[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy opowiadałam Joesbury emu historię dwóch kobiet, które dzieliły ze sobąprzestrzeń ograniczoną ścianami z tektury, ogrzewały się ciepłem własnych ciał w opuszczonymlondyńskim budynku, nie podałam mu konkretnego miejsca.Dokładna lokalizacja tegozapomnianego lodowatego mieszkania nie wydawała się istotna.I oczywiście musiałabym byćślepa, by nie zauważyć, że kiedy wspominałam o pewnej londyńskiej dzielnicy, Joesburyzmrużył oczy i odrobinę mocniej zacisnął zęby.Jeśli chodziło o mnie  i o Camden  MarkJoesbury był trochę zaślepiony.A chciałam, żeby słuchał i współczuł, nie żeby się wściekał.Więc nie napomknęłam mu,że to miejsce, gdzie spotkałam się i mieszkałam z drugą młodą uciekinierką, znajduje się niecałykilometr od miejsca, do którego teraz chodziłam regularnie, jak on to nazywał, się pieprzyć.Teraz to wydawało się absolutnie logiczne, że Llewellyn wybierze Camden.Mieszkałamtam długie miesiące, znałam je dobrze, i chociaż w ostatnich latach okolica zmieniła się nie dopoznania, tematem przewodnim całej dzielnicy była ostatnia z moich ulubionych rzeczy.Konie.Llewellyn trzymała Joannę gdzieś w Stables Market w Camden.Niemal na pewno w tamtejszychpodziemiach. 89Ty mnie widzisz, prawda?  mówi Joanna. Nie wiem, jak to robisz, ale widzisz wciemnościach. Podejrzewała to już od jakiegoś czasu.Dziewczyna gładko i cicho porusza sięw gęstym mroku, nie potyka się.A nigdy nie używa latarki. Tak, widzę cię.Mam noktowizor.Po jakimś czasie boli mnie od niego głowa, aleprzydaje się tu na dole. Proszę cię  mówi Joanna. Zapal tu jakiekolwiek światło.Chociaż latarkę.Już itak wiem, jak wyglądasz, więc co za różnica. Niestety, nie mogę  odpowiada dziewczyna. Czekamy na kogoś.I kiedy ona sięzjawi, muszę wiedzieć, że nadchodzi. 90Dochodziła już szósta.W sklepie żelaznym kupiłam latarkę i duże kombinerki, a potemniemal dwie godziny zajęła mi droga bocznymi uliczkami do Camden.Kiedy wreszcie tamdotarłam, znalazłam miejsce, żeby przypiąć rower, i pobiegłam na ścieżkę holowniczą wzdłużRegent s Canal.Słysząc wzmiankę o podziemiach Camden, niewielu londyńczyków, nawet tych, którzydobrze znają dzielnicę, będzie się orientowało, o czym mowa.Ale one istnieją: podziemna siećwnęk i tuneli powstała niemal dwa wieki temu w ramach rozbudowy kolei.W ostatnich latachwiele tuneli zostało otwartych i zagospodarowanych jako część Stables Market.Ale niewszystkie.Za mostem kolejowym, od strony śluzy, w murze obrzeżającym kanał są solidne, czarneżelazne drzwi.Zatrzymałam się przed nimi.Pora zadzwonić do Joesbury ego.On, Tulloch i całyzespół mieli dużo większe szanse wyciągnąć stąd Joannę niż ja sama.Z drugiej strony, jeśli się pomyliłam, aresztują mnie.Wtedy już nie uda mi się wyrwać, aLlewellyn nie będzie trzymać Joanny przy życiu w nieskończoność.Chciała patrzeć, jak ja jązabijam, to byłoby wisienką na torcie, ale kiedy ludzie są głodni, zwykle zjadają tort i bezwisienki.Kłódka na drzwiach wyglądała na nową.Rozejrzałam się szybko i wyciągnęłamkombinerki.Tak jak to zrobił Joesbury parę tygodni temu w parku Victorii, wepchnęłam je wkabłąk i gwałtownie rozciągnęłam.Kłódka spadła na ziemię.Wiedziałam, że kiedy otworzędrzwi, znajdę się w starym tunelu, który zaprowadzi mnie do ogromnej podziemnej budowlizwanej Maszynownią Stacjonarnej Maszyny Wyciągowej.W dawnych czasach pociągi wjeżdżające na stromą pochyłość między Euston i Camdenrobiły taki rumor, że bogaci rezydenci w okolicy dostawali szału.Nie wspominając już o dymie.Więc by uniknąć hałasu i zadymienia, pociągi w tym miejscu wciągano za pomocą dwóchparowych silników, napędzających bardzo długą, biegnącą w kółko linę.Silniki, kołowrótwyciągarki i reszta ogromnych lin i bloków mieściły się w sklepionej, podziemnej komorze.Topomieszczenie o długości sześćdziesięciu metrów i szerokości czterdziestu pięciu wciąż znajdujesię bezpośrednio pod główną linią kolejową.Do połowy XIX wieku lokalizację tej konstrukcjiwyznaczały dwa wysokie kominy.W naszych czasach właściwie nic na powierzchni nie wskazuje na jej istnienie; mało kto w ogóle o niej wie.Dziesięć lat temu ja i kilkadziesiąt innychosób nazywaliśmy ją domem.A ten rozklekotany kawał czarnego żelastwa to były moje drzwifrontowe.Najlepszy plan to zwykle najprostszy plan, jak to mówią.Musiałam po prostu znalezćJoannę tak, by Llewellyn mnie nie zauważyła, wyprowadzić ją z podziemi w bezpieczne miejsce,a potem spieprzać z Londynu.Proste.Tyle że kiedy pociągnęłam drzwi, nawet nie drgnęły.Oczywiście, żadnej klamki zprawdziwego zdarzenia, tylko dwie żelazne pętle spięte kłódką.Spróbowałam wsunąć palec wszparę między drzwiami a futryną i pociągnąć, ale bez skutku.Jakimś cudem zostały zamknięteod środka albo najzwyczajniej się zacięły.I co teraz, do diabła? Zapukać?Były jeszcze dwa wejścia.Znał je każdy, kto wiedział o podziemiach.Zeszłam ze ścieżkii wspięłam się po schodach z powrotem na poziom torów.Na górze stanęłam jak wryta.Dostrzegłam, jak ktoś  czy coś  umyka mi z oczu niecałe dwadzieścia metrów ode mnie.Przesunęłam się w cień i czekałam.Przez pięć minut nic się nie wydarzyło, więc ruszyłam chodnikiem  wyprowadził mniepoza rząd szeregowców zbudowanych nad wodą.Doszłam do końca, aż do wielkiej drewnianejbramy, która nie pozwala przypadkowym osobom wejść do jednego z większych tuneli, znanegojako zachodni koński tunel.Wdrapałam się na przylegającą do bramy barierkę i dałam radęprzeskoczyć górą.Drzwi do tunelu były zamknięte na kłódkę  rozwaliłam ją, ale to też nie pomogło.Trzymały równie mocno, jak tamte żelazne.Pora sprawdzić wejście numer trzy.Tym razem poszłam główną ulicą przez osiedle Gilbey s Yard, po czym przelazłam przezmur między osiedlem i torami.Graffiti po drugiej stronie muru wskazywało, że nie ja jednaprzechodziłam tędy w ciągu ostatnich dziesięciu lat.Ostrożnie stąpałam po zdradliwym podłożu,ale miałam dość światła  głównie padało z supermarketu Morrisons  żeby wiedzieć, dokądidę.Do trzeciego  oficjalnego wejścia  wąskich spiralnych schodów w północno-wschodnimnarożniku maszynowni.Nie wiedziałam jeszcze, czy nimi zejdę; na razie chciałam tylkosprawdzić. Schody otaczał płot.Kiedy się zbliżyłam, zauważyłam, że dwie pionowe sztachety zostaływyłamane, tworząc lukę, przez którą ktoś mojej postury z łatwością mógł się przecisnąć.Więc tozrobiłam.Za płotem nic nie zabezpieczało schodów  tak jak dawniej.To tędy miałam wejść.Llewellyn zablokowała pozostałe dwa wejścia, żebym nie miała wyboru.To tutaj na mnieczekała.Ale nie wiedziała  i założyłabym się, że nie ona jedna, bo ja sama dowiedziałam sięprzypadkiem  że do podziemi można wejść jeszcze czwartą drogą.Nikomu o tym niewspomniałam, nie dlatego, że chciałam zachować to w tajemnicy; po prostu nie sądziłam, żekogokolwiek to zainteresuje.Ale nie wątpiłam, że to wejście wciąż istnieje i będę mogła z niegoskorzystać.Jeśli tylko się przemogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl