedzieć? Czy to ma znaczenie? Chciaławiedzieć, czy on i Cam byli kochankami, ale nie potrafiła muzadać tego pytania.Miał płaski i umięśniony brzuch.W świetleognia jego pierś była złotobrązowa.Dostrzegła ciemne włosypod pachami, dziwny wzór, w jaki układały się włosy na piersi,kręcone przy obojczykach, ale krótsze i proste wokółsterczących sutków, środek jedwabiście gładki, prawieżadnych włosów wokółpępka i znowu mocne owłosienie pod rozpiętymi guzi-kami dżinsów.Przeniosła wzrok za okno.Jest najwyżejsiedemnasta, ale przez burzę wydawało się pózniej. Powinnam wracać powiedziała, biorąc kolejny łyk."wydawał się jej nie słyszeć, przez szparki zmrużonychoczu wpatrzony w ogień. A deszcz płynie, szloch i dar niebios".To, co powiedział, wydało się jej tak piękne, tak pasującedo jej nastroju, że musiała to zbyć, by się pilnować. Moja babcia mówiła, że nie wolno ufać mężczyznie,który cytuje wiersze. I pewnie miała rację.Hej, czy ty zawsze musisz być takspięta? Nie możemy stąd wyjechać, dopóki jest burza.Chodzprzypiec sobie paluszki. Chwycił jej duży palec i nimporuszał, po czym nagle go puścił. Aa, musisz się pewniezameldować.Przy łóżku jest telefon.Najeżyła się. Nigdzie się nie muszę meldować! Chociaż powinnabyła to zrobić.Poklepał koc obok siebie.Siedzenie na kanapie okazałosię zarówno nienaturalne, jak i niewygodne, więc przeniosłasię na koc, podwijając pod siebie nogi. Wiesz, jakie są te burze ciągnął za dziesięć minutsię skończy.Wtedy wyjedziemy.Obiecuję.To wydawało się rozsądne.Poza tym nie miała ochotywyjeżdżać.Nie teraz.Ciemność na zewnątrz, mrugający ogień,bębnienie deszczu o dach, koniak wszystko tworzyłoprzypominające kokon poczucie prywatności ibezpieczeństwa, które koiło jej lęk, sprawiało, że chciałasię rozkoszować każdą chwilą.Zamknął oczy i sięgnął pojej dłoń, znalazł ją od razu bez macania po kocu i poklepałprzyjaznie._Mała Lila Tatternall.Powieś swoje ubrania na krzewiemorwy, ale nie podchodz do wody.Ulewa chłostała o dach.Kropla żywicy zapłonęła iza-skwierczała.Leżał tak spokojnie, jakby spał.Położyła się naboku, zwinięta w kłębek, ze stopami zwróconymi w stronęognia, podparta na łokciu, przyglądając się jego profilowi iwłosom rozrzuconym na poduszce.Czując przemożną chęćdotknięcia go, odwróciła się do stolika do kawy i sięgnęła popierwszy przedmiot, na jaki natknęły się jej palce. Co to takiego? spytała, choć zastosowanie tegoprzedmiotu można było odgadnąć po jego kształcie.Obrócił głowę, patrząc rozmarzonymi oczyma. To haczyk na ryby wyrzezbiony z kości odparłlakonicznie. Na plaży jest mnóstwo indiańskich artefaktów. Sięgnął po przedmiot i też go obejrzał, a potem wyciągnąłrękę i zahaczył o rękawjej swetra, ciągnąc go delikatnie.Mam cię wyszeptał, przyciągając ją.Ich usta dzieliły tylkocentymetry.Myślała, że ją pocałuje, ale usunął haczyk, lekkogo przekręcając, i pozwolił mu opaść na podłogę, po czymodsunął się, robiąc obok siebie miejsce.Leżeli blisko siebie i nieruchomo, oddychając w tymsamym rytmie, a wtedy, jakby odgadując jej myśli, wziął jejdłoń i położył sobie na piersi.Przypomniała sobie, copowiedział wcześniej, co sprawiło, że tu z nim przyjechała: Jeżeli będę czegokolwiek żałował, to najprawdopodobniejswojego dobrego zachowania"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]