[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.HIS odwraca się gwałtownie.widzi ulicznika ztwarzą wykrzywioną w psim grymasie.Chłopak spluwa.Starcy przyglądają się, marszcząc brwi.Nie ma sensurobić z tego sprawy.Odwraca się na pięcie i oddalaszybkim krokiem.%7łar jak z pieca.Za ostatnie pieniądze musi wynająćmieszkanie.Porozsyłał wici do zwolenników, ale niema pewności, czy przybyli i kiedy, jeśli w ogóle, i czymoże liczyć na pomoc.Właściciel domu, zwalisty brodacz zionący zwietrzałym winem i cebulą, nie wzbudza jegozaufania.Mimo to zgadza się zapłacić za tydzień z góry.- Rachunek wsunę ci pod drzwi.To też mu się nie podoba.Słowo człowieka powinnowystarczyć.Jest jednak zbyt zmęczony, żeby szukaćdalej.Pokój to klitka, gdzie jedyną wentylacją jest kratka wdrzwiach.Na podłodze leży siennik, jest też dzban zwodą, miednica i kilka drewnianych kołków wścianach.W przepasce biodrowej i koszuli, zezdobionym nożem za pasem, kładzie się na sienniku inatychmiast zapada w niezdrowy sen.Ktoś łomocze do drzwi.HIS narzuca dżelabę iotwiera drzwi.W progu stoi właściciel domu.- Czego chcesz?- Czego chcę? - Właściciel uśmiecha się szyderczo.-Oczywiście chcę pieniędzy.- Przecież zapłaciłem ci za tydzień.Właściciel przygląda mu się z zimną arogancją.- Nic mi nie zapłaciłeś.-  To cudzoziemiec", myśliwłaściciel domu. Pewnie z Libanu albo z jakiegośkraju jeszcze dalej na wschodzie, w dodatku jest pewnieheretykiem.Tacy ludzie nie mają czego szukać wKairze".- Jeżeli się stąd nie wyniesiesz, wezwę policję.Chybabyś tego nie chciał, co?HIS ocenia sytuację.Czerwona fala przetacza mu sięwzdłuż kręgosłupa, jeży włosy na karku i wystrzela zoczu jako błysk światła.Właściciel domu wydajezduszony okrzyk i cofa się, kiedy nóż wbija mu się pod żebra i trafia w serce.Blednie jak płótno, otwiera izamyka usta.HIS pospiesznie chowa nóż do pochwy, wciągawiotczejące ciało do pokoju i rzuca na siennik.Przeszukując trupa, znajduje za pasem sakiewkę zmonetami.Następnie wychodzi, zamykając za sobądrzwi.Szybkim krokiem na dół po schodach i na ulicę.Skręcając za rogiem, o mały włos nie wpada na jakąśkobietę, która otwiera usta, żeby go przekląć, potemjednak zamyka je i pierzcha.Gdy tak przemyka wąskimi, krętymi uliczkami,pozwalając nieść się nogom, po raz pierwszy odprzybycia do Egiptu czuje się wolny i spełniony.Dlaludzi tego pokroju jest tylko jedna odpowiedz.Jest wieczór i od rzeki wieje lekka bryza.Nagle zdajesobie sprawę, że umiera z głodu.Od dwóch dni nie miałnic w ustach.Staje przed małą restauracją, z ławą podścianą.Na płonącym węglu drzewnym kipią kotły, nastole stoją miski i kosz świeżego chleba.- Wejdz.Mężczyzna ma zniszczoną brzydką twarz.Brak muprzednich zębów, ale uśmiech i spojrzenie mówią sameza siebie, kiedy nalewa do miski pikantny gulaszjagnięcy z cieciorką, po czym wręcza HIS-owi bochenjeszcze ciepłego brunatnego chleba.HIS szybko zjada gulasz, potem prosi o dokładkę.Kiedy kończy, mężczyzna przynosi fajkę z kifem,zapala ją i podaje gościowi.- Przybywam z dalekiego Wschodu - mówi HIS, starannie dobierając słowa.- Nazywają mnie międzyinnymi Ismail.Właściciel restauracji wyciąga dłoń.jeden długiuścisk, jeden krótki.- Darzę szacunkiem to imię.- Przynosi dwie filiżankimiętowej herbaty i ponownie nabija fajkę.HIS opowiada o właścicielu domu.Restaurator kiwagłową.- Znam tego człowieka.Sam był cudzoziemcem,Hetytą, a przy tym policyjnym informatorem.Najlepiejbędzie, jeśli niezwłocznie opuścisz Kair.Memfis: plątanina straganów i filarów połączonychpomostami, smród ryb, rzecznego błota, ścieków i potufellachów.Oczy spoglądają na niego z błotnistąwrogością, zimne i nieczułe jak przemykające bokiemskorpiony.HIS-owi towarzyszy młody wioślarz Ali,młodzieniec o kręconych włosach, lisiej twarzy oostrych rysach i czujnych oczach ulicznika.Aliwydziela ledwo uchwytny zapach wiwery.Nosi ciężkikij, a w pochwie z krokodylej skóry nóż do trzciny.Oddalając się od rzeki, docierają do dzielnicywillowej, gdzie domów strzegą mury i zaryglowanebramy.Widok i zapach HIS-a jak zwykle doprowadzado szaleństwa psy, które skaczą na bramy i szczekają.Ta bezsensowna nienawiść denerwuje HIS-a, który wie,że psy widzą w nim nie tylko intruza, ale zagrożenie dlaich życia, coś immanentnie niepsiego.Od tegoczłowieka czy jego zwolenników pies nie dostaniejedzenia, miłości ani schronienia. Skręcają w uboższą dzielnicę kupców,rzemieślników, handlarzy, skrybów, specjalistów odbalsamowania zwłok, magów i czarownic.Ali stuka głośno kijem w zielone drzwi z ciężkimmosiężnym zamkiem.Drzwi otwierają się i całkiemłysy starzec o jasnych piwnych oczach ptaka zapraszaich gestem do środka.Potem zaryglowuje drzwi iprowadzi gości do pomieszczenia wychodzącego namały, okolony murem ogród.Starzec ma taką samą lisiątwarz jak Ali i wydziela ten sam zapach wiwery.- Ten człowiek chce amulet na psy - mówi Ali.Starzec obnaża w uśmiechu bezzębne dziąsła.- Jest mu potrzebny.Widziałem, jak nadchodzicie odstrony rzeki.Oczywiście mam amulety.jednak amuletjest wart tylko tyle, ile jego właściciel.Podobnie jakbroń, może pomóc.Oto kocia bogini Bast.Wskazuje na namalowany na ścianie obraz wjaskrawych barwach, przedstawiający Bast z kosą,stojącą po kolana we krwi.morze krwi sięga nieba.- Na każdą boginię przypada bóg.Tylko nieliczniwiedzą o kocim bogu Kunuku, co czyni go jeszczepotężniejszym.Widzicie, znanego boga wzywa tyluludzi, że traci on moc.Przedstawiony na obrazie Kunuk jest niewysoki - mapółtora metra wzrostu - pokryty srebrzystym futrem, zoczami jak opale.Trzyma kosę, którą potrafi rzucać takzręcznie, że kosa ścina głowę i wraca do jego dłoni.Kunuk umie też żonglować trzema sierpami.Kunuk jest dzikim, wolnym, kapryśnym duchem,miotanym lodowatymi namiętnościami.W rękach słabego, lękliwego człowieka jego amulet jest więcejniż bezużyteczny, bo przyciąga ataki, których Kunuknie chce odpierać.Sprzeczka niegodna jego sierpa albostraszliwych, trzycalowych szponów, zdolnychwypatroszyć ofiarę jednym szybkim ruchem.Czasamiścina psom głowy, którymi potem żongluje naodległych, widmowych targowiskach.Głos Kunuka jest równie ostry jak jego sierp.Tylkonieliczni go słyszą, a jeszcze mniej ludzi potrafi gonaśladować.%7ładen pies nie może znieść głosu Kunuka,bo wbija się w uszy jak rozżarzone do czerwoności igły,aż z nosa i oczu tryska krew.Dla kotów głos ten jest jakłagodna pieszczota.Wyginają grzbiet, miauczą imruczą.Najszybciej można zbliżyć się do Kunuka,słysząc jego głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl