[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może picie wraz z szukaniem sobie zajęcia było jejsposobem na opanowanie żalu? Jeszcze jeden  powiedziała niecierpliwie, wpychając kie-liszek w ręce przerażonej pokojówki.Teraz już miała czas dlamnie. To znowu pan? O co chodzi tym razem? Niestety, chyba niedostatecznie podkreśliłem, na jakie nie-bezpieczeństwo są państwo narażeni.Wasz zięć, przepraszam,Thomas Gladstone, poluje na państwa nawet teraz, kiedy my tusobie rozmawiamy.Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.Toniezbyt dobry czas na przyjmowanie gości.Jestem zmuszonynalegać na przełożenie terminu przyjęcia. Przełożenie terminu?  powtórzyła z furią. Przyjęcie do-broczynne Przyjaciół Konga ze zbiórką na ofiary AIDS? Plano-waliśmy je przez rok! Steven przylatuje z wybrzeża tylko na tenjeden wieczór.Sumner skrócił wakacje! Mam wymieniać kolejnenazwiska? Niczego nie będziemy przekładać! Pani Blanchette, stawką jest ludzkie życie.271 Zamiast mi odpowiedzieć, wyrwała z torebki telefon komór-kowy.Wybrała numer. Diandra? Witaj, tu Cynthia  przedstawiła się. Dasz miMorty'ego?Morty? O Boże, mogłem tylko mieć nadzieję, że to nie tenMorty, o którym myślę.Nie chciałem mieć do czynienia z czło-wiekiem o tym imieniu.Ani przez chwilę.Odeszła, cały czas mówiąc.Starszy Latynos wynurzył się zwody, odetchnął i wypluł hiszpańskie słowo, którego nie używa sięw przyzwoitym towarzystwie. Słyszałem, amigo  poinformowałem go.Pani Blanchette podeszła i wręczyła mi telefon z triumfemwyraznie wymalowanym na twarzy. Z kim mówię?  spytał szorstki męski głos. Detektyw Michael Bennett  uświadomiłem rozmówcę. Posłuchaj mnie, Bennett.Tu burmistrz Carlson.Nie będziewięcej mowy o idiotycznym pomyśle odwołania tego przyjęcia.Nie wolno nam ustępować terrorystom. W tym wypadku nie chodzi raczej o ustępowanie terrory-stom, panie burmistrzu. Ale na to może wyglądać.Poza tym jesteśmy z żoną za-proszeni, więc koniec dyskusji.Proszę zadzwonić do komisarza izażądać wzmocnienia ochrony.Czy wyrażam się wystarczającojasno?Miałem ochotę powiedzieć mu, że jasne, demonstracyjnaobecność policji niewątpliwie poprawi skuteczność pułapki.Aleczym jest życie kolejnych kilku obywateli miasta w porównaniu ztańcem przy basenie w objęciach aktualnej gwiazdy?272 Ale tego rodzaju myśli, choć nie chciałem, musiałem zatrzymaćdla siebie. Jak pan sobie życzy, ekscelencjo. Rozdział 69Wróciłem do domu i niemal w tej samej chwili pojawił się lokajw towarzystwie Henry'ego Blanchette'a.Nie widziałem jeszczeczłowieka wyglądającego równie nieszczęśliwie. Jestem pewien, że zachowanie mojej żony wydaje się panudziwne, detektywie. Nie czuję się powołany do jego oceny, proszę pana.Henry westchnął. Przeżyła bardzo trudne chwile, próbując walczyć ze stre-sem.W przeszłości zdarzało się, że o wiele drobniejsze przeżyciadoprowadzały ją do załamania.Uruchamia mechanizm wyparcia,pije, ucieka się do środków medycznych, bardzo trudno z niąwytrzymać.Wkrótce znów się załamie, a ja zabiorę ją do dys-kretnej kliniki, gdzie jest już dobrze znana.Gdyby więc zechciałpan zdobyć się na odrobinę cierpliwości. Zrobię, co w mojej mocy  obiecałem.274 Było mi naprawdę żal faceta.Pogrążony w żalu, świadomyniebezpieczeństwa, musiał jeszcze pilnować zwariowanej żony.Przez następne pół godziny wykonywałem rozkazy burmistrza.Zadzwoniłem do McGinnisa i w ciągu kilku minut windą towa-rową wjechało na górę kilkunastu gliniarzy w towarzystwie do-stawców firmy organizującej przyjęcie.Od lokaja wyciągnąłemlistę gości, dałem ją dwóm swoim ludziom przy drzwiach, chociażnie powinni mieć kłopotów z dopasowaniem twarzy i nazwisk,biorąc pod uwagę, że zaproszono samych celebrytów z Hollywo-od, Waszyngtonu i Wall Street.Kolejni moi ludzie przejęli obo-wiązki kelnerów, dwóch detektywów stanęło nawet przy basenie,bo z tym szaleńcem kto wie.Może spróbować się wspiąć po bu-dynku jak Spiderman, może sfrunąć na dach paralotnią.Następnie sprawdziłem posterunki i przespacerowałem się poogromnym apartamencie.Nawet moja rodzina wygodnie by się tupomieściła i jeszcze zostałoby parę wolnych pokoi.Minąłemgłówne sypialnie, jej i jego, łazienki w marmurach  nawetrzymski cesarz uznałby je za luksusowe  urządzoną w odcieniachbieli bibliotekę inspirowaną francuskim chateau, z ozdobnymkasetonowym stropem.Spodziewałem się lada chwila trafić gdzieśza rogiem na złoto i klejnoty tak po prostu rzucone na dywan jakpiracki skarb.Mijając kolejną sypialnię, usłyszałem czyjeś głosy.Pewnierozmawiały pokojówki, była ich tu armia, ale strzeżonego Pan Bógstrzeże.Wyjąłem glocka, trzymałem go w opuszczonej, przyci-śniętej do uda dłoni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl