[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I po co to wszystko? Nie mogłazrozumieć determinacji, z jaką Tyler pakował się w podobne sytuacje.Jeszcze nie tak dawno temu ona sama pozwalała sobie na różne szaleństwa.Słynny w rodzinie samotny przejazd hondą przez cały Meksyk był najlepszymtego przykładem.Nigdy jednak nie narażała ciała na celowe uszkodzenia.Dzisiaj śmiała się ze swojego buntu.Za nic nie mogła wymyślić, przeciw czemutak się buntowała.Chyba przeciw etyce pracy, wpajanej jej od dzieciństwa przezmatkę.Ale od czegoś takiego nie da się uciec.Erin dorabiała w różny sposób, głównie zresztą pracując w sklepach.Bardzoszybko jednak zorientowała się, że zamiast z klientami, woli pracować nazapleczu.Czuła satysfakcję, kiedy udało się jej coś uporządkować, urządzić,zinwentaryzować.W końcu doszła do wniosku, że jej prawdziwympowołaniem jest przywracanie ładu tam, gdzie wydaje się to niemożliwe.Byładobra w organizowaniu codziennych spraw.Bezbłędnie radziła sobie zRSwszelkimi czynnościami, które ułatwiają życie jej i innym.Od kiedy usłyszała olondyńskiej szkole Jamesa Westina, wiedziała, że tam znajdzie idealne miejscedla siebie.Fakt, że Tyler Morris nie docenia jej umiejętności, zle świadczy tylko o nim.Zatopiona w myślach, nie od razu zauważyła, że Tyler nie śpi i bacznie się jejprzygląda.- Ooo! - wyjąkała.- Zbudził się pan.Tyler obserwował, jak rumieniec zabarwia policzki Erin, i po raz pierwszy odtrzech tygodni uśmiechnął się ze szczerym rozbawieniem.Co za kontrastmiędzy zwariowaną córką Doris Jones, którą - prawdę mówiąc - widział raz wżyciu, ale o której eskapadach sporo nasłuchał się od ciotki Eugenii, a tązrównoważoną dziewczyną, mieszanką Mary Poppins i wzorcowegokamerdynera rodem z klasycznej powieści.Zauważył jednak coś dziwnego.Kiedy patrzyła na Tylera, nie wiedząc, że i on się jej przygląda, dostrzegł w jejoczach więcej niż przelotne zainteresowanie.Było to tym dziwniejsze, jeślipamiętało się, jak traktował ją przez cały dzisiejszy dzień.Wiedział, że się nie myli.Erin wyglądała teraz jak nastolatka przyłapana naprzeglądaniu erotycznego pisma tylko dla panów.Uznał szybko, że niczego niebędzie jej ułatwiać.Może wtedy szybciej się wyniesie.- Jeszcze tutaj? - zapytał szorstko i obserwował, jak Erin zagryza wargi zezłości.- Przyniosłam obiad.- Wskazała ręką tacę.Obiad, jęknął w duchu na wspomnienie zup, które robiła Sara.Wbrew temu, comówił wcześniej, nie miał zamiaru jeść tego paskudztwa.Sara byłabeznadziejną kucharką i nie umiała porządnie przyrządzić nawet zupy z puszki.Podniósł się na łokciu, przeklinając w duchu przeszywający go ból, i patrzył, jakErin metodycznie składa serwetkę, którą przykryta była taca.RSTeraz ona śledziła kątem oka jego reakcję.Poczuła wyrazną satysfakcję, widzącosłupienie Tylera na widok salaterki pełnej dymiącej zupy, która - Erin byłatego pewna - nie przypominała niczego, co umiała wyprodukować Sara.- O co chodzi? - spytała niewinnym tonem, kiedy Tyler rozdziawił usta nawidok świeżych herbatników, cienkich płatków masła i bzu.- Nie wiedziałem nawet, że mam taki wazon.Gdybym wiedział, na pewnowyrzuciłbym go do śmieci.- Dlaczego?- Po co mi następny pojemnik na kurz? Zdumiona Erin uniosła wysoko brwi.Naten widokTyler nie mógł ukryć rozbawienia.- Coś mi się wydaje, panno Jones, że zamiast do szkoły, chodziła pani nawagary.A już na pewno opuściła pani zajęcia, na których uczyli was, jakzachować kamienny wyraz twarzy, co, jak powszechnie wiadomo, należy dopodstawowych umiejętności kamerdynera.A ja dobrze wiem, o czym pani terazmyśli.- Czyżby? - Erin ujęła się pod boki.To był niezły gest.Nawet on musiał to przyznać.- Zastanawia się pani, dlaczego facet, który mieszka w takim chlewie, nie chcemieć jednego czy dwóch pojemników na kurz więcej.- Może nie nazwałabym tego miejsca chlewem - odpowiedziała wymijająco - alezastanawiam się, co pan ma przeciwko wazonikom.- Powiedzmy, że to długoletnie uprzedzenie.Patrzył łakomie na wazę.Jeśli to smakuje nawet w części tak dobrze, jakpachnie, połknie wszystko za jednym zamachem.- Sara tego nie ugotowała - stwierdził.- Oczywiście, że nie.Ja przygotowałam wszystko -odpowiedziała Erinobojętnym tonem.RSPodziwiał jej zimną krew.Tyle razy ją wyrzucał, a ona została.Prawdę mówiąc,całkiem mu się to podobało.Z drugiej strony - gdyby sobie poszła, on miałbyzdrową rękę.Zresztą, teraz nie ma to żadnego znaczenia.Trzeba coś zjeść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]