[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matt szedł za Amandą.Wkrótce dotarł na górę i wciągnął się do następnego szybu serwisowego.Nagle za jego plecami rozległ się krzyk.Dolatywał z tunelu, którym właśnie uciekli zpoziomu czwartego.- Cholera.- zaklął Greer.A więc Rosjanie już znalezli ich króliczą norę.Usłyszeli strzał.Pocisk zrykoszetował od ścian szybu i wpadł do pomieszczeniaserwisowego, uderzając w lód o parę centymetrów od nóg wspinającej się Washburn.Matt sięgnął w dół i podciągnął ją.Zwinna jak kot czarna pani kapitan prześlizgnęłasię obok niego.- Powiedz pozostałym, żeby się pospieszyli - powiedziała.Nie trzeba było jednak nikogo poganiać.W chwili strzału wszyscy zamarli, ale terazporuszali się bardzo żwawo, prowadzeni przez Bratta.Dotarło do nich echo kolejnych odgłosów: mamrotanie rozkazów po rosyjsku.Trudnobyło rozróżnić słowa, ale choć Mattowi jeszcze dzwoniło w uszach, nie podobało mu się ichbrzmienie.Spojrzał w dół.- Dawać dupska w górę! - syknął do dwóch ostatnich ludzi z grupy, którzy przyciskalisię do ścian szybu, obawiając się kolejnych strzałów.Greer pierwszy wszedł na drabinkę i śmignął w górę jak małpa - Pearlson następowałmu na pięty, niemal wspinał się po jego nogach.Matt złapał Greera za kaptur i pociągnął go w górę, po czym pchnął w kierunku resztygrupy.Pearlson zdążył już położyć jedną rękę na krawędzi.Kiedy Matt odwrócił się, aby mupomóc, nad jego ramieniem dostrzegł czarny przedmiot, wpadający do pomieszczenia w dole.Jego oczy rozszerzyły się z przerażenia.Przedmiot przypominał matowoczarnyananas.Pearlson musiał dostrzec wyraz jego oczu.- Co.- zaczął i spojrzał przez ramię w dół.Ciemny przedmiot przez chwilę tańczyłpo lodzie, a potem uderzył w ścianę tuż pod najniższym stopniem drabiny.- Cholera! - wymamrotał Pearlson.Matt wyciągnął rękę i złapał go za kaptur.Pearlson odtrącił jego rękę i skoczył w górę, zasłaniając wylot szybu swoim ciałem.- Wiejcie! - wrzasnął.Kiedy granat eksplodował, impet wybuchu odrzucił Matta do tyłu.Oślepił go błyskeksplozji, a na twarzy i szyi poczuł falę gorąca.Musiał krzyczeć, ale nie słyszał tego.Błysk natychmiast zgasł, gorąco jednak nie zniknęło - przeciwnie, zaczęło robić sięcoraz silniejsze.Gdy Matt odzyskał zdolność widzenia, zrozumiał dlaczego.Pearlson w dalszym ciągu blokował wylot szybu, ale jego ubranie się paliło.Nie tylkoubranie - paliło się całe jego ciało.Nie użyto normalnego granatu, lecz granatu zapalającego, eksplodującego płynnymogniem.Kiedy lód od strony Matta się stopił, ciało Pearlsona spadło w dół.Gumowa matazaczęła pokrywać się bąblami, więc Matt, odpychając się stopami i dłońmi, odsunął się kilkametrów do tyłu.Miał wrażenie, jakby twarz i szyję spaliło mu słońce.Gdyby Pearlson nie zasłonił sobą wylotu szybu, wszyscy by się ugotowali.Gorącobyło tak intensywne, jakby siedziało się przed otwartym piecem.Lód wokół Matta sięrozpuszczał, ze ścian spływały strużki wody.Rosjanie musieli zdawać sobie sprawę, że w plątaninie tuneli serwisowych ikorytarzyków zwierzyna może im umknąć.Ich atak był brutalny i szybki.Granat miał albozabić przeciwnika, albo wypłoszyć go z kryjówki.Ktoś położył Mattowi dłoń na ramieniu.Greer.Kapitan patrzył w wytopioną dziurę.- Ruszajmy się.Mattowi dudniło w uszach.Prawie nie słyszał, co do niego powiedziano, ale skinąłgłową.Popełzli za resztą grupy.Dokąd mogli jeszcze uciec? Wszędzie czyhała śmierć.Nie wiadomo było tylkojeszcze, w jaki sposób zejdą z tego świata.Matt popatrzył przed siebie, a potem do tyłu.Lód albo ogień.9 KWIETNIA, GODZINA 14.15USS POLAR SENTINELWszyscy czekali na rozkazy komandora Perry ego. Polar Sentinel unosił się nagłębokości peryskopowej pod powierzchnią otwartej wody między dwoma wielkimi płatamikry.Kilka metrów wyżej wiał wicher o prędkości ponad stu kilometrów na godzinę, tutajjednak panowała śmiertelna cisza.Perry odwrócił się do radiooperatora, piegowatego bosmana, bladego jak kartkipapieru, które trzymał w dłoniach.- I nie można się spodziewać kontaktu satelitarnego? - spytał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]