[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mę\czyzna wzruszył ramionami.- Nie, to niemo\liwe! - powiedział.- Nikt tego nie wie na pewno - powiedział.Poło\ył na blacie stołu kilka kredytów- Nie pytałeś, kolego, czy to mo\liwe - burknął mę\czyzna.- Zapytałeś, co i wstał.- Uwa\aj na siebie, kolego - podjął po chwili.- Te pustynne tereny nie są takiepowiedział.wyludnione, jak mogłoby się wydawać.Oszołomiony Obi-Wan wstał tak raptownie, \e przewrócił stolik, przy którym Kiedy właściciel kantyny wrócił ze szklaneczką wody, Obi-Wan wypił płynsiedział.jednym haustem, zarzucił plecak i zamienił chłodny cień werandy na oślepiający blask i- Hej, spokojnie, przyjacielu! - zawołał mę\czyzna, zrywając się ze swojego \ar głównej ulicy Anchorhead.Poruszał się jak ślepiec, ale nie miało to nic wspólnegokrzesła.z \arem ani blaskiem.- Vader - mruknął Kenobi.- Vader \yje! Chocia\ wydawało się to niemo\liwe.Anakin nie tylko prze\ył na Mustafarze, alePozostali goście kantyny odwrócili się w jego stronę.tak\e przybrał tytuł Sithów i obecnie nazywał się Darth Vader.Kenobi wymyślał sobie- Wez się w garść - doradził cicho pracownik kosmoportu, po czym odwrócił się i w duchu, jak mógł być tak głupi, \eby sprowadzić maleńkiego Luke a właśnie tu naprzywołał właściciela kantyny.- Nalej mu porcję czegoś mocniejszego - powiedział.- Tatooine.która była ojczyzną Anakina miejscem wiecznego spoczynku jego matki iNa mój rachunek.- Podniósł stolik Obi-Wana i gestem dał mu znak, \eby usiadł, a sam domem wszystkich członków jego jedynej rodziny.zajął miejsce naprzeciwko niego.Zacisnął palce na ukrytej pod płaszczem rękojeści świetlnego miecza.Właściciel kantyny przyniósł szklaneczkę trunku i postawił ją przed mistrzem Czy\by popchnął Anakina jeszcze dalej w objęcia ciemnej strony, kiedy zostawiłJedi.go na Mustafarze? Czy mógł się z nim jeszcze kiedyś spotkać? Czy tym razem dałby- Nic mu nie jest? - zapytał.radę go zabić?- Nie, ju\ doszedł do siebie - uspokoił go mę\czyzna z Mos Eisley.- Lepiej się ju\ Szedł drugą stroną ulicy śladem odwiedzających kolejne sklepy Owena i Beru,czujesz, przyjacielu? którzy kupowali w nich ró\ne towary.Zastanawiał się, czy ich nie ostrzec o istnieniuObi-Wan pokiwał głową.Vadera.A mo\e zabrać im Luke a i ukryć się z nim na jeszcze bardziej oddalonej- Udar słoneczny - wyjaśnił zwięzle.planecie Odległych Rubie\y?Właściciel kantyny wyglądał na usatysfakcjonowanego jego odpowiedzią.Poczuł, \e jego przera\enie sięga zenitu, a nadzieje jego i Yody na przyszłość- Przyniosę ci jeszcze trochę wody - zaproponował.Nowy przyjaciel Obi-Wana rozwiewają się.Tak samo niegdyś Wybraniec rozwiał nadzieje Jedi na przywróceniezaczekał, a\ zostaną sami.równowagi Mocy.Obi-Wanie!- Na pewno nic ci nie jest? - zapytał.Kenobi pokręcił głową.Mistrz Jedi stanął jak wryty.Głos.którego nie słyszał od wielu lat rozległ się nie- Na pewno.na ulicy, ale w jego mózgu.Mę\czyzna pochylił się nad stolikiem i zni\ył glos do konspiracyjnego szeptu.- Qui-Gon! - powiedział.- Mistrzu!- Je\eli nie chcesz nikomu podpaść, nie wymawiaj głośno imienia tego Vadera.Uświadomił sobie zaraz, \e je\eli mieszkańcy osady usłyszą, jak mówi do siebie,kapujesz? - zapytał.- Staraj się tak\e nie zadawać pytań na jego temat, nawet w tym uznają go za szaleńca, więc skręcił w wąską uliczkę między dwoma sklepami.zapomnianym przez Moc miejscu.- Mistrzu, czy Darth Vader to Anakin? - zapytał po chwili.Obi-Wan uniósł głowę i spojrzał na niego.- Tak, chocia\ Anakin, jakiego znaliśmy, dał się uwieść ciemnej stronie Mocy,- Co wiesz o nim? - zapytał.usłyszał w odpowiedzi. James Luceno Czarny Lord - Narodziny Dartha Vadera239 240- Popełniłem błąd, \e zostawiłem go na Mustafarze - stwierdził Kenobi.-Powinienem był się upewnić, \e nie prze\yje.- Moc ustali przyszłość Anakina, Obi-Wanie, odparł Qui-Gon.Dopóki nienadejdzie właściwa chwila, Luke nie mo\e się dowiedzieć, \e Vader jest jego ojcem.- Czy powinienem przedsięwziąć dalsze kroki, \eby jeszcze lepiej ukryć małegoLuke a? - zapytał Kenobi.- Dusza Anakina, która mieszka w Vaderze, rozumie, \e Tatooine jest zródłemniemal wszystkiego, co sprawia mu ból, odparł Qui-Gon.Vader nigdy nie postawiP O D Z I  K O W A N I Astopy na tej planecie, choćby tylko z obawy, \eby nie przebudzić w sobie Anakina.Obi-Wan odetchnął z ulgą.- A zatem moje zobowiązanie pozostaje niezmienione - powiedział.- Ale ze słówYody wynika, \e muszę się jeszcze wiele nauczyć, mój mistrzu.Zawsze taki byłeś, Obi-Wanię, usłyszał w odpowiedzi.Kiedy w jego głowie ucichł głos Qui-Gona, Obi-Wan zauwa\ył, \e jego obawy sięrozproszyły i ustąpiły miejsca nowym oczekiwaniom.Wrócił na pra\oną oślepiającym blaskiem dwóch słońc główną ulicę Anchorhead iniemal od razu odnalazł Owena, Beru i Luke a.Ruszył za nimi w pewnej odległości iGorąco dziękuję Shelly Shapiro, Sue Rostom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl